3: W poszukiwaniu przeznaczenia.
- Po prostu wiem, gdzie go szukać. - odparł i sam zabrał się za jedzenie swojego kawałka. Przyglądałam się mu uważnie. Pomagał mi, mimo iż jeszcze dwa tygodnie temu groził mi śmiercią. Nagle przestał jeść i popatrzył w moją stronę. - Czemu mi się przyglądasz?
- Wiesz… Nawet nie wiem jak masz na imię. - Rzuciłam. Trochę mi było głupio, że tylko się przyglądam, a nie potrafię zacząć jakiejś sensownej rozmowy.
- Devon.
- Dość nietypowe imię. - odparłam. Chłopak popatrzył na mnie.
- Dla ciebie nietypowe, ale skąd pochodzę, jest normalnym imieniem.
- No tak, ale…. - Zamyśliłam się – Nie typowe, bo do ciebie pasuje. - Popatrzył na mnie. Spojrzenie jakie mi rzucił mówiło jakby „ co ty o mnie wiesz”.
Obudził mnie szelest, który usłyszałam w oddali. Był wczesny poranek. Devon spał tuż obok mnie. Dopiero w promieniach ciepłego słońca zauważyłam, że jego twarz nosi ślady wielu bitew. Była usiana drobnymi jak i większymi bliznami, których w półmroku nie dało się dostrzec. Jego czarne jak węgiel łuski w promieniach słońca mieniły się jak drobne diamenciki. Wyciągnęłam rękę by ich dotknąć, gdy chłopak nagle się obudził. Złapał moją rękę i przycisnął mnie do ziemi swoim ciężarem.
- Nie próbuj tego więcej. - warknął. - Jego czarne jak węgiel oczy rozbłysły czerwonym światłem, które po chwili znikło. - Nie lubię tego. - Dodał. Przyglądał mi się. Chyba sam nie spodziewał się swojej reakcji bo jak oparzony odskoczył na bok.
- Przepraszam. Chciałam tylko dotknąć twoich łusek… - powiedziałam cicho. Posłał mi mordercze spojrzenie.
- Nie lubię, jak ktoś ich dotyka. - powiedział. - Zbieraj się, im wcześniej wyruszymy dalej tym lepiej.
Posłusznie podniosłam się z ziemi. Otrzepałam płaszcz na którym spałam. Wytrzepałam także liście, które doczepiły mi się do włosów. Devon stał oparty o pobliskie drzewo. Obserwował każdy mój najdrobniejszy ruch.
- Czemu tak mi się przyglądasz? - Zapytałam.
- To samo pytanie zadałem ci wczoraj, nie pamiętasz? Do tej pory nie usłyszałem na nie odpowiedzi.
- Przecież powiedziałam, że zastanawiałam się nad twoim imieniem. - Rzuciłam na odczepnego. Miałam nadzieję, że to mu wystarczy.
- Akurat. - Prychnął. - Nie o to ci chodziło. Twoje oczy były zbyt nachalne, by umknęło to mojej uwadze. - Dodał. To akurat była prawda. Analizowałam każdy kawałek jego ciała. Nie wiedziałam po co mi to. Jakbym szukała słabego punktu. Ale w tym muskularnym ciele nie dostrzegłam nic, co wydawałoby się słabym punktem.