2.
- Dwuznaczna sytuacja? - Usłyszałam głos Maxa. Podniosłam głowę i zobaczyłam, jak chłopak stoi oparty o szafkę i szeroko się uśmiecha. Ręce miał założone przed sobą. Momentalnie zrobiło mi się gorąco.
- Ile już tu stoisz?
- Od niedawna. Ale małą część słyszałem. - Obserwował mnie. Zastanawiałam się, o czym myśli.
- Rozmawiałam z Martą. Tą moją współlokatorką. - Odchrząknęłam. - Przyszedł do niej jej facet i…. tylko prosiłam ją żeby nie roznieśli mebli w kuchni.
- A ty masz kogoś? - Podszedł do mnie i oparł się ramionami o oparcia mojego fotelu. - Nie wyglądasz na taką, jak twoja współlokatorka.
- Ja no…. - Popatrzyłam na niego. Mój wzrok powędrował na jego usta, następnie na umięśnione ramiona i na resztę ciała. Następnie z powrotem popatrzyłam na jego usta.
- Znalazłaś coś, co cię zainteresowało? - Zapytał. Uśmiechał się. Popatrzyłam w jego brązowe oczy. Mimo iż jego oczy się uśmiechały, w jego oczach dostrzegłam jeszcze jedno uczucie. Coraz bardziej byłam skłonna uwierzyć Marcie, że Max pęknie szybciej, niż ja. Ale… Jak powiedzieć mężczyźnie, który pewnie był doświadczony w tych sprawach…. Biorąc pod uwagę, że był już w związku, a ja nie i nie miałam kontaktów damsko-męskich… Krępowało mnie to. - Co tak zamilkłaś? - Dodał chichocząc. Wyprostował się. - To masz kogoś, jak twoja współlokatorka?
- Nie, nie mam nikogo. - Przełknęłam ślinę. Max zmierzył mnie spojrzeniem.
- Tak myślałem.
- Dlaczego?
- Widać, jaka jesteś czasami skrępowana, gdy chłopaki rzucają swoimi komentarzami. Nawet Christine to zauważyła. - Uśmiechnął się. Złapał swoją kurtkę i popatrzył na mnie. - Zostaw teraz przeglądanie taśmy. Idziemy na obiad, a potem przejazd przez miasto.
- Dobra. - Wstałam z krzesła i pierwsza wyszłam z biura. Kątem oka widziałam jak Max w śmiechu kręci głową i idzie za mną do windy.
Zjechaliśmy na parter. Czułam się skrępowana. Nie wiem dlaczego. Ale teraz, gdy Max wiedział prawie wszystko o mnie, a ja o nim prawie nic…. Sprawiało tylko to, że jego obecność była nadzwyczaj… krępująca.
Przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy do baru Kitty. Na niebie był piękny zachód słońca. Niebo robiło się czerwone.
- Chyba będzie mróz z rana. - Powiedziałam siadając przy stoliku.