"Jak prawie zostałem mężczyzną"

Autor: Maryjusz70
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nagle pociąg szarpnął i z piskiem zatrzymał się na wiejskiej stacyjce Wierzawice. Zostawiając na chwilę Skrzetuskiego z jego problemem kim naprawdę jest ocalony przez niego z rak oprawców szlachcic, zerknąłem na wsiadających pasażerów. Pasażerkę. Zmęczona życiem i pewnie pracą na roli staruszka, w charakterystycznej zawiązanej pod brodą chuście w kolorowe kwiaty niepewnie weszła po schodkach na górę wagonu taszcząc ze sobą niewielkie plastikowe wiaderko. Mimo dużej ilości wolnych miejsc do siedzenia, zajęła oczywiście miejsce na wprost mnie uśmiechając się serdecznie kilkoma pozostałymi jej sczerniałymi zębami.

- Z miasta pewnie pan jedzies, ksiożke se cytas, to pięknie, pięknie ... - zagaiła kobiecina. Uśmiechnąłem się półgębkiem nie mając ochoty na rozmowę i chcąc jak najszybciej wrócić na sienkiewiczowskie Dzikie Pola.

Pociąg tymczasem po krótkiej przerwie dostojnie ruszył z peronu.

Po dwóch sekundach ciszy, przerywanej miarowym stukaniem kół o szyny staruszka ponowiła próbę.

- Ja głowy nigdy do cytania nie miałam, bo ciągle tylko robota i robota w polu, nie to co mój Stasiu, syn znaczy, co stale ksiożki pozycał i nocami do świcki nad nimi ślencoł… - kontynuowała swoje kobieta, a ja chcąc nie chcąc musiałem jej słuchać.

- No, ale widzis pan… tera z niego wielki uzęndnik miastowy, robić nie musi, w biurze se siedzi, u mnie na wsi już go z dwa lata nie było, a ja do niego dziś, do Przeworska jade. Truskawekżem mu nazbieroła i wieze – powiedziała radośnie kobieta z dumą prezentując niewielkie wiaderko zapełnione po brzegi dorodnymi truskawkami. Po chwili zastanowienia odchyliła szerzej z wiaderka poły białego materiału, którym przykryte były duże, czerwone owoce wybierając kilka dla mnie pomarszczonym rękami i wyciągając je w moim kierunku.

- Proszę, w mieście takich nie mata .

Nie chciałem robić przykrości staruszce, byłem też bardzo dumny z tego, że dwukrotnie kobieta zwróciła się do mnie per pan, co znacznie podniosło moją dzisiejszą samoocenę.

- Dziękuję … – wypiszczałem swoim mało pańsko-męskim głosem i wziąłem od niej truskawki natychmiast oddzielając i wyrzucając przez uchylone okno szypułki.

- A gdzie to tak jedziecie ? – kobieta uznała najwyraźniej, iż za truskawkowy poczęstunek należy się jej jakaś aktywność z mojej strony. Ja zresztą też doszedłem do takiego wniosku, mając zwłaszcza na uwadze tak niebiański smak pachnących latem owoców, ja i często powtarzane mi przez mamę i babcię słowa, że ludziom starszym należy się szacunek bez względu na to kim są i co robią.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Maryjusz70
Użytkownik - Maryjusz70

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-11-01 17:41:22