Bukiet dla Margot

Autor: renhoelder
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- To szczęśliwe zrządzenie losu, że wpuszczono panią od razu do mnie. Jestem głęboko wstrząśnięty pani opowieścią.

Bazyl zasiadał w swojej kancelarii. Gdy sekretarz przyprowadził Jenny, dech mu zaparło. Nalegała jednak, by najpierw jej wysłuchał, zanim pośle po lekarza.

- To jakieś tajemne bractwo. Edmund napisał mi wszystko, co o nich wiedział. Przywódca jednak był ostrożny w dzieleniu się informacjami, nawet z zaufanymi ludźmi. Tak mi żal Edmunda, to wszystko przeze mnie!

- Sprawa dotyczy też mojego brata i, jak pani mówi, również matki.

Bazylowi z trudem przyszło wykrztusić to z siebie. Był dogłębnie załamany.

- Nasze losy zostały połączone w tak dramatyczny sposób. Ugodził nas straszliwy cios a my musimy stawić mu czoła z chłodnym umysłem. Umysłem… Adela!

- Przepraszam, co pan ma na myśli?

- Muszę koniecznie posłać po Adelę, sądzę, że zagraża jej niebezpieczeństwo.

Sekretarz wsiadł do powozu i pognał, co koń wyskoczy po panienkę Adelę. On i Bazyl zgodzili się, że w prokuraturze będzie bezpieczna.

Jenny złapała się za brzuch. Bazyl podbiegł, aby ją podtrzymać. Cicho przeprosił za nieprzyzwoite zachowanie, rozrywając jej koszulę. Ze zgrozą dojrzał, jak skóra na brzuchu pokrywa się ciemnofioletowym deseniem przypominającym marmur. Coś wewnątrz Jenny zaczęło widocznie pulsować. Sprawiało wrażenie, jakby chciało się wydostać na świat. Bazyl dostrzegł zarys znienawidzonego pradawnego talizmanu.

- Tak mi przykro… - zdołała wyszeptać Jenny, po czym wyzionęła ducha.

 

*          *          *

 

            - Les Cercles Infernaux. – przeczytała Adela. – No tak.

Zaufany współpracownik Bazyla, pan Tott, był pod wrażeniem stalowych nerwów Adeli. Nie znał jeszcze połowy wydarzeń, z którymi miała ona ostatnio styczność.

- Boże, jak my mu o tym powiemy? Już nie mam siły.

- Całkowicie panią rozumiem. Myślę też, że nie powinniśmy byli tu przyjeżdżać.

Pan Tott był zakłopotany. Rozglądał się bezradnie po splądrowanym pomieszczeniu.

- Na litość boską! On był jego ojcem!

Adela wskazała na opuchnięte zwłoki usadzone groteskowo w fotelu.

- Do diaska! Co oni sobie wyobrażają?!

Pan Tott wziął kartkę, którą podała mu Adela.

- Wie pan, co jest najgorsze? To, że plany im się nie powiodły.

- Ależ, co też pani mówi!

- Najgorsze, że skoro im się coś nie udało, to zginie jeszcze kilkoro ludzi. To wiemy na pewno.

Adela z kredensu wyciągnęła srebrne szczypczyki do cukru. Ostrożnie podeszła do kukły, która kiedyś była ojcem Bazyla i szczypcami ujęła przedmiot ułożony na jego piersi. Trzymał się w jednym miejscu, jakby był przyklejony. Adela szybko schowała go do niedużej szkatułki.

- Ćśś… inspektor dowie się i o tym. W swoim czasie. Chodźmy już. Biedny Bazyl dość ma zmartwień.

 

            Wasze działania mocno nam się nie podobają. Pragnęliśmy tylko doprowadzić naszą sprawę do końca, ale wy, niewierni lekceważycie jedynych, prawdziwych władców tego świata. Wiedzcie zatem, iż są oni odwieczni i wszechmocni. Czas nadejdzie, czy wam, najmarniejszym z marnych to się podoba, czy też nie. Kręgów nie uda wam się unicestwić, o to się nie martwimy. Mistrzowie przeto ukażą was należycie. Możecie uznać tego robaka jako zapowiedź łańcucha przyszłych waszych porażek.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
renhoelder
Użytkownik - renhoelder

O sobie samym: MAMUSIU TYLE RAZY CI MOWILEM, NIE WCHODZ NA MOJE KONTO I MI NIE OCENIAJ DLA JAJ Z MOJEGO, BO WSTYD! ZALOZ SOBIE WLASNE
Ostatnio widziany: 2011-05-11 02:20:25