Gumka
Wedle przewidywanego scenariusza tego wieczoru nie zwrócił się w kierunku wino-teki, tylko do źródełka pełnego kolokwialnej „gorzałki”. Trzeba dodać, że był to gest dosyć optymistyczny.
Dziewczyna rozsiadła się ukazując znad szala lub chustki (cokolwiek to było) nagie ramiona. Całkiem ładne, krągłe i opalone. Oparła głowę na dłoniach, zamknęła oczy i wyraźnie zadowolona z tego co sobie wyobraziła, podała nazwę drinka. Edward uśmiechnął się, przez moment ciesząc uszy jej głosem. A potem uświadomił sobie, że nie ma powodów do śmiechu bo nigdy nie słyszał takiej nazwy. Oczywiście zamaskował to, wysilając swój talent aktorski. Powiedział tylko coś stosownego, tłumacząc że musi pójść do kuchni.
Zamknął drzwi i nie popadając w skrajną histerię, mimo że byłaby ona jak najbardziej na miejscu, zaczął kombinować. Do niewiedzy nie pozwalała mu się przyznać męska duma. Ta sama która uważała umiejętności Alfy i Omegi za pakiet podstawowy. Było to błędne przeświadczenie, twierdzące iż kobietom imponuje tylko profesjonalizm, a każdy męski błąd powinien skończyć się otwarciem brzucha przy pomocy maczety. Wedle tego, prawdziwy mężczyzna nigdy nikogo nie spyta o drogę, chyba że byłaby to kwestia życia i śmierci. A nawet wtedy, po usłyszeniu odpowiedzi powinien krzyknąć „przestań mnie pouczać!” i rąbnąć delikwenta w twarz.
Z stresu wybawił go szybki i szablonowy pomysł. Musiał skorzystać z internetu. Lecz komputer leżał w gabinecie, a po drodze do niego znajdowała się zasłuchana dziewoja.
-Albo wszystko, albo nic - szepnął - Czas sprawdzić czy wśród moich przodków był jakiś wojownik ninja.
Edwarda zachęciły do tego pewne warunki. Dziewczyna na pewno nie była stuprocentowo trzeźwa (bo inaczej by tu nie przyszła), a w dodatku leżała na kanapie tyłem do miejsca którym miał się przekradać.
-Jak cień! - mruknął i rzucił się na puchaty dywan. Powoli wypuścił powietrze z płuc i zaczął się przekradać, używając do tego palców rąk i stóp. Musiał być przy tym błyskawiczny, dziewczyna nie mogła się przecież znudzić.
Zgrabnie ominął stojący na jego drodze stolik i nie poruszył żadnego z oczekujących na zawieszenie obrazów. Był niemalże całkowicie niewidoczny. Gdy dotarł do zamkniętych drzwi gabinetu, wstrzymał oddech i wyrywając rękę ze stawu, dosięgnął i przekręcił ich gałkę. Oczywiście starając się, przy tym pozostać płasko na ziemi. Przekroczył próg i zerwał się na równe nogi. Pomyślał chwilę, po raz pierwszy od przyjścia do domu, i wrzucił laptop do plecaka. Przymocował go ciasno do pleców i ruszył z powrotem, przyśpieszając niemożliwie gdy usłyszał ziewnięcie dziewczyny.
Po sekundzie już był w kuchni. Gdy komputer się uruchamiał, próbował bezszelestnie przygotować wszystko to co mogło okazać się przydatne. Niestety nie zaczął tego wystarczająco zgrabnie i musiał wyszeptać paciorek, by głos śpiewaka zagłuszył dźwięk pękającej szklanki. Usiadł do komputera, włączył przeglądarkę i zgłupiał, uświadamiając sobie że zapomniał jakie było kobiece życzenie. Powoli starał się przypomnieć sobie wszystko co mówiła, walcząc z czasem dzielącym go od chwili, gdy ta poprosi o taksówkę. Nie przyszło mu to łatwo, ponieważ kobieca uroda nader często zamyka męskie uszy. Po chwili jego neurony, wbrew swemu zwyczajowi, zadziałały i przypomniał sobie wszystko. Teraz miał tylko nadzieję, że włoski tenor zagłuszył jego dosyć głośne „Juhuu!”.