Bukiet dla Margot
Adela myślała i myślała, aż stała się pąsowa. Gdy coś ją pochłaniało bez reszty, potrafiła zapomnieć nawet o oddychaniu.
- To wdowa po Johnsonie nakłoniła Eugenię do zaproszenia Pana Sylwestra. O ile dobrze pamiętam, to również od niej Eugenia dostała pierwszą sadzonkę...
-Tak czy siak, obawiam się, że będziemy musieli się oderwać od naszego małego śledztwa z iście prozaicznej przyczyny. Pan Rory Middlemouse, pamiętasz go? Zaprosił nas na podwieczorek o szóstej. Właśnie pomazałaś zaproszenie.
- Oj, tak mi głupio. Nie wypada odmawiać sędziemu. Zastanów się, zanim się ze mną zwiążesz, dobrze ci radzę, chèri.
- Wniosek zostanie rozpatrzony. A tymczasem prawie zapomnieliśmy o najważniejszym. Czy masz ze sobą ów tajemniczy przedmiot?
- Szczerze mówiąc, wzbudził we mnie jakiś niewytłumaczalny wstręt.
Na twarzy Bazyla zagościł zawód.
- Ale owinęłam go w chustkę i przyniosłam. Włóż rękawiczki.
Zawód został zastąpiony sprzeciwem.
- Tak, to jest warunek, pod jakim pokażę ci trofeum.
* * *
Sama Śmierć mi to uczyniła, będę mówić każdemu, kto zechce słuchać. Śmierć, którą znam, ma roziskrzone oczy, wwiercające się głęboko w samą duszę. Wszyscy wiedzieli, kiedy nadejdzie Czas. Zaczęłam wrzeszczeć, coś od środka rozrywało mnie na kawałki. Ktoś się nade mną nachylił, miał zasłoniętą twarz. Przytknął mi materię nasączoną mocnym środkiem odurzającym. Obudziłam się ze zwiotczałą, zaszytą skórą na brzuchu i hukiem wszystkich największych faktorii pod czaszką. Gdy z trudem powracała mi świadomość, ujrzałam, jak ci radośni kuglarze stoją nade mną w kręgu. Śmierć pochyliła się i wyciągnęła ku mnie mały tobołek. Śmierć przemówiła. „Musisz być dumna, że twoje łono przysłużyło się naszym mistrzom.” Tak powiedział najpiękniejszy głos na świecie. Boże, wybacz, nie potrafię być dumna. Na moich oczach fascynujący przywódca rozchylił powijaki i poznałam moje dziecko. Działanie pompowanych we mnie narkotyków stopniowo malało. Przysięgłam w duchu, że nie dam go skrzywdzić. Mężczyzna przybliżył ku mnie niesamowity przedmiot. Był niedokładnie oczyszczony z ziemi, ale dojrzałam, że jest to krążek, wielkości rozłożonej dłoni. Substancja, z jakiej powstał nie wydała mi się znana, ale co ja tam mogę wiedzieć. Wydaje mi się jedynie, że ten krążek oddychał nienawiścią. Wiem, jak to brzmi, ale tak właśnie było. Zanim z bólu zapadłam się w nicość, spoza mgły szyderczo popłynęła do mnie pieśń tajemnych znaków pulsujących na powierzchni krążka.
Podano koniak. Adela rozglądała się po salonie. Sędzia Middlemouse był człowiekiem obdarzonym dobrym smakiem. Inspirowane Orientem tapety ozdobione dyskretnym roślinnym rzucikiem idealnie współgrały z ciężkimi aksamitnymi storami w kolorze starego złota. Na ścianie naprzeciwko Adeli królowało japońskie dzieło o niepowtarzalnym klimacie, przedstawiające kobietę o przebiegłym spojrzeniu, sięgającą do czajnika. Na drugim planie widać było tajemniczą procesję cieni, w tle której majaczył się kwitnący sad. Serwantka była wypełniona imponującą kolekcją rodowej porcelany. Podbródki sędziego radośnie podskakiwały, gdy Bazyl opowiadał okolicznościowe anegdoty. Srebrne guziki kamizelki coraz mniej stanowczo trwały na swoich miejscach, bo poczucie humoru Middlemouse’a było równie wielkie, co brzuch. Adela w porę dostrzegła zagrożenie katastrofą i zaproponowała spacer, ku zdrowotności.
- Niech się pan nie zamartwia, przecież widzimy, że dba pan o swój ogród.