Budka z pocałunkami cz4
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
cja. Jakim cudem jego kolana jeszcze nie ugięły się i nie padł na miejscu, z szoku jaki odczuwał, było dla niego niepojęte. Ludzie bezczelnie wpatrywali się w nich, z oniemiałą Margo na czele. Jej spojrzenie było mordercze.
Connor uśmiechnął się nagle zrelaksowany i rozluźniony z błyskiem w oku spoglądając na Cory'ego. Jedno jego spojrzenie obiecywało i piekło, i raj.
– Owszem, to skończy się źle… – przyznał cicho, patrząc w oczy Cory'ego stanowczo. – Ale czy to cię powstrzyma…?
Z trudem przełykając jęk rozpaczy Cory zamknął oczy.
– Nie… – wyszeptał jakby wbrew woli.
Radość niewspółmierna do ulgi jaką Connor odczuł została stłumiona, aby się nie przebić na zewnątrz, tylko latami praktyki. Szeroki uśmiech jeszcze tylko się powiększył.
– Więc jesteśmy umówieni na randkę. Będę o ósmej… – Oświadczył głośno i stanowczo. Chwycił swojego kochanka za kark i lekko ucałował w miękkie, gorące usta, po czym odwrócił się na pięcie i z rękami w kieszeniach, cicho pogwizdując ruszył do swojego gabinetu.
Cory bardziej słyszał mentalnie niż widział jak szczęki wszystkich zebranych na holu opadają z głośnym trzaskiem.
Śmiałby się, ale obawiał się, że czysta histeria przebrzmiewałaby w tym śmiechu.
***
– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał Cory zamiast dzień dobry. Nie potrafił zdusić tego pytania, choć nie bardzo chciał znać odpowiedź. Nie mniej jednak nie opuszczało jego myśli od momentu w którym drzwi gabinetu zamknęły się za aroganckim, pewnym siebie mężczyzną.
– Bo chciałem… – odparł Connor bez mrugnięcia okiem, nie okazując nawet w najmniejszym stopniu zaskoczenia takim powitaniem.
Elegancki jak zwykle, tym razem postawił na luz. Jeansy, które powinny być nielegalne, tak seksownie na nim wyglądały, opinały mu szczupłe biodra i eksponowały długie nogi. Czarna koszula, rozpięta u góry kusiła widokiem silnej piersi i długiej kolumny opalonej szyi. Ciemne oprawa oczu i lekko zmierzwione włosy jeszcze tylko podkreślały tę jego trochę mroczną urodę. Poruszając się jak dziki kot na łowach, wywoływał w Corym dreszcz strachu i ekscytacji jednocześnie. Miał ochotę łasić się do niego i dotykać, nawet zanim jeszcze się przywitali
Schładzając swoje rozszalałe, nadpobudliwe libido, bo do tej pory pakowało go tylko i wyłącznie w kłopoty, spojrzał na mężczyznę uważnie, zamykając za nimi drzwi swojego mieszkania. Wspomnienia jak fala zalały jego umysł. Musiał wymierzyć sobie mentalnego kopa, aby się skoncentrować. Rzucenie Connora na podłogę i wylizanie od stóp do głów nie było w menu.
– Jakie masz więc plany?
– Możesz wybrać. – Oznajmił spokojnie Connor, konfrontując mężczyznę w przedpokoju, nie pozwalając mu uciec w głąb mieszkania. Bardzo skrupulatnie zlustrował też jego wygląd, najwyraźniej aprobując zwykłą białą podkoszulkę z długim rękawem i proste czarne spodnie. – Możemy iść do restauracji, możemy iść do kina… czy w inne wybrane przez ciebie miejsce… to będzie prawdziwa randka, nie miej co do tego żadnych wątpliwości! – Oświadczył stanowczo. – Ale wiedz jedno… w końcu wylądujemy w moim mieszkaniu. – Wzruszył ramionami jakby to miało być od początku oczywiste. – Możemy więc od razu iść do mnie i przygotuję nam coś do jedzenia…
Przez dobrych pięć minut Cory stał mrugając w oszołomieniu, usiłując zmusić swoje walące z ekscytacji i strachu serce, aby nie próbowało sobie wywalczyć drogi na zewnątrz z jego piersi. W końcu przełykając z trudem przez zaciśnięte gardło powiedział cicho.
– Idziemy do ciebie. – Choćby już to za późno…
Pocałunek,