Aletheia
- To przecież i tak duży postęp. Nikt nie kontynuował badań w tym kierunku?
- Jak już wspomniałem, nauka ma służyć społeczeństwu,. Nie można marnować czasu na projekty z góry skazane na niepowodzenie.
- A gdyby tak...
- Powinieneś już chyba iść do pracy – powiedział oschle, dając wyraźny znak, że uważa rozmowę za skończoną.
- Mam oficjalne zwolnienie. Zdrowie mi nie pozwala.
- I ja ten fakt przeoczyłem? – zapytał łagodniejszym tonem. Zmiana była tak drastyczna, ze powinna wzbudzić w chłopcu przynajmniej cień podejrzliwości, ale był zbyt podekscytowany, by zwrócić na to uwagę. – Trochę mi teraz wstyd, bo przez moją nieuwagę nie masz zajęcia.
- Nie próżnuję, jeśli o to panu chodzi. Uprawiam ogród, dużo czytam, pomagam w drobnych naprawach.
- A może chciałbyś zostać państwowym naukowcem i w ten sposób służyć społeczeństwu? Po naszej krótkiej rozmowie mogę stwierdzić, że posiadasz odpowiednie predyspozycje.
- Byłoby wspaniale! I miałbym dostęp do biblioteki centralnej?
- Państwo zapewnia wszystko, co niezbędne do pracy. Oczywiście twoi rodzice muszą się zgodzić, ale to możesz zostawić mnie. Porozmawiam z twoim ojcem. Znamy się jeszcze z czasów studenckich.
- To mój ojciec studiował? Nigdy o tym nie wspominał.
- Nie dziwię się. Po co zaśmiecać młody umysł tak błahymi sprawami. Miałbym do ciebie jeszcze jedną prośbę.
- Tak?
- Gdybyś przypadkiem spotkał kogoś, kto dyskutuje o mitach lub znalazł jakieś pisma na temat Alethei, poinformuj mnie o tym, dobrze? Nie chcemy przecież, żeby nasza wioska padła ofiarą zbiorowego urojenia.
- Dobrze panie urzędniku. Do widzenia.
- Do zobaczenia wkrótce, chłopcze.
Nathielos nie wiedział, co o tej całej rozmowie myśleć. Właściwie poszło nadspodziewanie dobrze. Wprawdzie nie dostał tego, czego szukał, ale możliwość podjęcia studiów? Nie marzył o tym nawet w najśmielszych snach! Zacznie oczywiście od poszukiwania Alethei, ale instytuty naukowe otwierają przed nim perspektywy znacznie szersze. Rodzice nie powinni stwarzać żadnych problemów, w końcu to jego życie. Na razie jednak nie będzie o tym wspominał. Niech ojciec dowie się od urzędnika. Niech się wie, że ktoś się nim interesuje.
Praus szedł do mieszkania urzędnika pełen obaw. Owszem, znali się, ale nie na tyle, by utrzymywać jakiekolwiek kontakty towarzyskie. Już na studiach ich drogi poszły w zupełnie innym kierunku. Podczas gdy obecny urzędnik podążał wiernie za wskazówkami wykładowców, a jedyne pytania jakie zadawał dotyczyły kariery państwowej, Praus interesował się wszystkim innym. To właśnie przez ciekawość zaczął zgłębiać tematy, które przez wykładowców poruszane były niechętnie, jako „niegodne wysiłku prawdziwego naukowca”. Tylko jeden wykład, dotyczący niebezpiecznych idei przekazywał jakieś istotne informacje, a i to tylko dla tych, którzy potrafili czytać między wierszami.
Tak trafił do towarzystwa, w którym mówiło się o Alethei i możliwości odkrycia jej na nowo. Był gotów podjąć wyzwanie, ale kiedy poznał swoją obecną żonę, porzucił wszystko i przeprowadził się tutaj. Nie było to dla niego łatwe, ale wiedział, że stąpa po kruchym lodzie, a nie chciał narażać swojej ukochanej na niebezpieczeństwo.
Wszelkie ślady zatarł za sobą wystarczająco dobrze i był pewien, że to nie jego przeszłość jest powodem nagłego zainteresowania urzędnika. Czy mogło chodzić o Nathielosa? Zrządzeniem losu nie musiał uciekać się do żadnych przekrętów, żeby trzymać go z daleka od państwowej propagandy. Choroba rozwiązywała wszystko. Nie było nawet potrzeby wysyłać go na przeszkolenie, które w rzeczywistości jest zwykłym praniem mózgu. Dzięki niemu mieszkańcy są zadowoleni nawet z tak nędznego życia i nie sprawiają problemów. Skutkiem ubocznym było powszechne w Ari pijaństwo, ale tym się nikt nie przejmował, bo problem rzadko wychodził poza mury domów.