Każda bolesna chwila daje nam siłę, by zawalczyć o jutro. "Żyje się tu i teraz"

Data: 2021-08-31 09:49:53 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Czasami nasze wielkie pasje legną w gruzach, zanim mają szansę się rozwinąć… Dziewiętnastoletnia Zuza od najmłodszych lat wiązała swoją przyszłość z malarstwem. Jednak egzamin na wymarzone studia nie poszedł tak, jak się tego spodziewała. Aby oderwać się na chwilę od przygnębiających myśli, dziewczyna postanawia spędzić wakacje wraz ze swoimi rodzicami w zacisznym, położonym nad jeziorem ośrodku „Uroczysko”. Nic nie zapowiada, że będzie to wyjątkowy czas w jej życiu – a jednak! Dwóch przystojnych ratowników, przyjaźń, miłość i tajemnice, które zmieniają bieg wydarzeń… Czy wchodzącej w dorosłość dziewczynie uda się nie zagubić w labiryncie emocji? Czy znajdzie w sobie siłę, by podążać za swoimi marzeniami?

Obrazek w treści Każda bolesna chwila daje nam siłę, by zawalczyć o jutro. "Żyje się tu i teraz" [jpg]

Do lektury książki Katarzyny Kaźmierczak Żyje się tu i teraz zaprasza Wydawnictwo Novae Res. Tymczasem już teraz zachęcamy Was do przeczytania premierowego fragmentu powieści:

Zuza stała oparta o balustradę drewnianego domku. Jej długie blond włosy powiewały lekko na wietrze, a odbijające się w nich promienie słoneczne tańczyły wesoło złotymi iskierkami. Słońce zachodziło ogromną pomarańczową kulą, tonąc w tafli wody.

Wydawało się, że niemal słychać syk gasnącego w jeziorze ognia. Powierzchnia była spokojna, przez co wyglądało ono jak ogromne lustro, w którym ze zdziwieniem przeglądają się wysokie sosny rosnące dookoła brzegu. Chciała sięgnąć po pędzel, uchwycić na płótnie tę magiczną chwilę, ale przecież skończyła z malarstwem. Zamiast tego tylko ciężko westchnęła, odgarnęła z czoła niesforne kosmyki i założyła je za ucho.

Nie chciała teraz myśleć o swoich niepowodzeniach, ale smutne myśli nie dawały za wygraną i natrętnie wracały, nie dając jej ani chwili spokoju. Nie przyjęto jej na wymarzoną uczelnię. Kilka tygodni temu egzamin do Akademii Sztuk Pięknych zakończył się spektakularną klęską.

– W pani pracach brak emocji, są takie beznamiętne, pospolite. To nie jest prawdziwa sztuka, ale niech pani się nie martwi, na deptaku w Ciechocinku na pewno będą się podobały – stwierdził szacowny siwy profesor, przewodniczący komisji egzaminacyjnej, śmiejąc się z własnego niestosownego żartu.

Reszta komisji pokiwała z politowaniem głowami, potwierdzając, że jej talent nie zasługuje na to, by mogła go rozwijać w murach tej znamienitej uczelni. Gdyby chociaż stwierdzili, że trzeba nad czymś popracować, coś poprawić, byłaby nadzieja.

Pracowałaby jeszcze więcej i jeszcze ciężej i wróciłaby za rok, ale nie… Po prostu brak talentu, musiała się z tym pogodzić.

Dla dziewczyny był to cios. Odkąd pamiętała, zawsze malowała. Malutkie mieszkanie rodziny Grabowskich wypełnione było jej obrazami, obrazkami i rysunkami. Wisiały wszędzie – w jej pokoju, w niewielkim salonie, który pełnił jednocześnie funkcję sypialni jej rodziców, w korytarzu, a nawet w niewielkiej, staromodnej kuchni. Gdy tata zasugerował

zawieszenie obrazu w łazience, mama zaprotestowała stanowczo, twierdząc, że byłaby to jednak „profanacja sztuki” i niewielka akwarela w przepięknych tęczowych kolorach znalazła miejsce nad lodówką, a że przedstawiała martwą naturę, komponowała się tam doskonale.

Rodzice, w przeciwieństwie do szacownego pana profesora, byli przekonani, że ma talent, i wszystkie pieniądze przeznaczali na jego rozwijanie: na farby, płótna, lekcje rysunku, warsztaty malarskie. Pewnie dlatego nigdy nie wyprowadzili się z osiedla, na którym mieszkali.

Osiedle falowców było wielkie i przytłaczające. Zuza wiele razy słyszała, jak rodzice rozmawiają o maleńkim domku ze ślicznym ogródkiem pod miastem, ale zawsze brakowało pieniędzy. Co prawda mama z uśmiechem na twarzy zapewniała ją, że przecież ona nie chce się nigdzie wyprowadzić, bo musiałaby zabrać ze sobą wszystkich wspaniałych sąsiadów, z którymi zżyła się przez blisko dwadzieścia lat, i panią Jadzię z osiedlowego warzywniaka, no a tata przecież nie mógłby żyć bez pana Tadzia, sąsiada z parteru, z którym jeździł na ryby, ale Zuza dobrze wiedziała, że mówi tak, aby nie było jej przykro. Tak naprawdę zrezygnowali z własnych planów, by ona realizowała swoje marzenia.

Dlatego postanowiła skończyć z malarstwem. Nie mogła spojrzeć rodzicom w oczy. Czuła, że ich zawiodła; czuła się tak, jakby okradła ich z marzeń. Przez wiele lat poświęcali czas i pieniądze, by mogła się rozwijać, a ona nawet nie dostała się na studia, nie mówiąc o tym, by mogła się z malarstwa utrzymać. 

Od ogłoszenia wyników egzaminu większość czasu spędzała w domu, siedząc w swoim pokoju i płacząc. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Wcześniej nie dopuszczała do siebie myśli, że może nie dostać się na studia; malarstwo było jej pasją, której poświęcała każdą wolną chwilę. Kiedy malowała, czuła się wolna. Przyjaciele, których wcześniej miała wielu, nagle zapadli się pod ziemię. Jedni świętowali sukcesy na egzaminach i pojechali na zasłużone wakacje, inni szybko skorygowali swoje życiowe plany i zgodnie z zasadą „don’t worry, be happy” dziarsko się uśmiechali, twierdząc, że przecież całe życie właśnie marzyli, by studiować „mniemanologię stosowaną” lub być studentem Wyższej Szkoły Zdrowia Szczęścia i Urody.

Mimo że Zuza zawsze wszystkim pomagała, doradzała i każdego pocieszała, teraz została sama ze swoim żalem. Na próżno tłumaczyła sobie, że musi się wziąć w garść, że przecież to nie koniec świata, że może robić przecież coś innego. Coś innego… Łatwo powiedzieć… Ale co? Przejrzała już wszystkie dodatkowe nabory ogłaszane przez uczelnie. Fizyka – nie!!! Po prostu i jeszcze raz nie! Budowa Dróg i Mostów – chyba jakiś żart, poza tym w kasku jej nie do twarzy. Chemia Przemysłowa – przecież nawet nie pamięta, czy kwas się leje do wody, czy wodę do kwasu, zawsze to myliła. Nauczyciel od chemii nazywał ją nawet „wybuchową panienką” i bynajmniej nie miał na myśli jej temperamentu… Filozofia – co prawda tata zawsze rzucał to swoje „ty to filozofujesz”, ale czy to by wystarczyło? Raczej wątpiła. O! Jest jeszcze Modernizacja Rolnictwa. Tylko

co po tym robić? Jeździć na traktorze? Jednego była pewna – nie wróci do malarstwa, nie będzie karmić siebie i rodziców mrzonkami o karierze. Wystarczył jeden rzut oka na ścianę pokoju…

Ten obraz po prawej, zachód słońca nad mazurskim jeziorem i samotny ptak wijący gniazdo w szuwarach… Pamiętała ten widok i zawsze, kiedy patrzyła na swój obraz, wracały wszystkie emocje, które wtedy odczuwała. A ten nad łóżkiem? Nazwała go po prostu Pasja, bo miał obrazować jej miłość do malarstwa. Wiedziała, że jest niedoskonały, że wiele mu brakuje, ale wzruszał ją do głębi. Patrząc na niego, znów zaczynała płakać, a już miała prawie wszystko poukładane… No właśnie: prawie.

Trzy dni temu mama Zuzy wtargnęła z impetem do jej pokoju, szeroko otwierając drzwi. Stanęła w progu i tonem nieznoszącym sprzeciwu zakomunikowała:

– Koniec smęcenia! Jedziemy na dwa tygodnie nad jezioro.

Jej oczy zdradzały zmęczenie i niepokój, a głęboka zmarszczka na czole wydawała się jeszcze wyraźniejsza. Kruczoczarne włosy lekko przyprószone siwizną spływały falami na ramiona i Zuza widziała, że ostatnio tych siwych włosów przybyło. Poczuła ciężar na sercu… To przeze mnie – zdała sobie sprawę.

– Okej, jedźcie, jedźcie – odburknęła, nie mając ochoty wdawać się w dalszą dyskusję. Wzięła do ręki książkę, udając, że coś czyta.

– Nie, nie… Ty też jedziesz!

– Mamo, co ty! Ja z wami na wakacje?! Nie żartuj! Ile ja mam lat? – Zuza prychnęła zirytowana.

Wiedziała, że mama się o nią martwi; że chce jej pomóc, ale wakacje z rodzicami, i to jeszcze nad jeziorem? Sorry, ale to nie dla niej. Poza tym wiedziała, że będą ją pocieszali, twierdząc, że przecież nic się nie stało, że może spróbować za rok, a ona już tego nie chciała. Co miałoby się zmienić? Przecież wyraźnie usłyszała, że „brak jej emocji”…

Mama usiadła na brzegu łóżka i nerwowo szarpała brzeg czerwonego fartucha, na którym wyhaftowany przez babcię złotymi nićmi napis głosił, że „Każda żona tym się chlubi, że gotuje, co mąż lubi”. Zuza niejednokrotnie prosiła mamę, żeby wyrzuciła w końcu ten stary i dziurawy fartuch z tym szowinistycznym napisem, ale ona upierała się, że tego nie zrobi, bo to pamiątka i koniec. Teraz kobieta zamyśliła się i starannie dobierając słowa, powiedziała:

– Nieważne, ile masz lat, ciągle jesteś naszym dzieckiem i się o ciebie martwimy. Pojedziesz z nami, odpoczniesz, popływamy, opalimy się, będziemy rozmawiać i śmiać się, jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze nasze wspólne wakacje? Tak, wiem, to było wieki temu, ale zawsze nam wszystkim dawały jakąś nową energię, a ty musisz teraz pomyśleć, spojrzeć z dystansem na wszystko, bez emocji, bez żalu i zdecydować, co dalej, czego tak naprawdę chcesz. Całe życie przed tobą, nie możesz ciągle płakać. Tyle cię jeszcze w życiu czeka dobrych, wspaniałych chwil – mama mówiła z czułością, głaszcząc ją po głowie jak wtedy, gdy była małą dziewczynką.

Książkę Żyje się tu i teraz kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Żyje się tu i teraz
Katarzyna Kaźmierczak3
Okładka książki - Żyje się tu i teraz

Każda bolesna chwila daje nam siłę, by zawalczyć o jutro. Czasami nasze wielkie pasje legną w gruzach, zanim mają szansę się rozwinąć… Dziewiętnastoletnia...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje