A co by było gdyby 2
2
-Moniczko, zjedz coś.
Monika długo nie odpowiadała. Nie mogła. Nie była w stanie otworzyć ust.
-Monika, wszystko dobrze?- zapytała przyjaciółka mamy.
Monika wzruszyła ramionami. Nic nie jest dobrze. Nie chce jej się jeść, nie chce jej się pić, nie chce jej się wstać, nie chce jej się mówić. Na nic nie ma sił.
-Moniczko, tak nie można. Pomyśl o twoich braciach. Dla nich musisz żyć!
Monika ciężko westchnęła. Swój pusty wzrok przeniosła na swoje niepomalowane paznokcie. Zaczęła je skubać.
Fakt, zostali jej jeszcze dwaj bracia- jeden młodszy, drugi starszy. Młodszy nie skończył jeszcze nawet siedemnastu lat...
Monika znowu zaczęła ronić łzy.Robert stracił matkę i ojca jeszcze przed dorosłością.Tak jej go było szkoda. Chłopak niczym sobie na te stratę nie zasłużył. A musiał jej doświadczyć.
To ona powinna była zginąć, nie rodzice.
Widząc, jak dziewczyna płacze, Ela przysiadła się do niej i przytuliła najmocniej, jak potrafiła. Wzruszenie również odebrało jej mowę. Ona też tęskniła za swoją przyjaciółką. Tak bardzo chciała, żeby tu była…
Niespodziewanie do pokoju wszedł Robert. Widząc przytulone do siebie, razem płaczące kobiety, usiadł obok nich. On też nie chciał być teraz sam. Nie mógł znieść tej pustej, okropnej ciszy w całym ich wielkim domu. Nie chciało mu się gadać, ale musiał mieć kogoś przy sobie.Gdy był sam, cięgle miał wrażenie, jakby wszyscy byli w domu i życie nadal toczyło się swoim tempem. Czuł, że zaraz do jego pokoju wleci Józek i zacznie gadać o traktorach, żniwach, mercedesie o którym marzył, a nie mógł sobie kupić, albo jeszcze czymś, nie wiadomo czym… a przecież Józka już nie ma.Marka też. Już mu nie opowie o dziejach cesarstwa austriackiego, rzymskiego, o Aleksandrze Wielkim czy o Mona Lizie.Julia mu nie doradzi, co powinien zrobić, żeby dziewczyna, która mu się podoba, zwróciła na niego uwagę. Łucja nie pomoże w matmie ani biologii, ani fizyce, ani w niczym. A rodzice już mu nie powiedzą, że ma się uczyć, żeby zdobyć zawód i być dobrym fachowcem, że ma zarobić nie tylko na życie, ale też na szacunek i dobre imię u ludzi.
Została mu tylko Monika i Stefan.Monika robi dobre naleśniki, a Stefan umie zarabiać. Żyć, nie umierać.
Mówi się, że chłopaki nie płaczą. Guzik prawda. Kochający chłopak zawsze płacze, gdy chodzi o jego bliskich. Robert też. Na wspomnienie o swoich nie żyjących już członkach rodziny, chcąc nie chcąc zaczął płakać. Monika, gdy usłyszała, jak młodszy brat mocno pociągnął nosem, puściła Elę i objęła Roberta.Nie mogła znieść myśli, że nie ma już rodziców, że nie ma kto wychować najmłodszego członka rodziny. Było jej tak ogromnie przykro, tak wstyd…
-Przepraszam- wyszlochała do jego ucha.
-Za co?- zapytał Robert łamiącym głosem.
-Za rodziców. To oni powinni tu być, nie ja- z jej oczu poleciały kolejne, większe od poprzednich łzy.
-Nie- brat się z nią nie zgodził- Oni nie robili takich dobrych naleśników.
Oboje zaśmiali się. Monice zrobiło się odrobinę lżej na sercu. To było miłe, że mimo wszystko brat ją docenia. Oboje bardzo się do siebie zbliżyli. Ze Stefanem też. Zawsze był z boku, ale teraz jak wraca z pracy, nie idzie do swojej samotni, jak to było do tej pory, ale idzie so kuchni, gdzie siedzi Monika z Robertem i tak siedzą razem. Czasem coś powiedzą, ale głównie milczą – na ten sam temat. Komu by się chciało siedzieć samotnie w wielkim pustym domu?
Gdy łzy już wszystkie wyleciały i zostały osuszone, Ela wstała i pogładziła Monikę po plecach.
-Chodźcie – zwróciła się do obojga–Zrobiłam spagetti. Może to nie naleśniki, ale też dobre.
Rodzeństwo niechętnie się rozdzieliło ze swych objęć. Ale jeść trzeba. Monika w ogóle nie miała ochoty, wiedziała jednak, że musi, jeśli nie chce zostać anorektyczką. Roberta natomiast nikt zmuszać nie musiał. Był w tym wieku, w którym jedzenie przelatuje przez organizm jak woda przez rurę – był wiecznie głodny i do tego chudy jak patyk. Zmartwienia wcale nie zmniejszały mu apetytu. Oboje wstali więc i poszli za przybraną ciocią do kuchni.