Instynkt (rozdział pierwszy)
mogła zobaczyć całą jego sylwetkę – był niebotycznie wysoki, miał szerokie barki, umięśniony brzuch, wąskie biodra. Pochłaniała go wzrokiem.
Brunet wyciągnął dłoń w geście zaproszenia. Spojrzała na niego zdziwiona, lecz magnetyzm bijący z jego sylwetki skutecznie uniemożliwił jej sprzeciw. Delikatnie, jakby bojąc się, że zniknie uchwyciła jego rękę i wstała. Otaksował ją spojrzeniem oceniając ją. Jego uśmiech jeszcze się poszerzył. Wciąż nic nie mówiąc pociągnął ją w stronę parkietu. Gdy już się na nim znaleźli przyciągnął ją do siebie tak blisko, że dotykali się ciałami. Spojrzała mu w twarz. Czarne oczy w dalszym ciągu błyszczały tym magicznym blaskiem, który tak jej się podobał. Poddała się jego urokowi. Zaczęli wirować w tańcu wzbudzając podziw wszystkich obecnych. Zanim się obejrzała, parkiet był pusty, należał tylko do nich. Ludzie patrzyli na nich z zachwytem.
Pomyślała, że to dziwne. Odkąd przychodziła do tego miejsca, taka sytuacja nie mogła mieć miejsca. Na parkiecie bawiło się istne bydło nie mające bladego pojęcia o tańcu. Po prostu kiwali się w rytm techno. Teraz z głośników leciał walc, a ona tańczyła go w ramionach nowo poznanego mężczyzny. Wydawało jej się, że to wyłącznie jego wpływ. Ona sama nigdy przecież nie chodziła na kurs tańca, nie wiedziała nawet, jak tańczyć podstawowe kroki. Wirowała jednak w koło, wykonując najtrudniejsze figury, dawała się podnosić wywołując okrzyki zachwytu zebranych wokół parkietu ludzi. Dziwiła się temu wszystkiemu, lecz jednocześnie była szczęśliwa – w końcu znalazła się w centrum zainteresowania, była obiektem pożądania i zazdrości i była z tego dumna.
Muzyka zmieniła się. Ze spokojnego walca przeszła w bardziej hipnotyzującą formę. Ludzie stali się jedną masą, lecz ona zdawała się tego nie zauważać, a przynajmniej nie zwracała na to uwagi. Bezgranicznie pochłonęły ją oczy i uśmiech nieznajomego, jego ruchy i to, że właściwie znajduje się w jego objęciach. Czuła, jakby się unosiła, jakby nie dotykała stopami kamiennej posadzki. To było fascynujące uczucie! Chciała, by ta chwila trwała wiecznie.
Zapatrzyła się w twarz ciemnowłosego. Dostrzegła, że była ona idealna, symetryczna, pełna powagi, a zarazem żartu i obietnicy czegoś niezwykłego. Podobała jej się właśnie ta tajemnica, to niedopowiedzenie. W chwili nagłego przypływu uczuć przylgnęła do niego jeszcze dokładniej, o ile to było w ogóle możliwe. Mężczyzna spojrzał na nią pytająco, lecz w dalszym ciągu nie odezwał się ani słowem. A ona tak pragnęła usłyszeć jego głos, poczuć wibracje z niego płynące, zachwycić się tembrem. Nie dawał jej jednak ku temu okazji uporczywie milcząc. Jednak pragnienie, by powiedział, choć słowo rosło w niej z sekundy na sekundę.
- Kim jesteś? – Nie wytrzymała. Musiała zadać to pytanie. Przez chwilę wydawało jej się, że wszystko zepsuła mężczyzna, bowiem zatrzymał się na moment. Zrobił to jednak tylko po to, by dostosować się do nowego rytmu proponowanego przez głośniki. Już nie byli sami na parkiecie, zrobiło się tam dość tłoczno, a ludzie zachowywali się, jakby w ogóle ich nie dostrzegali – słowem, wszystko było po staremu, czar prysł. Kopciuszek powinien wracać do domu.
Ciemnowłosy jednak obejmował ją dalej nie przerywając tańca. Co więcej – nachylił się nad nią tak, że czuła jego oddech na karku. Dreszcz przebiegł jej po plecach, było jej coraz przyjemniej, nie chciała, by kiedykolwiek przestali być tak blisko siebie.
- Nie poznajesz mnie, laleczko? – Na dźwięk tego głosu otworzyła szeroko oczy. Słuch musiał jej spłatać figla, ON nie mógł tak brzmieć! To nie może być ten idiota, którego poznała wcześniej. To po prostu niemożliwe!
Próbowała się odsunąć, lecz jej nie pozwolił. W dalszym ciągu przyciskał jej ciało do swojego rozkoszując się ciepłem z niego bijącym. Nie zwracał uwagi na to, że ona nie ma ochoty na dalszą część spotkania. Trzymał ją w stalowych objęciach. Teraz jego siła nie wydawała się jej tak pociągająca,