Instynkt (rozdział pierwszy)
ą.
- Jak było wczoraj, kochanie? – Głos dziewczyny brzmiał jak głos dziesięciolatki. Nie czekając na odpowiedź, Claire ciągnęła dalej. – Prawda, że niesamowita? – Wskazała na sukienkę. – Najnowsza kolekcja mojego ukochanego projektanta. Jak misiaczek ją zobaczył, zaniemówił z wrażenia.
- Z pewnością – skomentowała Lisa, lecz dziewczyna zdawała się tego nie słyszeć i ciągnęła dalej swoją dziecięcą paplaninę.
- Miałam wczoraj do ciebie dołączyć, wiesz? – Lisa popatrzyła na nią z lekkim zdziwieniem, ale nie przerywała. Wiedziała, że nie warto tego robić. – Już weszłam do klubu i miałam się do ciebie dosiąść, ale zobaczyłam, jak jakiś facet z tobą gada i... Nie chciałam wam przeszkadzać. Dobrze zrobiłam, prawda? Był u ciebie na noc? Wyglądasz na dość zmęczoną, kochanie. – Odrzuciła tlenione włosy do tyłu i spojrzała na przyjaciółkę z udawanym współczuciem. Chwilę później uśmiechnęła się do niej myśląc, że robi to w sekretny sposób, jakby znała wszystkie jej tajemnice.
Lisa nie wiedziała, co widzi w tej dziewczynie. Była na wskroś przeciętna i dość, nudna, ale nie umiała się jej pozbyć. Od dzieciństwa, odkąd Claire pożyczyła jej swojej łopatki w piaskownicy, trzymały się razem, choć tak naprawdę miały mało wspólnego. Lisa zawsze zazdrościła blondynce powodzenia u mężczyzn, a Claire brakowało wyczucia chwili rudowłosej i umiejętności powiedzenia tego, co się myśli.
- Nie spałam z nim, jeśli o to ci chodzi. – Odpowiedziała zrezygnowana dziewczyna. – Szczerze mówiąc, średnio pamiętam, co się wczoraj działo. – Zarumieniła się.
- No to gratuluję. Zabawa musiała być niesamowita! – Ucieszyła się blondynka – Miło było, kochanie, ale muszę już lecieć.
Lisa spojrzała na zegar stojący przy kominku. Ta dziwna wizyta trwała krócej niż pięć minut. Była zbyt zaskoczona, żeby cokolwiek powiedzieć, lecz wiedziała, że na jej jedno słowo przypadnie milion nic nieznaczących słów Claire.
- Już wychodzisz? – Spytała bez wyraźnego celu.
- Tak, przepraszam. – Szczebiotała w roztargnieniu podnosząc się z kanapy i uważając, by nie zniszczyć sukienki. – Misiaczek na mnie czeka. Pewnie chce... Z resztą, dobrze wiesz, czego on może ode mnie chcieć – mrugnęła do niej porozumiewawczo. – No to trzymaj się, maleńka. Wpadnę wieczorem.
I już jej nie było. Jej krokom towarzyszyło zabawne skrzypienie kreacji. Zanim Lisa zdążyła cokolwiek powiedzieć, Claire już zamknęła za sobą drzwi i pozostawiła dziewczynę samą sobie. Ta przejechała palcami po ognistych włosach i wypuściła powietrze. Nie miała pojęcia, po co zjawiła się ta tleniona wężowa skóra, lecz nie świadczyło to o niczym korzystnym. Zazwyczaj po jej wizytach, miłych oczywiście, lecz nie wnoszących nic nowego, czy ciekawego do jej codziennego życia, nie chciało jej się absolutnie nic. Jakby ta kobieta wysysała z niej całą energię pozostawiając nędzne resztki zaledwie, potrzebne do przeżycia. Istny energetyczny wampir...
Coś jej się jednak nie podobało. Poprzedni wieczór zaczął wracać do niej w urywkach i wydawało jej się, że ogląda stary, zniszczony film pełen dziur. Wróciła do salonu i wygodnie rozsiadła się na kanapie intensywnie myśląc o zeszłej nocy. Pamiętała, że siedziała sama, w nienajlepszym humorze. Przypominała sobie również mężczyznę o beznadziejnie metalicznym głosie mówiącym o jakichś banałach. Potem było coraz gorzej, dziury w pamięci były zaskakujące o tyle, że Lisa pamiętała, iż nie wypiła zbyt dużo. Zamknęła oczy, a przed oczami przemknął jej szereg poodrywanych zdjęć. Próbowała poskładać je w jedną całość, ale nie szło jej zbyt dobrze. Nie mogła sobie wszystkiego przypomnieć, lecz uczucia, jakie wtedy jej towarzyszyły, powoli zaczęły wracać, do jej świadomości. Wśród nich rozpoznała zniechęcenie, strach, oszołomienie i coś, czego nie mogła zidentyfikować. Postanowiła jednak nie przejmować się tym zbytnio. W końcu nie ona jedna i nie o