Gumka
Edward mówiąc krótko, nie pasował tutaj. Był jednak w swojej dziedzinie ekspertem, którego obecność na balu w galerii fotograficznej była wskazana. Miał dziwne wrażenie, że przy każdej rozmowie z gośćmi jest wyceniany, jakby pod koniec miano go licytować razem z zdjęciami. A nie uśmiechało mu się spędzenie reszty życia jako żyjąca zabawka jedząca kawior w przebraniu królika przykutego do kaloryfera. Nie pasowałoby mu to nawet jeżeli miałby być zamknięty w bogatej willi, ponieważ kaloryfery wszędzie są takie same.
Edward miał już dosyć zdawkowych pytań lub szpanerskich wywodów którymi rzucała mu w twarz męska część gości. Podejrzewał, że robili to tylko by zamanifestować swoją wyższość w oczach okolicznych dam. Jednak Edward był fachowcem i pasjonatem, a takiego nie da się zagiąć podręcznikową wiedzą. Niemal za każdym razem poddawał się złej pokusie i ośmieszał tych „zaściankowych szlachciców”, permanentnie szlachtując ich dumę. Robił to z pełną premedytacją, uznając że wytrzyma jakoś brak ponownego zaproszenia do tejże galerii.
Po tym zszedł na chwilę z posterunku by zgarnąć swój profit w okolicach bufetu. Nie myślał jednak o spijających wino kobietach, tylko o jedzeniu. Przynajmniej na razie, bo jego wzrok coraz bardziej niedyskretnie padał na fizyczne walory pań. Relatywnie z bufetem, damy wygrywały w atrakcyjności, ponieważ stoły oferowały głównie pochodne robaków, jak krewetki czy małże. Należały więc do tych rzeczy, które się jedynie smakuje a nie wącha, czy ogląda. Zresztą, w określonych warunkach z kobietami jest podobnie.
Dodatkowo, menu określa się w takich miejscach wedle atrakcyjności samego spożywania. Ma być one estetyczne, szybkie i nieuciążliwe, a nie smaczne. W gruncie rzeczy, do jedzenia nadawały się głównie korki zrobione z posiatkowanych, trudnych do nazwania kostek.
Przynajmniej wino było w miarę dobre. A wręcz przepyszne, jak osądził Edward „całując się” z płynem. Delikatnie obracał go po języku, wyczuwając wszystkie niuanse i aspekty smaku. Emanował naturą zmysłowca ciesząc się każdą kroplą winnej esencji.
- Smakuje? - Usłyszał Edward. Odwrócił się powoli w stronę nowego rozmówcy, spojrzał i przeszedł go prąd. Widział już kiedyś tę twarz. I te niesamowite piórka w uszach. Przypomniał sobie te kolczyki, oraz powiązany z nimi moment, który pozostanie na długo w jego pamięci.
-Nawet bardzo - odpowiedział niby swobodnie. Nie pytaj czy się spotkaliśmy, zapragnął w duchu.
Nie pytaj. Nie pytaj. Nie pytaj.
-Spotkaliśmy się już, prawda?
Jasna cholera.
-Tak, nawet niedawno. W tutejszym starym centrum. - Przyznał.
-Pamiętam, odrobinkę dziwnie się zachowywałeś.
Dziewczyna uśmiechnęła się przy tym, co Edward przyjął z niewypowiedzianą ulgą,
-W pewnym sensie byłem w pracy. Czasem trzeba wystawić się na pośmiewisko by stworzyć coś godnego uwagi- Usprawiedliwił się i na znak wyjaśnienia pokazał ręką okoliczne dzieła.