Jak daleko moglibyście się posunąć, gdyby to właśnie od was zależało życie drugiego człowieka? Czy bylibyście w stanie się poświęcić?
Elizabeth, przekazując swoje magiczne znamię umierającemu Johnowi, doskonale zdawała sobie sprawę, że sama może stracić przy tym życie. Jednakże chęć uratowania cennego jej sercu chłopaka była zbyt silna, aby egoizm przejął nad nią kontrolę. Niestety śmierć musiała obejść się smakiem. Dziewczyna również została odratowana, lecz jej próby odnalezienia się w świecie, gdzie dla większości ludzi nadal pozostawała zdrajczynią były znacznie trudniejsze. Na całe szczęście miała u swego boku ukochanego oraz oddanych przyjaciół, którzy ją wspierali i pomagali odizolować od krzywych spojrzeń. Niestety nikt nie był w stanie ochronić Elizabeth przed faktem, że pragnący władzy nad wszystkim i wszystkimi Blackwell zaczął tworzyć swoją potworną armię w celu wyeliminowania każdego, kto stanie mu na drodze w dążeniu do wyznaczonego celu. Była łowczyni czarownic bardzo dobrze wiedziała (i nie tylko ona), że znajduje się na jego liście, przez co dość szybko została zaciągnięta w szeregi wojska powołanego przez Harrow, które również nie zamierzało się tak łatwo poddać.
Mimo ciężkich treningów stających się codziennością Elizabeth zaczęła dostrzegać spore zmiany zachodzące w Johnie. Niegdyś wrażliwy na ludzką krzywdę uzdrowiciel dość często porzucał swoje lecznice zioła na rzecz improwizowanych walk, co było spowodowane zgubnym wpływem mocy drzemiącej w znamieniu. Niestety każda próba odciągnięcia go od agresji kończyła się nie tylko przegraną po stronie byłej łowczyni, ale również kłótniami psującymi wszystkie ich pielęgnowane dotąd relacje.
Czy wojska Harrow będą gotowe na starcie z armią nikczemnego i pozbawionego uczuć Blackwella? Jak zareagują ludzie, kiedy dowiedzą się, że wśród nich żyje szpieg donoszący wrogowi o każdym ich szczególe planów? I jak zakończy się ostateczna walka Elizabeth o odzyskanie dawnego Johna?
Bo dla miłości jesteśmy gotowi zrobić wszystko, byle tylko jej nie utracić.
Po dobrze zapowiadającej kolejny tom [Łowczyni] wprost nie mogłam się doczekać kontynuacji przygód Elizabeth i jej przyjaciół. Można śmiało powiedzieć, że aż chciałam przyśpieszyć czas, aby tylko [Królobójczyni] trafiła w moje ręce. Dzisiaj, kiedy lekturę książki mam już za sobą, nie pozostaje mi nic innego, jak podzielić się z wami swoją opinią. Czy stałam wiernie po stronie Elizabeth, licząc na sukces w próbie obalenia Blackwella? A może zmieniłam zdanie, przy czym liczyłam na szybką śmierć byłej łowczyni czarownic?
,,Wojna jest sztuką podstępu. Aby zwyciężyć, należy sprawić, by przeciwnik postrzegał cię tak, jak sam chce cię postrzegać".
Naładowana pozytywnymi oczekiwaniami już na samym starcie otrzymałam niezbyt miłą niespodziankę. Miałam wręcz nietęgą minę, kiedy to po pierwszym rozdziale zaczęłam się martwić o przesłodzenie fabuły. Bałam się, że gorące uczucie Elizabeth i Johna może przyćmić swoim żarem namiętności zdarzenia, za którymi tak tęsknie spoglądałam. Nie zrozumcie mnie źle - uwielbiam ich jako parę i ogromnie się cieszę ich szczęściem, ale opis wskazywał na nieco mocniejsze doznania w innych sferach. Parę stron później ta oczekiwana sceneria wysunęła się na pierwszy plan, co mnie niezmiernie uradowało. I właśnie wtedy zrozumiałam, że to był przedsmak tego, co tak naprawdę na mnie czekało w dalszej części [Królobójczyni].
Średniowieczny klimat ze swymi wszędobylskimi intrygami oraz zaskakującymi zdradami i sojuszami zaatakował mój umysł z ogromną siłą rażenia. Autorka doskonale odzwierciedliła tamte realia, co można wyczuć na każdym kroku. Kiedy też już miałam wrażenie, że do fabuły wkradła się sielanka mogąca pomóc odetchnąć bohaterom, to właśnie wtedy następował kolejny zwrot akcji wywołujący spore zamieszanie w ich życiu. Właśnie dzięki takim zabiegom udawało mi się zapomnieć o całym świecie! Nieraz nie byłam w stanie złapać oddechu czy też zmusić swojego rozszalałego serca do uspokojenia się. A to wszystko za sprawą - uwielbianych przez autorkę - zastosowań niespodzianek. Także dość długo wodzono mnie za nos i każde typowanie szpiega kończyło się moimi pomyłkami, a gdy poznałam jego imię to wręcz plułam sobie w brodę, że nie przyszedł mi on do głowy znacznie wcześniej! Niestety w jednym momencie czułam ogromne zakłopotanie. Potrzebowałam wtedy dłuższej chwili, aby przeczytać pewne linijki raz jeszcze w celu zrozumienia ich, coby poskładać dane cząsteczki w spójną całość. No cóż... tak to już bywa, gdy akcja goni akcję, nieprawdaż?
Oczywiście przyszło mi także cierpieć na bóle brzucha, które były wywołane moimi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu pomagającymi odstresować się przed lub po mrożących krew w żyłach przygodach głównej bohaterki, gdzie takich tutaj nie brakowało. Wszystko to sprowadzało się do zakończenia wbijającego w fotel. Nie spodziewałam się tam aż tak wielkiej dramaturgi! Siedziałam jak na szpilkach, chłonąc informacje niczym gąbka wodę. A kiedy zamknęłam książkę powiedziałam tylko: O rety! Oczywiście w nieco mniej kulturalny sposób, ale to można wyciąć...
,,Najpierw zabija się z konkretnych powodów, a potem wystarczy byle wymówka. Wreszcie zabija się od tak, po prostu, i z każdym odebranym życiem traci się, kawałek po kawałku, własną duszę".
Chociaż Elizabeth była już u progu śmierci i niewiele jej brakowało, by go przekroczyć to udało jej się zachować większość swojego charakterystycznego ognistego temperamentu, który tak bardzo u niej cenię. Niestety problemy wynikające z osłabienia organizmu oraz czyhających na każdym kroku trudności powodowały, że ten żar przygasał. Także utrata znamienia dawała się byłej łowczyni we znaki, przez co strasznie jej współczułam. Na całe szczęście mogła ona liczyć na wsparcie przyjaciół i to właśnie oni wręcz zmuszali ją do treningów poprawiających kondycję nie tylko fizyczną, ale również psychiczną, gdzie przy tym drugim mieli o wiele więcej roboty. Sytuacji nie ułatwiał fakt podupadających relacji dziewczyny z Johnem i jak na samym początku błagałam o zmniejszenie ilości romantyzmu, tak tutaj modliłam się o zakończenie tego skromnego melodramatu. Niestety nie mogę wam zdradzić, czy moje modlitwy zostały wysłuchane. Psucie niespodzianek to nie moja specjalność!
Ponownie nie mogę się przyczepić do kreacji pobocznych postaci, bo gdybym to zrobiła to poszłabym wybatożyć się rzepą za tak okrutną zbrodnię. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem bohaterów, których pokochałam już w pierwszym tomie i to uczucie nadal się we mnie tli. Oczywiście do tej skromnej listy muszę dorzucić Schuylera, którego poczucie humoru wywoływało u mnie wspomniane nieco wcześniej niekontrolowane wybuchy śmiechu! Jak ja mogłam go wcześniej nie doceniać? Naprawdę byłam ślepa. Czy to już czas, aby udać się do okulisty w celu wymiany szkiełek w okularach na nieco mocniejsze?
Nauczona tego, że zazwyczaj kolejne tomy danej serii miewają swoje wzloty i upadki względem jakości kunsztu pisarskiego znacznie obawiałam się tego, że Virginia Boecker może nie utrzymać narzuconego sobie wcześniej poziomu lub po prostu na nim pozostać. Tym samym autorce udało się mnie zaskoczyć, bo nie dość, że ponownie zachwyciła mnie plastycznymi opisami pomagającemu czytelnikomi widzieć oczami wyobraźni wszystkie zakamarki tamtego świata to nadała im jeszcze większej mocy. Także ponownie zmierzyłam się z przytłumionymi przekleństwami, co naprawdę sobie chwalę. Nic nie psuje tego typu książek, jak nadmierne wulgaryzmy wypływające z ust uwielbianych przez nas postaci. Na samą myśl o tym mam ciary na plecach!
Podsumowując:
[Królobójczyni] to kolejna powieść zaprzeczająca stereotypowi o nieudanych kontynuacjach! Osadzona w średniowiecznych realiach, naszpikowana intrygami i niespodziewanymi zwrotami akcji spowoduje natychmiastowe przyśpieszenie bicie serca i niepohamowaną chęć poznania całej historii od deski do deski, bez częstego opuszczania granic tego wykreowanego świata. Dlatego też jeżeli już poznaliście Elizabeth to nic nie stoi na przeszkodzie, by ponownie podać jej dłoń i razem, ramię w ramię, ruszyć ku obaleniu Blackwella. Obiecuję, że za to mordestwo nie grożą wam żadne konsekwencje, prócz dobrze rozporządzonego czasu oraz wyśmienitego zakończenia serii! Mam jednak nadzieję, że autorka pomyśli o jakichś pobocznych wątkach, bo z przyjemnością bym się do nich dorwała!
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2016-10-31
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 396
Tytuł oryginału: The King Slayer
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Elizabeth Grey służy w doborowej jednostce królewskich łowców czarownic. Wraz z kolegami całe życie poświęciła wyplenieniu z Anglii wszelkich...