Budka z pocałunkami cz4
ności. Co zmierzasz z tym zrobić, bo zdajesz sobie sprawę z tego, że w dużej mierze, to właśnie twoja zasługa?
Cisza zdawała się dzwonić mu w uszach, kiedy czekał wieczność na odpowiedź mężczyzny. Ostatecznie w momencie w którym właściwie chciał już się poddać St. Charles westchnął cicho.
– Zajmę się tym.
– O tak. Z całą pewnością się zajmiesz. – Przytaknął Nolan usłużnie, a w jego głosie przebrzmiewała czysta stal. – Najlepiej jak go zaprosisz na randkę.
Rozłączył się zanim dodał coś czego by później żałował.
***
Telefon był przerywnikiem, którego potrzebował, aby odparować wściekłość jaka go powoli zalewała tak, że widział na czerwono. Inaczej w ciągu kilku najbliższych minut popełniłby krwawe morderstwo.
Z tym, że nie całkiem spodziewał się przebiegu rozmowy, którą odbył z Nolanem Reedem. Facet zaskoczył go tak bardzo, że nawet nie do końca był pewien na co się zgodził. Jedno było absolutnie pewne.
Wszystko ostatnio co działo się w jego życiu miało coś wspólnego z Corym Andrewsem. Ten mężczyzna okupował każdą wolną chwilę jego dnia. Nawet zawitał w jego marzeniach i fantazjach – cicho, sprawnie i niepostrzeżenie wkradając się w nie, jakby nie było sposobu na to, aby go powstrzymać. Rzadko kiedy już opuszczał jego myśli. Wzbudzał emocje i uczucia nad którymi Connor nie potrafił zapanować. Nie był nawet już pewien czy podołałby temu nawet gdyby wiedział jak.
… i owszem zdawał sobie sprawę z tego, że coś się działo w firmie. Nie do końca jednak wiedział o co chodziło. Jego reputacja i pozycja sprawiały, że nikt nie śmiał stawić mu czoła, a już tym bardziej kpić z niego prosto w oczy.
– Connor! Czy mógłbyś mnie nie ignorować? Musimy porozmawiać! Próbuje wytłumaczyć ci coś niezmiernie ważnego. Nie rozumiesz, że to dla twojego własnego dobra? – Margo zerwała się z fotela i stanęła w lekkim rozkroku naprzeciwko jego biurka z dłońmi wspartymi na biodrach. Praktycznie dyszała z furii.
Wolno i z namysłem Connor uniósł spojrzenie na piękną kobietę ciskającą w tym momencie w jego stronę błyskawice. Złość i irytacja powróciła w ciągu minuty wypierając wspomnienie o Corym. Choć nie umknął jego uwadze fakt, że porównał ich niemal automatycznie i ciepły, otwarty mężczyzna wydawał się być absolutnym kontrastem w stosunku do chłodnej, zdecydowanej Margo.
Jej zimny ton przypomniał mu dlaczego jeszcze przed pięcioma minutami był tak wściekły, że miał ochotę skręcić kark nawiedzającej mu biuro kobiety.
– Nie wiem co ty tutaj jeszcze robisz? Chyba wyraziłem się jasno. Nie mamy o czym rozmawiać! – Cedząc słowa chłodno, zwrócił się do niej mając cichą nadzieję, że wreszcie zrozumie i wyjdzie. Ostatnie dziesięć minut jednak starał się jej pozbyć bez sukcesu, wysłuchując tyrady, która była dla niego nie tylko absurdalna, ale i nie na miejscu.
– Jak możesz? To co robisz jest nie tylko głupie, ale i krótkowzroczne. Gdybyś zaczął się ze mną umawiać, te wszystkie chore plotki o tobie i tym małym zboczeńcu umarłyby śmiercią naturalną – zawołała oburzona. Najwyraźniej nie mogła pojąć jak to się stało, że Connor nie chce skorzystać z jej hojnej propozycji. – Chcesz, aby do końca zniszczył ci reputację? Wiesz przecież, że raz nadszarpnięta dobra opinia już nigdy nie jest idealna. Ludzie nie będą traktować cię poważnie!
– Przesadzasz! Zwłaszcza, że swoją reputacją martwię się najmniej!
– Ty chyba nie pojmujesz, że już same podejrzenia wystarczą, aby niektórzy uwierzyli w najgorsze.
– Naprawdę – Connor westchnął tłumiąc irytację. – Bycie podejrzanym o to, że jest się gejem nie jest najgorszą rzeczą jaką może spotkać człowieka.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora