Hala Numer Pięć
- To chyba Maks, tak mi się wydaje. –
powiedział niepewnie, postać zdawała się być podobna do niedawno poznanego
fotografa – Jak ona tam dotarła tak szybko? – Krzysiek zastanawiał się, przecież
przed chwilą jeszcze Maks był obok i robił im zdjęcie, a teraz jest jakieś
dwieście metrów dalej. Gdyby biegł to by go usłyszeli, a przemykając na palcach
tak szybko by tam nie dotarł. Do tego musiałby się wkradać od tyłu do hali i
przechodzić przez całą jej długość. To nie miało sensu.
Jego
rozmyślania przerwał kolejny flesz, tym razem znacznie bliżej. Kiedy wzrok
wrócił do normy zobaczył ciemną postać idącą w ich kierunku. Wiktoria na widok
nieznajomego zaczęła piszczeć, po czym bez namysłu zerwała się do biegu
zostawiając kolegę samego. Krzysiek chciał dać krok do tyłu, ale się
przewrócił. Kątem oka dostrzegł jak Wiki wbiega do hali, w której powinien być
Piter. Wiedział, że musi się o siebie zatroszczyć sam. Podpierając się na
rękach cofał się, aż poczuł, że plecami dotyka uchylonych drzwi do magazynu.
Nieznajomy nie śpieszył się, szedł wolnym krokiem w jego kierunku. Krzysiek
dostrzegał uśmiech na jego twarzy. Chłopak naparł plecami na drzwi i wśliznął
się do magazynu. Zatrzasną je i zastawił sobą. Wiedział, że nie ma szansy
uciec, jedyną możliwością było zabarykadowanie się i czekanie. Szczęście w
nieszczęściu, że drzwi otwierają się do wewnątrz, pomyślał, gdyby nie to nie
miał bym szansy się zabarykadować. Po chwili zaczął się śmiać w duchu. Uciekł i
zabarykadował się, chociaż nie miał pojęcia, kto jest na zewnątrz. Może to
jakiś inny fotograf, który też chciał zrobić zdjęcia nawiedzonej fabryki. Ten
tok myślenia przerwał mu hałas dochodzący z głębi magazynu. Zobaczył, że na
ścianach pojawia się delikatne małe światełko, które bardzo szybko rosło,
zdawało się dochodzić z podłogi. Po chwili do światła dołączyły kroki, wyraźny
hałas męskich, bardzo pewnych kroków. Później światło przeniosło się na niego,
było bardzo mocne, Krzysiek starał się zasłonić ręką oczy. Źródło tego światła
wyrosło spod ziemi i zdawało się do niego zbliżać. Strach go sparaliżował. Nie
był w stanie ruszyć się, nawet nie potrafił wydać z siebie głosu. Światło
zatrzymało się przed nim. Podniósł oczy i zobaczył ciemną postać z podniesioną
ręką, która szybko opadła w jego kierunku. Coś twardego uderzyło go w szczękę,
rozległ się przeraźliwy trzask, później następna uderzenie, tym razem w środek
głowy. Krzysiek nie wiedział, co się stało, czuł jak szczęka mu pękła i
większość zębów wyleciała, ból był nie do zniesienia, drugie uderzenie
sprawiło, że niemal stracił przytomność. Trzecie przyniosło już tylko ulgę i
ciemność.
xxx
Wiktoria
wbiegła do hali numer pięć nie patrząc pod nogi. Nie widział gdzie biegnie i
nie obchodziło jej to. Miała w głowie tylko jedną myśl, uciec od tej dziwnej
postaci. Przemierzała kolejne metry umiejętnie omijając przeszkody na ziemi,
kiedy wyrosła przed nią jakaś postać i uderzyła ją w twarz. Dziewczyna upadła
na podłogę uderzając głową o beton, pociemniało jej przed oczami, poczuła w
ustach znajomy miedziany smak krwi. Przechyliła głowę i splunęła, ślina
zmieszała się z krwią. Plunęła drugi raz czują coś niewielkiego i twardego
znajdującego się w ustach, tym razem ze śliną po za krwią wyleciał ząb. Oczy
nabiegły jej łzami. Postać chwyciła ją za ramiona i zaczęła podnosić.