Gumka
-Udało się przynajmniej?
-Absolutnie nie.
Dziewczyna zaśmiała się przymilnie. Był to dla Edwarda niesamowicie dobry znak. Twierdził, że jeśli droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek, bądź coś w jego okolicy, to droga do serca kobiety prowadzi przez uszy. A sygnałem, że się powiodło najczęściej jest uśmiech. Postanowił zatem zadziałać, szarmancko wziął drugi kieliszek i podał kobiecie. Zrobił to w wielkiej nadziei, że już zapomniała jego innych, nietuzinkowych wyczynów. Oczywiście, zapobiegawczo układał w myślał wersję wydarzeń, która umożliwiłaby mu wybrnięcie z tej grząskiej sytuacji. Obecnie jego myśli krążyły od delikatnego problemu z dyskiem do zaawansowanego raka kręgosłupa.
Rozmawiali dosyć długo. Kobieta okazała się znajomą właściciela galerii i wielką fanką wyrafinowanej fotografii. Informacje te momentalnie dodały Edwardowi szarmanckich skrzydeł, ponieważ oznaczały parę rzeczy. Po pierwsze kobieta nie była ani bogatą snobką ani towarzyszką bogatego snobka, a po drugie dzięki jej zainteresowaniom, nić porozumienia mieli zapewnioną.
Edward czuł się przy tym swobodniej niż kiedykolwiek. Nie obawiał się żadnego głupiej przeszkody. I nie miał rąk w kieszeniach.
Rozmowa toczyła się gładko, niewymuszenie i lekko, a dziewczynie świeciły się oczy. Wydaje się, że błyszczące oczy są jedynym namacalnym dowodem na istnienie zauroczenia. Oczywiście jeżeli spróbujemy go pomacać zostaniemy wyzwani od kretynów, więc możemy się tylko przyglądać tym małym światełkom.
Nastał kulminacyjny moment rozmowy gdy Edward powinien zadać pewne pytanie. Chciał zrobić to w miarę szybko, zanim zemdleje, zwymiotuje, albo zrobi jedno i drugie w odwrotnej kolejności. A nie mógł przecież dopuścić, do zapaskudzenia jej sukienki.
Wbrew swoim wszelkim oczekiwaniom, na wysuniętą przed chwilą propozycję usłyszał zgodę.
I co teraz?
Apartament Edwarda był godny uwagi. Był jasny, przestronny z wielkimi oknami i ścianami w kolorze chmur, gdy zachodzi słońce. Rzecz jasna prawie nie było widać koloru, gdyż prawie każdą powierzchnię wypełniały zdjęcia i mnóstwo mebli obitych bambusem. Te ostatnie świadczyły o dobrym smaku i zarazem o tym, że w ich doborze ktoś właścicielowi pomagał.
Edward od początku tej części wieczoru nie był pewien swoich słów, ani tego co dokładniej robił. Wydawało mu się jednak, że jedno i drugie wychodziło mu całkiem zgrabnie. A czy było tak naprawdę, czy tylko mu się zdawało, okaże się następnego dnia.
Sytuacja rozwijała się dosyć gwałtownie. Przyśpieszała proporcjonalnie z rytmem bicia serca głównego bohatera. Po chwili postanowił włączyć muzykę. Chwilę się wahał, ponieważ jej dobór do osoby i otoczenia bywa bardzo znaczący. Tak naprawdę, nic nie nastraja ludzi tak jak dobrze dobrane dźwięki. Muzyka momentalnie potrafi zmienić humor. Jest w stanie pobudzić melancholika w listopadzie i uspokoić napalonego choleryka w czerwcu. Dlatego najczęściej ten kto trzyma gitarę w towarzystwie, ma największą władze.
Ręka Edwarda na chwilę zadygotała przed półką z płytami, bojąc się pomylić nastrojowość z kiczem. Nie miał pojęcia czy wybrać coś romantycznego czy podniosłego, relaksującego czy elektryzującego. Zdecydował się puścić cokolwiek i najwyżej przeprosić.
Pokój wypełnił włoski tenor
-Ślepy śpiewak - rozpoznała.
-Ślepy to jest dresiarz z wybitym okiem, a on jest niewidomy.- odpowiedział starając się nie przekroczyć granic żartobliwego tonu.
Po tym podszedł do barku i rozpoczął przedstawienie. Rzucił, niemal przez ramię szarmanckie pytanie na co kobieta ma ochotę. Nie zaproponował jednak niczego. Wiedział, iż jego hobby jakim była alkoholizacja zaawansowana może bez przeszkód zaspokoić wszelkie kaprysy. Oczywiście nie w postaci pełnych butelek, co jest drugą stroną tego zainteresowania.