3: W poszukiwaniu przeznaczenia.
- Wszystko w porządku? - Zapytałam. Posłał mi wściekłe spojrzenie. - Nic nie mówiłam. - dodałam szybko.
- Tak. - warknął. Westchnęłam. Przez te ostatnie dni rozmowa się nie kleiła. Czyżby chęć zabicia mnie jak tylko skończy mi pomagać była tak wielka?
Na horyzoncie pojawiły się gór oraz biała wieża umieszczonej na świętej wieży świątyni. Devon przystanął. Jego wzrok z wściekłego zrobił się smutny.
- Tu nasze drogi się rozstają. - powiedział.
- Dlaczego? - zapytałam zaskoczona.
- Nie mogę dalej iść z tobą. Tą drogą dojdziesz już bezpiecznie do królestwa. - Odparł. Pokazał góry po drugiej stronie . - A tam będę na ciebie czekał. Gdy… Gdy nauczysz się już swojej magii. - Dodał.
- Mojej magii? Masz na myśli, kiedy nauczę się panowania nad żywiołem który się we mnie jeszcze nie obudził?
- Tak. Nauczą cię tam też walki. Dlatego… - zamyślił się. - Za rok o tej samej porze, spotykamy się przypołudniowej bramie tego miasta. Czyli stamtąd skąd pokazałem.
- Dobrze. - Uśmiechnęłam się. - Dziękuję ci za pomoc. I za to, że dalej będziesz mi pomagać. - Popatrzył na mnie. Jego spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Pomyślałam, że warto by było, pożegnać go jak przyjaciela. Uściskiem. - Pytanie, czy mnie poznasz, jak spotkamy się za rok o tej samej porze. - Rzuciłam i wyciągnęłam dłoń. Popatrzył na mnie.
- To, że teraz się rozstajemy, nie oznacza, że nie będę mieć na ciebie oka. - Powiedział. Uśmiechnął się i uścisnął mi dłoń.
- To do zobaczenia! - Powiedziałam i ruszyłam w dół. Po zrobieniu kilku kroków zatrzymałam się i obejrzałam w stronę Devona. Chłopak nadal tam stał. I obserwował jak znikam za linią horyzontu. Nie wiem dlaczego nadal tam stał. Chciałam go zabrać ze sobą do smoczego królestwa, ale cały czas upierał się, że woli zostać tu gdzie jest. Że nie będzie mile widzianym gościem. Nie naciskałam. Nie chciałam go wkurzyć. Wystarczyło, że ciągle wpadałam w tarapaty. A on mnie z nich wyciągał.
~*~
Devon wrócił na swoją skałę. Był przygnębiony. W jego głowie jak i sercu kłębiły się setki myśli i uczuć. Jak zawsze, gdy chciał pobyć sam, pojawiała się jego siostra.
- Hejo! Jak tam misja? - Odparła siadając z impetem. Jej oczy wpatrywały się w brata.