Hala Numer Pięć

Autor: go24
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Kolejnym miejscem, które potwierdzało opowieść była wielka dziura w siatce niezdarnie załatana drutem kolczastym. Miała około dwóch metrów wysokości i czterech pięciu długości. Maciek starał się nie patrzeć, powtarzając sobie, że to nic nie znaczy, jednak co trochę odwracał głowę w kierunku siatki. Wiktoria i jej chłopak raczej zdawali się nie być zadowoleni ubocznymi atrakcjami spotykanymi po drodze. Ciągle rozmawiali o tym, co mogą zobaczyć na miejscu, mieli nadzieję, że potwierdzi się makabryczna historia. Krzysiek jak zawsze szedł pierwszy. Cieszył się, że ma, czym potwierdzić swoją opowieść. Chciał nastraszyć Maćka, wszędzie gdzie bywali go straszył. Tym razem jednak sam również zaczynał się bać. Każdy dowód, jaki znajdował po drodze potęgował jego strach. Starał się nic po sobie nie okazywać. Szedł pewnym krokiem i ciągle się uśmiechał. Historia fabryki nie była jego wymysłem, opowiedział mu ją straszy brat, kiedy byli jeszcze dziećmi. Często opowiadał mu różne straszne historie na noc. Krzysiek to lubił, ale tej historii naprawdę się przestraszył. Nie mógł spać przez jakiś czas, a gdy już zasnął to budził się z krzykiem. Często miał koszmar, że słyszy ludzi i widzi płonącą halę, a za chwilę wszystko gasło i z popiołów wychodziły spalone zwłoki, wtedy zawsze się budził. Przez pewien czas brat podsycał jeszcze jego strach wmawiając mu, że straszny dyrektor uciekł i poluje teraz na dzieci. Przestał go straszyć tą i innymi historiami, kiedy mały Krzysio poskarżył się tacie, a tan sprał starszego syna na kwaśne jabłko. Z wiekiem Krzysiek przestał bać się takich historii, a o tej zapomniał nawet. Przypomniała mu się kiedy uznali, że tu przyjadą, ale koszmary z dzieciństwa zaczynały się odradzać im dłużej był w tym miejscu. Czuł, że się boi, ale zdawał sobie sprawę, że nie może tego okazać.

            Hala numer pięć. Wyszli za róg budynku. Przed ich oczami znajdowała się jedynie siatka odgradzająca teren fabryki, a za nią była góra piachu. Przeszli kawałek dalej, żeby widzieć budynki po drugiej stronie, hala numer sześć i za nią kolejne cztery. Po jedenastej hali nie było śladu. Stali przed siatką wpatrując się w górę piachu, wszyscy czuli się zawiedzeni. Nawet Maciek po za ulgą czuł rozczarowanie, podświadomie liczył chyba, że jednak coś zobaczy. Usłyszeli za sobą delikatne pstryknięcie i wszystko wokoło się rozjaśniło. Wszyscy czworo odwrócili się niemal na komendę, na twarzach malował im się strach. Stał przed nimi mężczyzna około trzydziestki w skórzanej kurtce z aparatem w ręku.

- Cześć mam na imię Maks – mężczyzna uśmiechnął się i ruszył w ich kierunku z wyciągniętą ręką – Chyba się mnie nie boicie?

- My? Nie. Jasne, że nie. – pierwszy odezwał się Piter, szturchnął łokciem Krzyśka. Przywitali się z nieznajomym fotografem – Ja jestem Piotrek, to jest Wiktoria, Krzysiek i Maciek. Brama była uchylona, a my chcieliśmy tylko się rozejrzeć, nic nie zrobiliśmy.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
go24
Użytkownik - go24

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-12-14 08:32:23