Każda radość, którą niesiemy innym zawsze do nas powróci. - Zenta Maurina Raudive

Autor: dafneh
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

aleko Pan nie zajdzie, udzielając takich odpowiedzi! - … - Czyżby sądził Pan inaczej? - Nie. Nigdzie jednak nie próbuję zajść. Zaszedłem już na samą krawędź. - Krawędź czego? - Wszystkiego. - Ma Pan na myśli karierę, pieniądze, powodzenie? - Nie, mam na myśli wszystko. - Ależ to właśnie jest w obecnych czasach wszystko. - To jest nic. - Nie w obecnych czasach, Panie Siedem. - Zatem doszedłem do wszystkiego w innych czasach. - Jakich? - Tych, które przeminęły. - Jak dawno temu? - Od dawna do niedawna. - Czy doszedł Pan tym do szczęścia? - Spotkaliśmy się na jednym ze skrzyżowań. - Co proszę? - Spotkaliśmy się na jednym ze skrzyżowań. - Tak, to słyszałem, ale… Spotkaliście się… I? - I poszedłem dalej. - A szczęście. - Także. - Z Panem? - Za mną. *** Najgorsze były dzieci. Z ich niewinnym spojrzeniem, niewinnym uśmiechem, tudzież niewinnym smutkiem. Z niemym pytaniem „dlaczego”. Z brakiem odpowiedzi i pogodzeniem się z tym. Najgorzej było mu ratować właśnie je. I zawsze miał nadzieję, że każde kolejne będzie ostatnim. Tym razem było podobnie. Dzień wypełniony słonecznym blaskiem nie docierał do wszystkich zakamarków istnienia. Nie wszędzie sięgały niosące blask promienie. Jednakże by dotrzeć z jednej strefy cienia do innej, musiał poczekać na porę mroku. Zbyt wielkim ryzykiem zaprawiona była wyprawa za dnia. Ruszył więc jak najdalej w głąb uliczki przepełnionej odorem pustki i resztką życia tlącą się ze zwłok starca. Ruszył tam, by przeczekać. Jak co noc. By owinąć resztki swego ciała połami pozbawionego barw płaszcza i zniknąć całkiem na parę chwil, rozmyć się na tle ciemności, rozpuścić w odmętach nocy. Czekał. A w mroku ulicy i serca pojawiały się, to znów znikały mu sprzed przymkniętego prawego oka obrazy dni minionych – jak zawsze. Najpierw dzień pierwszy po przebudzeniu martwego ciała, po poruszeniu martwą ręką prawą, której zbrakło. Pierwsza ofiara – po oprawcy. Przypadek. I znak. Że tak ma być. Pierwsze było właśnie dziecko. Biegło ulicą przepełnioną światłem. W podskokach radości rzucało wokół iskierkami szczęścia. Nierówny takt podskoków przerywany licznymi krwawymi wysiękami z drobnych, zmasakrowanych chorobą płuc doprowadził je przed jego oblicze. Dziecko nie widziało. Nie wiedziało. I nie poczuło. Wciąż się jednak uśmiechało. I wiele rozterek. Czy tak właśnie ma być, czy nie za szybko, czy właśnie tutaj, czy właśnie to. Później było już łatwiej. Niemowlę w śmietniku, drobna dziewczynka o mysich warkoczach, niewyrośnięty jeszcze chłopiec z lewą nogą krótszą od prawej – utykał, bliźniaki zrośnięte lewą łydką i sercem, chłopiec bez psa, chłopiec z psem, dziewczynka z martwym dziadkiem u boku, niemowlę na rybim targu wśród smrodu i śluzu, dziewczyna zgwałcona na granicy kobiecości – piękna za życia, piękna za śmierci – nic się nie zmieniła. Tylko spod przymkniętych powiek, ozdobionych długimi czarnymi rzęsami, wypływały strużki krwi. Ta krew była wyjątkowo gęsta, lepka wręcz. I czarna. Chłopiec bez zapałek, dziewczynka z zapałkami. I zapałki – rozsypane wokół, gdy bezwładne ciało opadało na krawężnik. Bezdźwięcznie i długo. Powoli. Aż upadło. I nie podniosło ni siebie, ni zapałek. Nadchodziła obezwładniająca, wszędobylska ciemność. Rozwarł powiekę i rozpostarł poły płaszcza bez barw dziennych. I ruszył. Czuł już swą ofiarę. Wiedział, gdzie jej szukać. Nie musiał, sama podążała ku niemu – jak zawsze. Choćby nie chciały, choćby uciekały, zawsze w końcu do niego docierały. Zbyt głośne było tętniące w nich martwe życie, tudzież życie pełne życia. Z tym, że to go zobaczyło. Chłopiec. Jasne, białe prawie włosy, miękko otaczały rumianą twarz, wąski, spiczasty nos rzucał mroczny cień pośród cieni mroku na szerokie usta zaznaczone wąską, prostą linią. Długa, drobna szyja osadzała głowę na cherlawym ciele, nagim. Bladym. Nie miał pępka. A oczy? Oczy były ze szkła. - A więc w końcu Cię odnalazłem, Eppo – przemówił

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dafneh
Użytkownik - dafneh

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-05 21:34:05