Cudowny obraz pierwszego sekretarza (cz.2)
Kobiecina wyjęła z torebki zdjęcie i pokazała je mężczyznom.
- O jak się uśmiecha przez sen! Pewnie stary coś tam jej do ucha tłumaczy. Dzisiaj już do niego nie pojadę. Wczoraj mi się udało wyskoczyć na chwilę. Piękne chryzantemy, złociste mu wstawiłam. Kobieta sprzedawała z samochodu pod cmentarzem. Umówiłyśmy się, że będzie mi zostawiała.
Na chwilę zapanowała cisza, a kobieta pospiesznie wytarła oczy rękawem i kontynuowała swoją historię:
- Stary, to było najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Chlał na początku, nie powiem. I awanturnik po wódce był straszny, ale stopniowo, pomalutku wyprowadziłam go na ludzi.
Tęgi jegomość popatrzył na fotografię mrużąc oczy krótkowidza, a kobiecina mówiła dalej:
- Córcia mnie wyzywa od zrytych beretów, od starych wariatek, ale się pytam, co ja mam robić? Ciągnie mnie do ludzi. Z paniami z kółka różańcowego, to można sobie porozmawiać, herbatę wypić. Nie będę cały dzień robić w ogródku. Nie mam już siły. Tyle, co na cmentarz pojadę do starego. Telewizora też nie załączam, bo tam same małpy skaczące na sznurkach pokazują. Nic wartościowego. Ale "Casablancę" widziałam. Córka mnie zawołała. Płakałyśmy obie jak bobry. Akurat w najważniejszym momencie zadzwonił do córki jakiś kolega. Powiedziała do niego, żeby spierdalał. I dobrze! Ludzie dzisiaj za grosz nie mają wyczucia. W takiej chwili do kogoś dzwonić? A ten Rick wydaje się bardzo porządny i taki skromny. Modlę się i za tego drugiego, bo mi go też bardzo szkoda. Panie z kółka śmieją się, że dla takiej babki, jak ta Ilsa, to nawet dwóch na raz nie wystarczy.
Kobiecina schowała fotografię do torebki.
- Ona ma takie oczy jak jej ojciec. Czasem jak na mnie spojrzy, to aż mi się kolana trzęsą. Jakbym starego widziała! - dodała i utkwiwszy wzrok w liszaju na ścianie, znieruchomiała.
Tłusty jegomość odchrząknął i zaczął swoją opowieść:
- W poprzednim życiu byłem iluzjonistą. Ale żona miała już dosyć tych wszystkich potrawek z królika, pieniążków w wannie, wypranych asów w rękawach służbowych koszul…
Kobiecina wyjęła z torebki bukowego orzeszka, ale przypomniawszy sobie, że nie wzięła sztucznej szczęki, wrzuciła go z powrotem.
- I co pan zrobił? - zapytała kobieta.
- Musiałem zmienić profesję na coś bardziej magicznego, do czego nie potrzeba rekwizytów.
Kudłaty chłopak przerwał studiowanie nieaktualnego rozkładu i spojrzał na mężczyznę z niedowierzaniem w oczach.