Dalei... "Po stronie cienia"
Cały dzień padał deszcz. Co rusz się o tym przekonywałem patrząc w okno lub wychodząc na balkon. Czekałem… Kurs autobusem do Centrum, potem zakup kwiatów na Rynku, i piechotą na cmentarz.
Ostatnio, gdy żegnałem znajomego, jednego z wiarusów, który załapał się na bieszczadzkie walki – padał cicho śnieg. Ale w tym dniu, gdy miałem iść na pogrzeb kolegi – cały dzień lał deszcz.
Ogoliłem się, zerkałem w lustro. Oczy wyblakłe jak echo tysiąca losów zrównanych w jednym dole.
Gdzieś zgubiłem parasolkę, a deszcz nie ustawał.
No i nie poszedłem.
Od dawna życie – płoche, muszę dzielić jednym kieliszkiem wódki z wrogiem? Ze sobą? No to wypiłem pod wieczne odpoczywanie tego, który odszedł do niebieskiej tancbudy.
…Upichcę ten obiad, karbinadle, ziemniaczki z tłuszczykiem, i z kiszoną, zasmażaną kapustą. Taki, jaki Matka sobie wymarzył. Potem trochę pobawię się z Oktawią. I sobie pójdę.
Następnym razem zaciągnę Mirka do Katowic, do nowej filharmonii. Na pewno się ucieszy. Cudowna akustyka. Może Joanna się przyłączy?
VI