Czarna Kompania

Autor: Divide
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Strażnik machnął ręką na jednego z podwładnych. Gwardzista podbiegł szybko, chrzęszcząc lekką, łuskową zbroją. Po chwili słysząc wyraźny rozkaz otworzył bramę i wyprowadził Shade'a.

- N - nie o teg- g -go chodziło P – p -panie.

- Napisano „w czarną skórę odziany”... - wyszeptał pod nosem wartownik, jednak widząc wściekłe spojrzenie przełożonego szybko wycofał się powrotem do loszku.

Faktycznie, nie trudno było się pomylić, zważywszy na to, że jeden z więźniów miał na sobie ciemną, wykonaną ze skóry kamizelę, a drugi ubrany był w czarny, zrobiony z tegoż samego materiału pancerz. Po chwili, żołnierz wyprowadził Deriana. W otoczeniu herolda i dziesiętnika pomaszerował tą samą drogą, którą wcześniej przemierzał, by spotkać się z wysokiej rangi urzędnikiem. Łowca, z powrotem dzierżący swoją broń, stanął przed zdobionymi drzwiami. Służący pchnął je lekko. Skrzydła otwarły się bezdźwięcznie na naoliwionych zawiasach. Gdy Derian wszedł, spostrzegł, iż ten pewny siebie, a nawet na swój sposób pedantyczny mężczyzna, którego spotkał za pierwszym razem, jest teraz wyraźnie przejęty. Świadczyły o tym krzywo pozapinane guziki, pomiętego, aksamitnego kaftanu, rozczochrane włosy i mocno podkrążone oczy. Gubernator wskazał ręką miejsce naprzeciw swojego stołu.

-Mamy nowe wieści odnośnie, zabójstwa. Ponieważ nawet nasi najlepsi szpiedzy nie odnaleźli żadnych informacji na temat starca, który według ciebie przebywał w gospodzie, poprosiliśmy o radę Enklawę.

Derian tylko kilka razy słyszał o przedstawicielach tej konfraterni. Byli to niezwykle potężni magowie, mający szerokie wpływy we wszystkich królestwach. Choć nigdy nie spotkał przedstawiciela tej grupy, to święcie wierzył w to, czego nauczono go w Stoneange – wschodniej twierdzy Czarnej Kompanii. Nie chcąc utracić nawet skrawka cennych wiadomości, postanowił nie przerywać mówcy.

-Dwa dni temu otrzymaliśmy wiadomość, iż jest to człowiek bardzo przebiegły i niebezpieczny. Kiedyś był wysoko postawionym członkiem Enklawy, w ich hierarchii, lecz od jej opuszczenia, stał się człowiekiem bezdusznym. Najemnikiem czyhającym na łatwe pieniądze.

Łowca puścił tę zniewagę, być może nie celową, mimo uszu.

-Jednym słowem, mamy do czynienia z Magiem-Renegatem? – zapytał?

Naglę za drzwiami rozległ się suchy trzask. Zanim, któryś z mężczyzn zdążył wstać, dębowe wrota, wypadły z zawiasów. Na progu stał osobnik ubrany w szarą togę, z brunatnym wzmacnianym kołnierzem. Mocowane pasami na łydkach buty, był naszpikowane mnóstwem małych, błyszczących kolców różnej długości. W jednej dłoni zakapturzona postać dzierżyła krótki miecz, natomiast na drugiej przymocowaną miała, małą niepozornie wyglądającą kuszę. Instynktownie Derian skoczył w bok, zwalając urzędnika z krzesła. Zrobił to w ostatnim momencie. Po upadku usłyszał dźwięk tłuczonego szkła. W miejscu, gdzie przed chwilą sam jeszcze stał, ujrzał ciemną smugę. Dokładnie na tej samej wysokości w drewnianą komodę wbity był bełt. Zacisnął dłoń na medalionie, zwisającym mu z szyi. Wiedział, że nawet okrywające go magiczne tarcze, nie mogłyby uchronić go przed śmiercią, lecz skorzystałby teraz z każdej dostępnej ochrony. Czując w sobie nagły przypływ energii, wychylił się zza stołu, po to tylko by zrobić niewiarygodnie szybki unik. Ten ułamek sekundy, w którym przeciwnik zawahał się dał mu możliwość kontrataku. Szarpnął mocno za łańcuch obwiązany na przegubie. Rozkręcił go szybko i cisnął w stronę napastnika. Nim wróg zdążył cofnąć ramię, żelazne ogniwa, oplotły mu całą rękę od barku po palce, z kuszą włącznie. Agresor szybkim cięciem miecza rozrąbał kuszę. Łańcuch spadł na ziemię wznosząc w powietrze kaskadę dźwięków i chmurę kurzu. Brumijczyk sięgnął błyskawicznie nad ramię i wyciągął z pochwy miecz. Cios nadszedł niespodziewanie. Atakujący wyskoczył z cienia, zaskakując krótkim cięciem i przechodząc od razu do sztychu. Łowca sparował uderzenia i wykonał szybki piruet. Uderzył z boku, jednak zamaskowany przeciwnik przewidział ten atak i zdołał uchylić się przed ciosem. Kolejna riposta. Blok. Sztych. Finta. Ni stąd ni zowąd przed twarzą Deriana pojawił się ćwiekowany but. Odtrącił go szybkim ruchem ręki, lecz po chwili poczuł ciepłą krew spływającą od skroni, po karku w dół.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Divide
Użytkownik - Divide

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-05-25 18:18:39