Każda radość, którą niesiemy innym zawsze do nas powróci. - Zenta Maurina Raudive

Autor: dafneh
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

głosem tak wątłym, jak on sam, jak snujące się odmęty mroku nocy pośród orzyganych ulic. Głosem tak rześkim i ostrym, jak promienie światła przebijające na wylot beczkę po wczorajszym winie, jak srebrne ostrze rozrywające kurtynę cienia. Głosem tak beznamiętnym i bezbarwnym, jak bezbarwny był płaszcz Siedem i beznamiętne jego ruchy. Głosem tak pełnym radości i szczęścia, jak ostatnie harce beztroskiego dziecka, jak ostatni krok kulawego psa, jak ostatni oddech bezdomnego starca. *** - Szczęście za Panem… - Za mną. - A teraz? Gdzie to szczęście? Jakoś, przykro mi to stwierdzić, ale kompletnie go nie dostrzegam. Nie ma go za Panem, nie ma przed i nigdzie wokół. Jest Pan zgubiony. - Nie, jestem odnaleziony. - Przez kogo? Chyba przez władze miasta, które niedługo już skarzą Pana, Panie Siedem, na śmierć przez ukamienowanie, a w najlepszym wypadku, powieszenie. A tak się składa, „drogi” Panie Siedem, że ja tu sprawuję władzę! Ja jestem władzą! Władam w tym mieście wszystkimi i wszystkim. - Czyżby? - Wątpi Pan? - Owszem. - W jaką moją władzę Pan wątpi, Panie Siedem?! - We władzę nad życiem. - … - I nad śmiercią. - Och, proszę mnie nie rozśmieszać. Już dzisiejszego wieczoru, jeśli wszystko pójdzie po mej myśli, ukażę Panu mą władzę nad życiem i śmiercią. Na pańskim przykładzie, za przyzwoleniem. - Jeśli tylko jest Pan w stanie. - Śmiem twierdzić, że nic w tym trudnego. - Oby tak było. - Pan się nie lęka śmierci? - Ja czekam na śmierć. *** - A więc mnie odnalazłeś – odrzekł Eppo. Wyjął srebrny sztylet o nieskazitelnie ostrym ostrzu. Rzucił nad siebie z rozmachem. Płynnie. Zawirowało pośród ciemności, rozniecając wokół iskry bladego światła gwiazd. I prysło. Na miriady kawałków. Na miriady istnień. Na miriady szczęść. I opadły iskierki. Szczęście było w nim. Szklanooki otworzył szeroko buzię. Z wnętrza wydobył srebrny kozik. Wyrwał go z podniebienia. Gwałtownie. Rzucił przed siebie, choć trochę na ukos. Świst gęstego powietrza nocy, gdy srebrne ostrze przecięło je niczym jedwabną zasłonę prawdy i radości. I pisk. Jęk ledwo słyszalny. I ruch, ledwo dostrzegalny. To człowiek jednonogi. Jednooki. W gębie jego szeroko otwartej błysk srebrnego ostrza. I śmierć. I szczęście w prawym oku. Westchnienie. - Psiakrew! Przeklęte ostrze! Zawsze pamięta i nie pozwala zapomnieć!

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dafneh
Użytkownik - dafneh

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-05 21:34:05