De profundis clamavi at te, Domine
i piękna? -
- Nie zauważa ksiądz, że ta dyskusja powoli zmierza donikąd? -
- Nie, ja tylko próbuję panu uświadomić, że pewność zabija myślenie. Wszelka pewność. Zdarza mi się wątpić w Boga.-
- O, tak myślałem, że z głupcem nie rozmawiam. Ale, skoro wyszedł pan za ostrokół, to czemu z piskiem wrócił? Strach? -
O dziwo, sygnalizator zamilkł. Trafiłem?
- Człowiek bez Boga jest samotny, panie Geta.-
- Z Bogiem też. Bóg jest tylko w pańskiej głowie. -
- A jeżeli nie? A proszę przyjąć na chwilę, że to ja mam rację. Niech pan też wyjdzie za swój płot. Co pan teraz widzi?-
Co widzę? Jeżeli, ten przedwieczny, upierdliwy zgred z brodą naprawdę siedzi na Edenie czy gdziekolwiek... Jeżeli patrzy przez teleskop z grubaśnym notesem we wszechmogącej łapie i zapisuje, linijka po linijce moje "grzechy"... To mam tam chyba oddzielną zakładkę.
- Widzę, że mam naprawdę ciężko przerąbane. A skoro tak, to nie ma się już co starać. -
- Bóg jest miłosierny. Wszystko wybacza, niech pan nie słucha defensorów. -
- I co z tego? Nawet gdybym teraz dostał świra, uwierzył, wyjechał do któregoś Artanatu i został mnichem...-
Hehe, co by nie mówić, kumplom szczęki by opadły do samej ziemi.
-... to wtedy rzeczywiście zostanę sam. Moja rodzina, przyjaciele, towarzysze broni... Wszyscy to ateiści. Stracę ich na zawsze, w prawdziwym świecie, i w tym "edeńskim".-
- Bóg to panu zrekompensuje.-
- Nie, dziękuję. Nie przekreślę całego mojego życia. A teraz pan - co, jeśli Boga nie ma? Jesli to tylko ułuda? -
Cisza. Ale namieszałem księżulkowi w głowie.
- Wtedy nic, absolutnie nic nie ma sensu. Żyję po nic. Umrę po nic. O świcie, o zmroku i przy każdym zaćmieniu gadam do siebie jak wariat, codziennie o północy odprawiam komiczne rytuały nad kawałkiem opłatka, czytam otumanionym głupcom archaiczne izraelskie poematy i śpiewam stare piosenki. Z drugiej strony, wtedy pan jest równie żałosny.
- O, a to czemu? -
- Z uporem godnym lepszej sprawy próbuje mnie pan przekonać mnie, żebym zmienił piosenki i rytuały. Żebym od rana do nocy dyskutował o tym, iż nie ma sensu dyskutować, żebym żył, bo tak każe mi instynkt, żebym oglądał świat świadom jego kompletnej wobec mnie obojętności. Sądzi pan, że jest ode mnie lepszy - ale co znaczy "lepszy", skoro nikt, poza nami, tego nie ocenia? Mój sposób życia równie komiczny jak pański. Ja noszę zielone i białe szaty - pan szkarłatne i czarne. Ja wieczorem się modlę - pan o tej samej porze z wyższością myśli o swej wolności. Pan staje z różdżka do boju po jednej stronie barykady - ja po drugiej - sensu w tym tyle, co nic, w życiu, walce, śmierci. Przyroda ma w głębokim poważaniu istnienie, zachowanie i poglądy nas obu. Tchórz, bohater, uczciwy i nikczemnik - obojętnie wedle jakiej moralności - jest tylko chodzącą kupą mięsa. -
- Mnie nic nie wiąże na sznurze. Ja nie muszę marnować życia na rytuały... -
- Jeśli modlitwa czy dekalog są dla chrześcijanina przykrym obowiązkiem, a nie radością, to rzeczywiście niech je porzuci; Bogu są one obojętne tak samo, jakby ich nie czynił. Zresztą - czy pana nie wiąże na sznurze kultura? Prawo, urzędowy ateizm, ideologia, zwyczaje, nawyki myślenia, oczekiwania innych, moda? Nie jest pan wolny. -
- Pan ma tak samo, i religię na dodatek.-
- Czym ateizm różni się od dowolnej religii? Funkcjonalnie? Macie zespół wierzeń - może pan zaprzeczy? Jesteście głęboko przekonani o nieistnieniu Boga. Obojętnie, jaki by nie był wszechświat, przyjmiecie każde wytłumaczenie, byle nie uwzględniało Boga. Te wierzenia determinują wasze poglądy, wasze postrzeganie świata. Macie swoje rytuały - nawet nie dostrzegacie ich skostniałości, sztuczności. Maje swoją moralność - bez nadprzyrodzonego uzasadnienia, ale działa. Macie swoich kapłanów - nieformalnych, ale jednak; to już nie te naiwne czasy pierwszych ateistów, gdy każdy był sobie samemu myślicielem i filozofem, teraz tłum tylko powtarza to, co powiedzą wybra