A co by było gdyby 2
~
-Dobre to spaghetti – powiedział Robert z pełnymi ustami.
-Cieszę się, że Ci smakuje- Ela ucieszyła się z pochwały.
-Nie mów z pełnymi ustami- Monika nie mogła powstrzymać się od uszczypliwej uwagi. Chciała trochę podroczyć się z bratem. Pomagało jej to tak bardzo nie skupiać się na wewnętrznej pustce, jaką odczuwała.
-Sama nie gadaj- Robert się odwzajemnił.
-Ja nie gadam- zaprzeczyła Monika.
-Nie, wcale- Robert udawał, że wcale nie wierzy siostrze.
-Nie- potwierdziła swoje Monika.
- A teraz?- wskazał na nią widelcem, gdy wkładała sobie makaron do ust.
-Y-y- ta dalej zaprzeczała.
- Ja ci dam ‘nie’-Robert droczył się z nią dalej.
Monika uśmiechnęła się.Poczuła się o wiele lepiej. Lubiła taką atmosferę. Miała już dość tego ciągłego płaczu, myślenia, że rodziny już nie ma.Potrzebowała zmiany. Musiała się wyżyć. Nie tylko płakać i płakać. Musiała w końcu poczuć, że żyje. Przez te wszystkie pogrzeby czuła się martwa, jakby przestała istnieć, jakby tylko egzystowała. Potrzebowała dobrego pomysłu. Od razu nasunęło jej się na myśl bieganie. Kondycję miała do bani i byłoby wskazane ją naprawić. Obawiała się jednak, że znowu schudnie. Od tego nieszczęsnego wypadku schudła pięć kilo. Jej waga leciała w dół jak błyskawica. I pewnie jeszcze schudnie, bo wyzwań ma teraz przed sobą pełno. Aż się boi o nich myśleć…
Dzisiaj to miała ochotę napić się drinka i posłuchać głośnej muzyki, której tato nie potrafił ścierpieć. O problemach, które po sobie zostawił z racji swojej śmierci, pomyśli jutro.
- Ciocia, napijesz się ze mną drinka?- zaproponowała na głos.
- Nie, kochanie, wiesz, że jestem samochodem.
- Ja się z tobą napiję – zaoferował się Robert.
- Ty się nie odzywaj – zgasiła go natychmiast- To przenocujesz u nas- zwróciła się ponownie do przyszywanej cioci.
- Brzmi kusząco, ale jutro musze do pracy – Ela niechętnie odmówiła.
- Aha, no, tak… - argument był niepodważalny.
- To ty sobie zrób drinka, a mi nalej soku- zaproponowała Ela.
- Dobra- Monika przystała na ten pomysł. Ważne, żeby mieć babskie towarzystwo. Kochała braci, ale zdecydowanie brakowało jej teraz żeńskiego towarzystwa. Julki, Łucji i mamy już nie ma…
- Ja jutro nie muszę do pracy- wtrącił Robert.
- Sprawdzian z matmy się sam nie napisze- Monika doskonale zrozumiała jego aluzje. Ale za nic w świecie już mu nie pozwoli dłużej zostać w domu. Pogrzeby pogrzebami, życie życiem, a szkoła szkołą.
- Ja nie muszę pisać- wykręcał się.
- To, że cię nie było na lekcjach przez dłuższy czas, nie znaczy, że nic nie musisz już robić. Jesteś dopiero w pierwszej klasie. Jak chcesz zdobyć zawód, to masz się uczyć. I ja tego osobiście dopilnuję.
Robert mruknął pod nosem niezadowolony. Nie cierpiał chodzić do szkoły. Co z tego, że Monika ma rację. On nie będzie robił więcej niż musi. Swoje życie też trzeba mieć.
- Pozmywasz naczynia- oznajmiła mu Monika jeszcze.
- Dlaczego ja?
- Bo mi się nie chce- uśmiechnęła się szelmowsko.
- Sama se zmywaj! Mi też się nie chce.
- To masz problem.
- Sama masz problem. Ja tego nie ruszę – powiedział i odstawił talerz do zlewu- Idę się uczyć.
- Jasne…- Monika westchnęła. Ciężko jej było uwierzyć w to ostatnie zdanie.
Robert pokazał jej język. Odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju.
- Nie będziecie mieli teraz łatwo – powiedziała Ela- Jeśli oddadzą wam prawa rodzicielskie, razem ze Stefanem będziecie musieli go przypilnować. Jesteś pewna, że sobie poradzisz?