"Jak prawie zostałem mężczyzną"
- Do babci ... - na tym chciałem zakończyć swoją niezwykle obszerną wypowiedź, ale kobieta patrzyła na mnie pytająco spodziewając się dalszej części.
- Na wakacje, ale pomagał też im będę w polu. Truskawki obrodziły, trzeba na skup pozbierać, żniwa niedługo, a potem siano trzeba kosić i suszyć. Moja mama i tato jak dostaną urlop, to też przyjadą pomagać, bo dziadkowie gospodarkę dość dużą mają i różnej pracy jest sporo. A ja może w Wisłoku się też pokompe troszku …. - zakończyłem śpiewnie wypowiedź próbując naśladować gwarę mojej sympatycznej rozmówczyni.
- Aaaa tak … tak - westchnęła starsza pani niespodziewanie tracąc wcześniejszy humor i wigor.
- Trza pomagać rodzicom i dziadkom … i czasem ich odwiedzać - już ciszej dodała.
Staruszka po tych słowach znów westchnęła ze znużeniem, jeszcze bardziej spochmurniała i nie odzywając się do mnie więcej ani słowem, zmęczonym i smutnym wzrokiem śledziła uciekający za oknem krajobraz.
Nie bardzo wtedy rozumiejąc nagłą zmianę nastroju kobiety, otworzyłem ponownie książkę i powróciłem do przygód Jana Skrzetuskiego.
W momencie kiedy Bohdan Chmielnicki darował głównemu bohaterowi trylogii pierścień z prochem z grobu Chrystusa - pociąg lekko szarpnął i gwałtownie zatrzymał się. Kilka błyszczących truskawek wysypało się z wiaderka kobiety, która nadal zamyślona beznamiętnie patrzyła w okno.
Stacja Grodzisko Dolne.
- …no choć, choć Władzia, wsiadajże szybko. Nie będziemy na pichote taki kawał gonić. Duchota taka, a u Staszka se siondziem w cieniu i słodkie wineczko może jeszcze z zeszłego roku ma … - doleciał do moich nastoletnich uszu prawdziwy męski głos. Prawdziwie męski, ani przez moment nie przypominający pisku wagonowych hamulców.
- …ale biletów my Rysiek nie zdążyli kupić - dobiegł mnie nawet miło brzmiący, dzisiaj pewnie powiedział bym, że dosyć seksowny, kobiecy głosik.
- Eee tam, nie marudźże. Zara za „ósemką” zwalnia to wyskoczymy, a ta pijanica zanim do nas dojdzie z ostatniego wagonu, to my już na ścieżce bedziemy - odpowiedział logicznie, rezolutnie i w sposób nie budzący sprzeciwu posiadacz prawdziwego męskiego głosu.
Wychyliłem się ze swojego siedzenia. Do wagonu wsiadła roześmiana para dwudziesto-, trzydziesto- latków.