Aletheia

Autor: AdamGabriel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Szybko z tego pomysłu zrezygnował. Dobrze pamiętał ich ostatnią rozmowę. Było to przed rokiej, gdy w ramach przygotowań zawodowych udali się z klasą na wycieczkę do huty. Ledwie Nathielos przekroczył progi zakładu zaczął się dusić. W powietrzu było coś, co powodowało u chłopca ostrą reakcję alergiczną. Tylko dzięki szybkiej interwencji lekarza zakładowego udało mu się przeżyć. Podczas odwiedzin w szpitalu ojciec długo mu się przyglądał, po czym oznajmił, że udało mu się załatwić dla niego zwolnienie z obowiązku pracy. Wspomniał też o przeprowadzce na obrzeża wioski, żeby zminimalizować zagrożenie.

Nathielos przysłuchiwał się intensywnie słowom ojca, żeby zapamiętać chociaż brzmienie jego głosu. Zdawało mu się też, że widzi w jego oczach jakieś uczucia. Troska? Lęk? To mogło być wszystko. Oprócz gniewu. Jeśli Nathielos wiedział cokolwiek o swoim ojcu, to właśnie to, że gniew mu jest obcy. Za to w sobie miał go aż nadto. Początkowo chciał coś swojemu ojcu odpowiedzieć, albo chociaż się uśmiechnąć, zaraz jednak opanowało go wściekłość - na ojca, na swoją chorobę, na lekarza, który go uratował... Ostatecznie wzruszył tylko ramionami i odwrócił się w drugą stronę, udając, że nic go to nie obchodzi. Niech jego ojciec też czasem poczuje się ignorowany.

Tak było zawsze, dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Gdy Nathielos próbował zacząć z ojcem jakąś rozmowę, ten odpowiadał mu tylko skinieniem głowy, albo odsyłał do matki. Gdy to ojciec zaczynał, chłopiec odpłacał mu tym samym. Złościło go to wszystko i ostatnio nawet obecność ojca w pobliżu doprowadzała go do szału. Zmusił się do zjedzenia jeszcze jednej kanapki, po czym wyszedł bez słowa, z trudem powstrzymując się od trzaśnięcia drzwiami. Ze wszystkich sił starał się dzisiaj nie zwracać na siebie uwagi.

 


Nathielos po raz kolejny czytał znaleziony zwój. Historia w nim zapisana fascynowała go do tego stopnia, iż wątpił, czy uda mu się tej nocy zasnąć. Aletheia, źródło światła i urodzaju, źródło życia, źródło niezależności. Jeżeli to prawda, jego odnalezienie mogło odmienić świat. Ale gdzie go szukać? I jak przekonać się, czy w ogóle istnieje? Mógł poszukać informacji w lokalnej bibliotece, ale jej zasoby są raczej ograniczone do rzeczywistych potrzeb mieszkańców. Poza tym, mógł tam pójść dopiero za dnia...

Chłopiec ubrał się jak najciszej potrafił i wymknął się przez okno. Jeżeli ktoś może posiadać jakiekolwiek wartościowe informacje, to jest to pustelnik. Nie zważając na ostrzeżenia, jakie wpajano mu od najmłodszych lat, ruszył śmiało w stronę lasu. Dosyć miał tego ciasnego życia. Jeśli istniała jakaś szansa, żeby to zmienić, musiał z niej skorzystać. Tylko dokąd iść?

Jedyny szlak, jaki prowadził przez otaczający wioskę las był pilnie strzeżony. Chłopcu pozostało przeprawić się przez rzekę w miejscu, gdzie wcześniej widział starca i stamtąd ruszyć w gąszcz drzew. Większość z nich była raczej niewysoka, co raczej utrudniało wędrówkę. Gęste poszycie, skarłowaciałe jak cała roślinność, czepiała się ubrań, lub kaleczyła bezlitośnie skórę.

Im dłużej wędrował, tym starsze i wyższe były drzewa, częściej też natrafiał na zwalone pnie. Nie były to jednak wątłe gałęzie, ale potężne konary, których nie sposób było objąć. Mogło to potwierdzać informację ze zwoju. Ani nieurodzaj, ani nędzny klimat nie były stanem pierwotnym. Przynajmniej przez pewien czasu ludzie cieszyli się obfitymi plonami. Jak dawno musiało to być, skoro dziś nikt tego nie pamięta? Tylko, że muszą istnieć jeszcze jakieś pozostałości, jak choćby te pnie, wobec których najbliższe „naturalne” otoczenie wioski zdawało się być zwykłą atrapą. Coś, co świadczyłoby o czasach obfitości. Czy nikt ich nie dostrzegł? A może komuś zależy na tym, żeby ich nie dostrzegano?

Nathielos otrząsnął się z tych niechcianych myśli. Jeszcze trochę i zacząłby snuć teorie spiskowe, które do niczego nie prowadzą. Teraz musiał się skupić na poszukiwaniu starca. Ubrał się za lekko i coraz dotkliwiej odczuwał zimno. Gdyby przyszło mu tak wędrować do rana mogłoby się zrobić nieciekawie. Nie miał ze sobą żadnego jedzenia, nie był nawet pewien, czy odnajdzie drogę powrotną.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AdamGabriel
Użytkownik - AdamGabriel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-06-09 12:56:30