Zachwycająca i tak bardzo realistyczna okładka dosłownie przyciągnęła mnie jak magnes, nie mogłam się długo opierać. Tytuł również od razu mówi nam o temacie, a że ja bardzo lubię morskie opowieści, więc jestem całkowicie usatysfakcjonowana tą lekturą.
Jestem szczurem lądowym, co prawda kilka razy pływałam po Bałtyku promem, katamaranem, statkiem pirackim a nawet jachtem. Lecz to tylko kilkugodzinne lub kilkudniowe przygody. Mieszkam nad jeziorem, więc pływanie w słodkiej lub po słodkiej wodzie nie jest mi obce, wpław, łódka, kajak, rower wodny czy żaglówka to letnie rozrywki. Jednak statek handlowy to zupełnie inna bajka.
"Powszechnie wiadomo, że morskie opowieści muszą być niewiarygodne i okraszone humorem. Z całą pewnością mogę potwierdzić, że wszystkie historie są prawdziwe, nawet te podlane rumem. Gdybym niektórych sam nie przeżył,
trudno byłoby mi w nie uwierzyć."
Ta książka właściwie czyta się jakby sama, kapitan Jacek Lewandowski zabiera nas w podróż swojego życia po morzach i oceanach, od portu do portu. Pisze tak lekko i tak swobodnie, jakby po prostu siedział obok, na kanapie i dzielił się swoimi wspomnieniami, że aż chciałoby się wyruszyć w taki rejs... Oczywiście tylko jak pasażer (byle nie na gapę), bo praca na statku nie jest zabawą. To bardzo ciężka, trudna i odpowiedzialna praca. Każdy ma swoje zadania, które musi wykonywać, na statku władzę stanowi kapitan. On o wszystkim decyduje i jego słowo jest najważniejsze.
Muszę przyznać, że część terminów marynarskich nie jest mi obca, znam dwóch marynarzy pracujących na statkach handlowych, więc co nieco mi się obiło o uszy. Lecz nikt nie powinien mieć problemów w czasie lektury tej książki, bo autor na początku zrobił bardzo dobre wprowadzenie.
"Niekiedy jestem zdumiony, jak niewiele osób tak naprawdę wie, jak wygląda praca na statkach handlowych. I to pomimo tego, że szacunkowo w różnych flotach świata pracuje kilkadziesiąt tysięcy polskich oficerów i marynarzy."
Dzięki kapitanowi Jackowi Lewandowskiemu tytułowy świat za rufą dosłownie staje przed nami otworem. Opisy jego pracy na statkach handlowych są tak realistyczne, że wydaje się jakby brało się w nich udział. Praca na wodzie to nie tylko poznawanie nowych lądów i miast, to nie jest rozrywka, to wielka odpowiedzialność, stres, niebezpieczeństwa, tęsknota za rodziną, za domem, za stałym lądem... We mnie te opowieści z pewnością zostaną na dłużej.
Z marynarzami związanych jest wiele stereotypów, ten najbardziej znany to: gdzie strona, tam żona, czyli w każdym porcie czeka na marynarza nowa miłość. Ale czy tak jest naprawdę? Myślę, że nie, chociaż może moi znajomi być może są tylko wyjątkiem? Kapitan Lewandowski ma również na ten temat swoje zdanie, które zacytuję:
"Chyba najbardziej krzywdzące stereotypy są te o hulaszczym trybie życia i kobietach w każdym porcie. W każdym porcie?
No proszę was, kogo na to stać?"
Lektura znakomita, polecam każdemu, i nie ważne jest, czy ktoś się już zetknął z tą tematyką czy też nie, to naprawdę warto, tu nie ma nudy!
A na dodatek młodszych czytelników może zainspirować do wybrania nauki w Szkole Morskiej i podążyć śladem kapitana Jacka Lewandowskiego..., któremu dziękuję za wspaniałe doznania podczas lektury.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-10-31
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 258
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Myszka77
Kiedy kończyłem edukację, moja uczelnia nosiła nazwę Wyższa Szkoła Morska. Później była to Akademia Morska, a dziś kolejne roczniki uczą się na Uniwersytecie Morskim.
Więcej