Instynkt (rozdział pierwszy)
statnia przekonała się na własnej skórze, co oznacza powiedzenie o zerwanym filmie.
Z rozmyślań kolejny raz wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Pewnie Claire czegoś zapomniała... – Mruknęła do siebie i z ciężkim sercem podeszła do drzwi. Zajrzała przez wizjer, lecz nikogo nie zobaczyła. „Dziwne” pomyślała, lecz wrodzona ciekawość zwyciężyła. Przekręciła klamkę i pociągnęła ją do siebie. Za progiem stał niski, łysawy, starszy pan z uśmiechem od ucha do ucha i gazetą w ręku. To był dozorca, a ona już wyobrażała sobie jakieś widma. Uśmiechnęła się na jego widok.
- Dobry dzień, panno Dixon.- O ile to możliwe, na jej widok jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Mało jest ludzi, którzy potrafią się cieszyć każdą, nawet najdrobniejszą chwilą. Dozorca do takich należał. Lisa pomyślała, że ma wielkie szczęście mogąc go znać.
- Witam, panie Dump. Nie musiał pan przynosić mi gazety, ale bardzo panu za to dziękuję.
- Zawsze panience przynoszę i to się nie zmieni. Jak się panienka czuje? – W jego oczach dostrzegła prawdziwą opiekuńczość i obawę.
- Bardzo dobrze. – Skłamała, lecz wypowiadając te słowa uśmiechnęła się do mężczyzny. – Dziękuję panu za troskę.
- Niech panienka lepiej podziękuje lepiej temu młodzieńcowi, który panienkę tu przyniósł.
- Słucham? – Lisa wpatrywała się w niego, jak zaczarowana.
- Tak, tak. Bardzo miły, młody mężczyzna. Niósł panienkę po schodach na dziewiąte piętro, bo się winda zepsuła. – Staruszek był bardzo przejęty. – Dałem mu klucz od mieszkania panienki, mam nadzieję, że się na mnie panienka za to nie pogniewa.
- Ależ skąd, ależ skąd. – Dziewczyna usiłowała sobie przypomnieć cokolwiek, co mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć słowom staruszka. Ciągle jednak napotykała tę straszliwą, irytującą pustkę.
- To dobrze, bo nie lubię, jak panienka się gniewa na starego Dumpa. A ten młodzieniec, to się dopiero bał o panienkę. Chciał nawet tu nocować, ale powiedziałem, że wszystko jest już z panienką dobrze.
- Och, dziękuję panu, naprawdę dziękuję. – Mówiła z lekkim lękiem.
- Młody mężczyzna przyjdzie do panienki za godzinę, ma panienka czas na przygotowanie. – Mrugnął do niej porozumiewawczo i zostawił ją w stanie totalnego zdziwienia. Jaki młody mężczyzna? Jakie wnoszenie po schodach? Jakie przygotowanie? O co chodzi?
- Niech mnie ktoś przytuli... – Szepnęła do siebie skołowana.
***
Przez kilkanaście minut stała przed zamkniętymi drzwiami, jak zaklęta w słup soli. Nie wiedziała, w co ma wierzyć – czy w to, co powiedział stary Dump, czy w swoją, mocno niepewną i dziurawą wersję wydarzeń. Gdy już postanowiła przyjąć wersję dozorcy za bardziej prawdopodobną, zaczęła się zastanawiać, co tak naprawdę się wydarzyło. Dlaczego jakiś „młody mężczyzna” wniósł ją po schodach? No tak, winda się zepsuła, ale to nie zmienia faktu, że sama mogła na nie wejść. Umarłaby po drodze, ale pewnie kiedyś by weszła lub zasnęła wchodząc. Co się działo? Skąd ta troska w oczach staruszka... Musiało być z nią naprawdę niezbyt dobrze.
Nagle oprzytomniała. Dump powiedział, że ma godzinę na przygotowanie się. W panice spojrzała na zegar. Nie miała zbyt wiele czasu. Wciąż rozmyślając o tajemniczym nieznajomym skierowała się do łazienki, po drodze zrzucając z siebie ubrania. To, co usłyszała od portiera drażniło ją, nie chciało zostawić w spokoju. Im bardziej próbowała przestać o tym myśleć, temat powracał ze zdwojoną mocą.
Weszła pod prysznic z nadzieją, że wraz z ciepłem i pięknym zapachem przestanie się denerwować. Przez chwilę owszem, działało. Zatraciła się w marzeniach. Do jej wyobraźni jednak, wkradł się sen, który śniła. O klubie, tańcu i tym dziwnym mężczyźnie z metalicznym, okropnym głosem. Wypuściła powietrze, otworzyła oczy i stwierdziła, że to będzie naprawdę ciężki dzień. Szum wody wydawał się jej spotęgowanym odgłosem ogromn