Czarna Kompania

Autor: Divide
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

                                                                     ***

- Czarna Kompania? Myślałem, że ich wybili w trakcie wojny?

- podobno nie wszystkich. Słyszałem, że dwie z ich siedzib przetrwały. Ci na południu nawet o wojnie nie słyszeli – dlatego wciąż żyją. Jest jeszcze ta na wschodzie. Zniszczono ją niemal doszczętnie.

- W jaki sposób? Przecież partyzanci nie doszli aż tak daleko. Dotarli ledwie do granic Hennel i zostali rozbici...

- Tak, właśnie przez Czarną Kompanię, jednak wybito tam ponad połowę z nich. A wiesz dlaczego? Bo naszych przeraziła liczebność wroga i uciekli gdzie pieprz rośnie! - Huknął ten drugi, z rozmachem waląc w stół z rozłożoną stertą papierów. - …Czekaj, chyba się budzi!

- Wstawaj śpiąca królewno! – zawołał kpiąco.

Derian przetarł powoli oczy. Dźwięki dookoła stawały się coraz głośniejsze. Gdy przestał widzieć podwójnie, wstał i roztarł zdrętwiałe kończyny. Musiał tu już być przynajmniej kilka dni. Bo pulsowanie w potylicy ustało.

- Naprawdę, ci strażnicy nie są zbyt bystrzy – stwierdził, patrząc na mapę z sztyletem wbitym dokładnie w miejscu Stoneange.- dopiero teraz zorientowali się skąd jestem.

- Chodź tu długowłosy! Gubernator chce cię widzieć.

Kiedy zakuli mu ręce w ciężkie, żelazne kajdany, wyprowadzili go z celi. Najpierw szli przez długi, wąski i słabo oświetlony korytarz. Później, gdy hol zaczął się rozszerzać, weszli do pomieszczenia z depozytem. Przy ceglanym kominku, w którym trzaskał wesoło ogień, na drewnianym taborecie siedział kolejny z żołnierzy. Przegrzebywał wielki, mosiężny kufer w poszukiwaniu nowych zdobyczy, świeżo skonfiskowanych więźniom. Z jednej strony skrzyni wystawał błyszczący, srebrzystoczarny miecz półtora ręczny miecz, z rękojeścią obwiniętą długim ,stalowym łańcuchem. Potem szybkim krokiem po schodach do góry, opromienionych jedynie światłem wpadającym przez kraty w drzwiach. Jeden z żołdaków otworzył drzwi i wepchnął skazańca do obszernego pomieszczenia. Na końcu sali na ścianie, nad kominkiem wisiały flagi Brumy, przedstawiające czerwonego gryfa na czarno-białej szachownicy. Po obu stronach sali stały komody zawalone książkami i różnorakimi aktami. W centrum pokoju stało biurko, za którym siedział rosły człowiek w bogato zdobionym stroju. W oczy rzucała się śnieżnobiała koszula i czerwona, aksamitna kamizelka. Przerzedzające się już włosy, świadczyły o podeszłym wieku mężczyzny. Spojrzał na Łowcę twardym wzrokiem. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Usiądź. - powiedział smutnym, dudniącym głosem.

Mężczyzna podszedł powolnym krokiem. Nie był pewny co go czeka, ani z jakim typem człowieka ma do czynienia. Wsunął się ostrożnie na twarde, niewygodne krzesło i wyczekująco spoglądał na towarzysza.

- A więc... - powiedział gubernator kiwając głową i zerkając na dokumenty leżące na stole. - … morderstwo i stawianie oporu funkcjonariuszom władz... Co masz na swoje usprawiedliwienie?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Divide
Użytkownik - Divide

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-05-25 18:18:39