Początek końca cz. 2
Obudziłem się cały spocony. Nie jestem w stanie powiedzieć który z prześladujących mnie snów wywołał ten stan. Być może zaległe rachunki ścigające mnie po parkingu, albo ten w którym starzy, pomarszczony jak rodzynka komornik przybywa do mnie w środku nocy z rewolwerem i siłą zabiera wszystko co posiadam.
Za każdym razem kiedy budziłem się z wrzaskiem miałem dziwne przeczucie, że jest w tym mieszkaniu ktoś kto jest moim arcywrogiem i kiedy śpię wysysa ze mnie całą energię wraz z pomysłami na książkę.
O ironio, mieszkałem sam.
Przez pięć lat studiów psychologicznych doszedłem do kilku ciekawych wniosków, między innymi: Człowiek jest swoim największym wrogiem.
Miałem nie jedną sposobność sprawdzenia poprawności tego stwierdzenia.
Tego ranka znów byłem swoim psychiatrą , który za wszelką cenę chciał postawić złotą diagnozę, która wyleczy mój skołatany i przerażony do granic możliwości umysł.
Ta jasne.
Ubrałem swój znoszony dres i poszedłem pobiegać.
Po powrocie szybka kąpiel i laptop.
-Siedź. Zrobiłeś sobie kawę zjadłeś śniadanie byłeś w łazience. Nic ci się nie chce więc siedź i pisz. Nie waż się wstać z tego krzesła.
Na ekranie pojawiały się moje najnowsze myśli, które wydawały się czymś genialnym.
-Nazwisko bohatera: Kraśny.
-Jest: księgowym.
-Nie ma żony, ani dzieci.
-Wiek: 32 lata.
-Ukończył magisterkę z księgowości.
-Akcja: Siedzi rano w biurze.
-Nie, nie w biurze. W domu. Ma przed sobą poranną gazetę i filiżankę świeżej kawy.
Dlaczego nie ma żony i dzieci?
W tej właśnie chwili zaczynam schodzić na zły tor myślenia.
A dlaczego ty nie masz żony?
Co jest z nami nie tak?
Zamknąłem komputer i wbrew temu co sobie kazałem, wstałem z krzesła.
-Szlak by to trafił!
Wibracja telefonu sprowadziła mnie z powrotem na ziemię.
-No tak, kolejne przypomnienie z banku, jakby moje życie nie było wystarczająco dobijające.
W tej chwili przychodzi mi do głowy nie dorzeczna myśl: Zabić się.
Co cię tu trzyma? Nie masz dziewczyny, ani żony. Za to masz na koncie w banku pięćdziesiąt tysięcy długu.
Po co ci to?
Kolejna myśl sprawia, że dostaje przysłowiowego kopa: Dlaczego chcesz to zrobić? Przecież świat się nie kończy na kilku tysiącach długu. Przecież znasz ludzi, którzy mają większy kredyt i żyją.
Po tej myśli kolejna: Tak, mają kredyt, ale mają też sens życia. Pracę, dom, rodzinę. Ty tego nie masz. Po co się męczyć. Zawsze wybierałeś to co łatwiejsze więc dlaczego nie teraz?
I ostatnia myśl, która rozwiązuje mój wewnętrzny spór: Boisz się żyć i boisz się umrzeć. To, że raz w życiu coś ci wyszło, to nie znaczy, że będzie tak zawsze. Weź się w garść.
Pukanie do drzwi sprowadziło mnie na ziemię.