Z Zatoki Triesteńskiej zostały wyłowione zwłoki mężczyzny - to prawdopodobnie wypadek. W tym samym czasie z pomieszczeń renomowanej triesteńskiej prażalni ktoś kradnie worki z ekskluzywną kawą najrzadszego i najdroższego gatunku na świecie. Ta ostatnia sprawa z początku nie wydaje się Laurentiemu nadmiernie niepokojąca. Zwłaszcza, że jest lato, a piękna pogoda i wspaniałe wino z Krasu odciągają myśli od ponurych stron życia. Wkrótce jednak okazuje się, że wyłowiony z Adriatyku mężczyzna to niemiecki producent filmowy - czy zatem jego śmierć to na pewno wypadek? Tymczasem nowa triesteńska prokurator Iva Volpini poleca komisarzowi, by zajął się pewną delikatną i dotyczącą międzynarodowych kręgów politycznych sprawą: posłanka do brytyjskiego parlamentu jest szantażowana przez wakacyjnego przyjaciela, młodego mężczyznę z Triestu. Z Londynu przybywa etiopska dziennikarka i przyjaciółka angielskiej polityk i próbuje na własną rękę prowadzić ryzykowne dochodzenie. Laurenti wkracza do akcji. Czy te trzy sprawy łączą się ze sobą? Kto stoi za kulisami wydarzeń? Warto się o tym przekonać podczas lektury nowej powieści Veita Heinichena Zbrodnia i kawa. Tylko do 25 września trwa specjalny konkurs poświęcony tej powieści. Warto również przeczytać premierowy fragment książki, który publikujemy poniżej.
Nicola Zadar był szczupłym, zawsze wykwintnie ubranym mężczyzną. Już w drugim pokoleniu z powodzeniem prowadził rodzinny kawowy interes. Importował kawę surową z ponad czterdziestu krajów, a po kompleksowych analizach laboratoryjnych, próbnym prażeniu i sporządzeniu mieszanek eksportował ją, zgodnie z życzeniami klientów oraz aktualnym zapotrzebowaniem rynku, również do prawie tylu państw. Zadar zadzwonił do komisarza na komórkę. Byli w tym samym wieku i od lat zaprzyjaźnieni; niekiedy spotykali się na wspólnej kolacji. Laurenti lubił, gdy jego niezwykle kulturalny i spokojny przyjaciel, który w przeciwieństwie do niego rzadko tracił panowanie nad sobą, opowiadał o niezliczonych podróżach do egzotycznych krain, z których sprowadzał surowe ziarno kawy. Kawa, podkreślał często Zadar, to surowiec, który zajmuje w światowym handlu drugie miejsce, zaraz po ropie naftowej; a wachlarz jej rozmaitych gatunków, rodzajów, odmian i smaków jest naprawdę przebogaty. Jednak, inaczej niż ropa, kawa jest elementem, który łączy odmienne kultury i świat sztuki ze światem gospodarki i techniki, a także... z przestępczym półświatkiem.
— Straty bezpośrednie pokryje ubezpieczenie — oświadczył Zadar spokojnie, gdy tymczasem jego współpracownik podał dwie kawy przyniesione z laboratorium. — Tylko tej odrobiny nie znaleźli, to próbka, uprażona dopiero wczoraj po południu. Zaraz lepiej zrozumiesz, o co tu chodzi. To najrzadszy napój świata.
Laurenti podsunął filiżankę pod nos, zdumiony uniósł brwi:
— Ziemista i łagodna jednocześnie. Co to jest?
(...) — Tego rodzaju kawy zbiera się rocznie na całym świecie tylko około pięciuset funtów. Uprażona kosztuje grubo ponad tysiąc euro za kilogram. Jeśli się ją w ogóle dostanie. Listy oczekujących są bardzo długie. Nasze przedsiębiorstwo jest jednym z niewielu na świecie, które handluje nią od kilkudziesięciu lat, dlatego możemy sobie zapewnić stosunkowo stałą wielkość dostaw. Łącznie z poświadczonymi certyfikatami pochodzenia, ma się rozumieć. Otrzymujemy rocznie osiemdziesiąt pięć kilo, żaden inny odbiorca tyle nie dostaje. Ale teraz mogę ci pokazać, niestety, tylko fotografie surowca. — Zadar pogrzebał w papierach i ulotkach reklamowych, po czym pokazał Laurentiemu zdjęcie niewielkiego włochatego zwierzątka, o lekko nastroszonym ogonku, którego długość odpowiadała mniej więcej długości korpusu. — Kopi to po indonezyjsku kawa, a luwak to tamtejsza nazwa łaskuna muzanga, rozpowszechnionego w południowej Azji zwierzątka z rodziny łaszowa-tych, Viverridae, czyli wiwer. Po łacinie jego nazwa brzmi Paradoxurus hermaphroditus. Hermaphroditus ze względu na podobne do jąder gruczoły zapachowe, które obie płcie mają pod ogonem i które wydzielają cywet, substancję zapachową, stąd zwierzątko bywa mylnie nazywane cywetą. Te małe drapieżniki kotokształtne są aktywne nocą, uwielbiają dobrze dojrzałe owoce kawowca, które podkradają z drzew ze względu na słodki czerwony miąższ; potem wydalają niestrawione pestki, w których znajdują się ziarna kawy. Enzymy trawienne zwierzątek uszlachetniają ziarno, fermentacja nadaje im ten jedyny w swoim rodzaju aromat i smak. Wydalone wraz z odchodami pestki są pięknie sklejone razem, wyglądają prawie jak batoniki muesli. Większość towaru pochodzi zjawy, Sumatry i Borneo.
— Kocie kupy? Moi ludzie będą potrzebować dobrych odbitek tych zdjęć, Nicola. Inaczej nie będą wiedzieli, czego szukać. W zasadzie w przypadku kawy nie myśli się o zwierzęcych odchodach.
Laurenti w zamyśleniu powąchał jeszcze raz płyn w filiżance; marszcząc brwi, pociągnął następny łyk. Dobre, to prawda, ale tysiąc euro za kilogram?(...) Jedno mogę powiedzieć: z całą pewnością wywieźli towar pod osłoną nocy, windą. Ślady są jednoznaczne. Na dole czekał zapewne samochód. Albo mieli płaską łódź. Tak ciężko wyładowana mogła przepłynąć nawet pod niskim mostem.