Kawiarniana znajomość

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

KAWIARNIANA ZNAJOMOŚĆ

 

Moja miłość narodziła się nad stołem sekcyjnym. Gdy ujrzałem jej twarz, leżącą pół kroku ode mnie, poczułem, że jest ktoś, kogo pokochałem. To przeczucie było tak pewne, że miało moc stwarzania faktów. Było nieokreślone, ale namacalne jak prezerwatywa. Wymagało wskrzeszenia.

 

To się stało.

Zobaczyłem ją na sali sądowej. Miałem odpowiedzieć na pytania dotyczące zgonu młodej kobiety i dziwiłem się, bo sprawa była tak oczywista, że nie wymagała mojej obecności w sądzie.

Po wstępnych pytaniach wiedziałem, że ma na imię Luiza, jest muzykiem i gra na wiolonczeli.

Patrzyłem na nią.

Uroda surowa lecz wdzięczna i krucha jak drzewko. Delikatna twarz, z bródką trochę spiczastą, ciemne włosy gładko ulizane, za uszy zahaczone, jakby spięte boża trwogą.

Cała była ważna. I piękna.

Nie udawała.

Mój wszechświat zaczął wokół niej krążyć.

 

- Czy świadek wie, dlaczego został wezwany? – sędzia rozpoczął rutynowo.

- Tak. Byłam przesłuchiwana na policji.

- To proszę powiedzieć, co wie w tej sprawie.

 

Jej głos był trochę sztywny i zmrożony, a przecież wyraźny, obiecujący coś słodkiego i zgubnego.

 

„…Ta dziewczyna na stole sekcyjnym była naprawdę piękna. Żadnego wyuzdania. Biel i spoczynek. I trochę zastygłego ciepła. Spokój.

Zgon nastąpił w ciągu kilku minut. Poza cechami śmierci z uduszenia gwałtownego, nie stwierdziłem innych obrażeń, np. rozedmy płuc. Wykluczyłem inny mechanizm zejścia niż ten, który podałem w opisie sekcji zwłok.”

 

Moja miłość narodziła się nad stołem sekcyjnym. Teraz stała przede mną, a ja czułem strach i tę straszną pewność, że jej nie zdobędę.

Wzbierał we mnie żal.

Zmrużyłem oczy, potem spojrzałem w okno. Cisza we mnie robiła ze mną co chciała.

Czułem się śmieszny. Lecz czy dla niej? Jej oddech mnie drażnił, jakbym miał go przy swojej twarzy. Czułem jej bezbronność i gotowość oddania się, jak każda suka pragnie być brana. Wiedziałem. Tak, to ona. Ta samica, która wcisnęła mnie w swój mroczny kąt. Zakpiła ze mnie.

 

Po wyjściu z sali czułem pustkę. Myślałem, to się skończyło, co jeszcze się nie zaczęło. Już jej nie spotkam. Nie zobaczę, nie poczuję. I ten korytarz utkany z betonowych kaźni, ten cały sąd, strzelisty, bez Boga. Mój smutek.

Zszedłem do kafejki sądowej. Nastrój mój trochę cichszy, pogodzony, jak w Zaduszki. Jeden krótki jak noża błysk jej oczu znad stolika… Uwierzyłem. Ponownie. Moje przeczucie znad stołu sekcyjnego znowu było przy mnie. Kupiłem kawę i zdążałem do niej, oczekującej choć broniła się dzielnie – udawaną obojętnością.

- Mogę się przysiąść?

- Proszę.

Usiadłem i spojrzałem na sąsiedni, wolny stolik. Dotarło do mnie, że moje zachowanie nie było chłodną kalkulacją. Szedłem, jak po swoje. Nie wątpiłem, że moja wiolonczelistka podniosła karty i teraz czekała na mój ruch.

Popijałem kawę i starałem się o niczym nie myśleć. Z doświadczenia wiem, że zbytnie myślenie paraliżuje działanie, a przecież tu chodziło tylko o ten pierwszy krok. W końcu się odezwałem czując, że nawiązanie do rozprawy sądowej będzie najlepszym wyjściem.

- Spotkaliśmy się na sali rozpraw. Prawdę mówiąc, widząc tu panią, specjalnie się przysiadłem. Może pani chciała być sama?

- Nie przeszkadza mi pana obecność. Ja też pana zauważyłam… Trudno było nie zauważyć.

- Właśnie… Tylko nie wiem dlaczego zostałem wezwany.

- Mam taką samą wątpliwość co do swojej osoby.

- A jednak, nie żałuję…

- Lubi pan chodzić na rozprawy?

- Nie. Są męczące. I ciągle trzeba coś tłumaczyć. Myślałem o pani…

- O mnie?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38