Dalei... "Po stronie cienia"

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Spojrzała, jak na idiotę. Odwzajemniłem się jej wykrzywieniem ust. Roześmialiśmy się.

- Joanno… czy my potrafimy ze sobą rozmawiać?

- …Nie wiem.

- No właśnie.

- Nie wiem – powtórzyła. - Czuję się przy tobie… trochę wciśnięta do ciemnego kąta. Jesteś dużo starszy… Sporo już doświadczyłeś…

- Ale to może być interesujące. Ty, i ja. Wiem, ze możemy się od siebie wiele nauczyć.

- Chyba tak… Ale…

- Wiem wiem. Jestem dużo starszy. I choć, dla tejże nauki, nasza różnica wieku jest atutem, to, dla mej obecności przy tobie – jest parszywie wielkim minusem.

- Nie przesadzaj. Zaczynasz pieprzyć. Bo pomyślę sobie, ze użalasz się nad sobą, jak skrzywdzone dziecko. Nic na to nie poradzisz. Biologii nie oszukamy. Lubię cię, dużo mi pomagasz…ale… - Umilkła.

- Dokończ.

- Masz zbyt duże wyobrażenia… co do mnie.  Kiedyś ci powiedziałam…Nie chcę tego powtarzać… Ja naprawdę cię bardzo lubię.

-  Do diabła! Przecież wiem. Nie sprowadzaj naszych kontaktów do mej niezaspokojonej chuci, i dybania na twoją cnotę. Kurwa! Bo ci żyłka pęknie od tych myśli.

Twarz Joanny stała się spięta. Nic nie odpowiedziała. Nie patrzyła na mnie.

- Przepraszam… Głupio się zachowuję. Ale…

- … Co?

- Jesteś dużo młodsza, i…

- No i?...

- Czuję się przy tobie… trochę wciśnięty do ciemnego kąta.

Patrzyliśmy na siebie, trochę ze zdziwieniem, ale i głupio, i zaczęliśmy się śmiać.

- Dobrze. -  Coś tym słowem zatwierdziłem. Nie wiem, co to miało znaczyć, ale chciałem zakończyć jakiś etap… chyba… cierpiętniczy. Oczywiście, odnoszący się do mnie. Choć i Joanna, będąc ze mną - gdy  do niczego nie byłem jej potrzebny – pewnie się przy mnie męczyła. Ciekawiło mnie to. I przygnębiało. Bo zbyt dużo było tu niedomówień, a i zbyt dużo oczywistej prawdy. -  Tak… - westchnąłem. I już miałem pustkę w głowie.

Z tej nagle zapadłej ciszy wybawił nas donośny głos Matki:

- Wiecie jak pięciu policjantów wkręcało żarówkę?

- Mirek, stare to i z brodą. – Matka był oczytany, z pasją słuchał muzykę poważną, miewał mądre przemyślenia, ale często rechotał przy idiotycznych kawałach, głównie o policjantach, i tam gdzie sprawa dotyczyła seksu. – To ja ci opowiem, też kawał z brodą, ale ciut mądrzejszy. Posłuchaj: przez pustynię wędruje misjonarz i spotyka lwa. Przerażony pada na kolana, składa ręce jak do modlitwy, i prosi:  „Boże, spraw, by ten lew zachował się po chrześcijańsku.” Po tych słowach lew pada ja rażony piorunem na tylne łapy, a przednie składa jak do modlitwy, i prosi: „Boże. Pobłogosław ten dar, który będę zaraz spożywał.”

- Dobry – zarechotał. Ale znałem go.

Nasze głosy swobodnie krążyły po mieszkaniu, bo było małe, a drzwi od pokoju Joanny otwarte, zaś pokój Mirka obok – bez drzwi.

Wstałem. Stanąłem w progu pokoju Matki.

- Jesteś głodny? Może jakąś kanapkę zrobię?

- Z chęcią – ożywił się.

Przechodząc do kuchni, odezwałem się do Joanny.

- A może jeszcze coś zjesz?

- Nie, dziękuję. Pić mi się chce, ale nie ma już wody mineralnej. Może… herbatę? Możesz mi zrobić?

- Oczywiście. Potem skoczę do sklepu.

- Nie musisz.

- Wiem, Joanno. Nic nie muszę.

- Dziękuję.

- … Poza tym, przejdę się… A może i ty?

- Nie, nie… Matka musiałby zostać z Oliwią.

- W porządku.

 

3.

 

Szedłem do Biedronki, obok przystanku tramwajowego, przy Zabrzańskiej. Mogłem bliżej. Ale spacer był mi potrzebny, a choć wracając, spacerek i tak będzie mi pisany, to teraz chciałem być sam, nim powrócę do Joanny.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38