Cudowny obraz pierwszego sekretarza (cz.1)
Strugaczka odczekał chwilę dla wywołania odpowiedniego efektu oraz dla zbadania nastrojów, wyłapania ewentualnych pomrukiwań, chrząknięć i westchnień, ale nie usłyszawszy niczego co by świadczyło, że ludzie nie chcą go słuchać, kontynuował.
Proroczy sen naczelnika Strugaczki
Ze sklepowego zaplecza wyskoczył lew. Myślałem, że umrę od samego patrzenia na ogromną bestię, która ledwo zmieściła się w wąskim przejściu przy kontuarze. Na szczęście zwierzę tylko mnie powąchało i wróciło tam, skąd przyszło. Po chwili pojawił się też i sprzedawca. Mały, łysawy człowieczek w drelichowym fartuchu.
- Czego dusza potrzebuje? – zapytał obojętnie.
- Chciałbym kupić armię Niemców spod Stalingradu. Tych najmniejszych.
Sprzedawca odwrócił się do sklepowego regału i zaczął nerwowo podskakiwać, bo nie mógł dosięgnąć do półki z Niemcami.
- Niech pan mi zrobi nóżkę! – rozkazał poirytowany faktem, że jest takim wyjątkowo niskim sprzedawcą.
Podszedłem usłużnie i już chciałem mu zrobić nóżkę, kiedy z zaplecza wyjrzał kudłaty łeb lwa, więc cofnąłem się przezornie za kontuar. Wtedy sprzedawca wrzasnął donośnie.
- Filuś, bierz go!
Kocur nabrawszy rozpędu przeskoczył kontuar i wylądował mi na plecach, powalając mnie na sklepowe linoleum. Sprzedawca nic sobie z tego nie robił, tylko zniknął na zapleczu, żeby po chwili wrócić z aluminiową drabiną bez kilku szczebelków, całą obesraną przez ptaki. Tymczasem lew przymierzał moją głowę do swojej obślinionej paszczy jak gumową piłeczkę i mruczał przy tym przyjaźnie.
- Ale pana nastraszyłem – zaśmiał się sprzedawca pakując do papierowej torebki garść Niemców spod Stalingradu i dodał. – Dorzucę panu kilku rannych Rusków znad Wieprza i jednego pijanego Włocha. Za to, że się pan tak ładnie bawi z moim Filutkiem.
Przebudzenie z powodu ucisku na pęcherz, ale po chwili ciąg dalszy tego snu
- Wsiadłem do autobusu, a ludzie gapili się na mnie, że mam na głowie i twarzy poodciskane lwie zęby. Kierowca zapomniał swojej trasy i kluczyliśmy wąskimi uliczkami, aż wgłębienia na mojej głowie i twarzy zupełnie ustąpiły, więc już nikt się mną nie interesował z wyjątkiem jednego starca. Wyjąłem z papierowej torebki przypadkowego Niemca i w akcie zemsty zacząłem przygryzać mu główkę, jak wiśniową pestkę.
- Co pan robi? – zapytał starzec w kolejarskim mundurze z małą dziurką na wysokości serca.
- Mszczę się za to, co mnie dzisiaj spotkało – odpowiedziałem sucho i beznamiętnie.
- To niech pan zajrzy do tej dziurki, którą mam na piersi, a wtedy pan zrozumie, że tak się nie robi.
Zakryłem sobie jedno oko, a drugie przytknąłem do kolejarskiego munduru, żeby zajrzeć przez dziurką na piersi starca i zobaczyłem jego bijące serce, w którym grzechotała ołowiana główka Szweda spod Jarosławia.
***
Naczelnik skończył opowiadać i zapadła niezręczna cisza, bo trzeba było ten sen jakoś zgrabnie zinterpretować, żeby wyciągnąć wnioski i zaplanować dalsze działania, mające na celu rozwiązanie zagadki cudownego obrazu pierwszego sekretarza i jego tajemniczego pojawienia się w mieście. Cudowny obraz stał się kwestią priorytetową, wymagającą podjęcia wspólnego wysiłku i patriotycznego zaangażowania.
- Ten lew - odezwał się znajomy, kobiecy głos - może nam coś uświadomić albo przed czymś przestrzec. Strach przed lwem może być przestrogą przed obrażeniem jakiejś ważnej osoby z komitetu wojewódzkiego, a nawet z samej centrali!
Naczelnik Strugaczka słysząc te słowa, oblał się cały zimnym potem, a znajomy, kobiecy głos interpretował dalej:
- Ale ucieczka i próba obrony przed jego atakiem świadczy o rozsądku i uważności. I należy pamiętać też o tym, że jego atak był tylko zabawą.