Budka z pocałunkami cz4
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
– Ty sobie chyba kpisz! – Kobieta aż naprostowała się jak struna. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że naprawdę łączy cię coś z tym… z tym… zboczeńcem!? To by było straszne! Konsekwencje tego… Boże!
– Wydaje mi się, że to nie jest twój problem – Connor zapanował nad sobą tylko ostatkiem swojej żelaznej woli. Nie bardzo wiedział o co chodziło Margo, ale jej wykalkulowane spojrzenie niemal go przerażało. Jedyną rzeczą jaką był zainteresowany to plotki o których wspomniała. A już szczególnie chciał wiedzieć ile z nich było jej autorstwa. – Wzrusza mnie niezmiernie twoja troska o moją osobę, ale nie jestem zainteresowany związkiem z tobą. Miałem wrażenie, że wyraziłem to całkiem dobitnie?
– Czy ty nie rozumiesz, że tym sposobem podsycasz spekulacje dotyczące twojej osoby i tego pedała?! – Prawie że wrzasnęła, już całkiem zniecierpliwiona oporem mężczyzny.
Connor poczuł jak poziom jego opanowania gwałtownie spada, a małe cętki tańczą mu przed oczyma, tak bardzo podskoczyło jego ciśnienie. Szczycił się jednak tym, że zwalczał swoje słabości… no może po za jedną… Corym… nie mniej jednak zdławił chęć mordu wypełniający jego czaszkę i uśmiechnął się zimno do zarumienionej, rozzłoszczonej kobiety.
– Tsk, tsk… – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Takie słowa w ustach pięknej damy? – zapytał z kpiną. – Ach, tak! Zapomniałem! Ty nawet koło damy nie stałaś! – zadrwił ironicznie, ciesząc się w duchu na widok ognistej czerwieni jaka zalała jej dekolt i twarz. Należało jej się utarcie nosa… i nie tylko, ale nie chciał zniżać się do jej poziomu. – Jeśli myślisz, że zdegradujesz Cory'ego Andrewsa bluzgając na niego wyzwiskami, i to jeszcze takich lotów, to się grubo mylisz. Próbowanie zniżenia go do własnego poziomu tylko pokazuje na jakim poziomie ty się znajdujesz! I nie, wcale nie uważam nagle, że wszystkie kobiety są nieatrakcyjne, niedobre, „be” i w ogóle fuj… po prostu ty taka jesteś! – Wręcz dziką satysfakcję odczuwał na widok jej szeroko rozdziawionych ze dziwienia ust.
Wstał zza biurka i chwytając ją dość obcesowo za łokieć, wyprowadził z biura, nie czekając na to aż się ocknie ze stuporu.
Widok Cory'ego właśnie w tym momencie, stojącego przy ladzie recepcji i odbierającego korespondencję, był jak szok elektryczny. Wszystkie uczucia zmieszały się w jedną wybuchową mieszankę. Był zmęczony, wściekły, napalony i zdezorientowany.
Nawet nie wiedział kiedy znalazł się tuż przez bladym, lekko zaskoczonym chłopakiem wbijając w niego spojrzenie. Ich ciała dzieliły centymetry.
Chłonął wzrokiem wszystko.
Jego lekko rozszerzone źrenice pochłaniające piękne niebieskie tęczówki, to jak szybko zostały przysłonięte firanką jasnych rzęs. Rozchylone w niemym pytaniu ponętnie różowe usta. Nerwowe oblizanie, najwyraźniej spierzchniętych nagle warg i to jak szybko opadała jego klatka piersiowa w urywanych oddechach. Nie umknęło mu jak Cory wręcz nieświadomie wychylił się w jego stronę. Nie rozumiał satysfakcji jaką odczuwał z powodu tego, że tak bardzo działa na mniejszego mężczyznę. Nie miał zamiaru nawet tego analizować.
– Mam nadzieję, że masz wolny wieczór…? – wychrypiał, nieprzyjemnie zaskoczony barwą własnego głosu. Brzmiał jak spragniony, rozpalony szaleniec. Oczy Cory’ego rozszerzyły się z zaskoczenia i przez nieznośnie długi moment milczał.
– Nie rób tego… – wymamrotał w końcu.
– Za późno na odwrót – odparł Connor, ze smutkiem uświadamiając sobie, że taka była właśnie prawda.
– To się źle skończy! – Cory obwiódł szybkim spojrzeniem nagle zatłoczony hol w którym znajdowała się recep