E-booki, audiobooki, teksty w Wordzie i pdf-y... Czy książka papierowa przetrwa? A może koszmarny świat przyszłości opisany w powieści Raya Bradbury'ego 451° Fahrenheita z wolna zaczyna się urzeczywistniać? Frédéric Beigbeder uważa, że w tych niebezpiecznych czasach powinien bronić swoich kolegów po piórze, twórców - jak nazywa tradycyjne książki - ,,papierowych tygrysów".
Najpierw, w 2002 roku, w tomie Dernier inventaire avant liquidation (Ostatni inwentarz przed likwidacją) ustosunkował się do wyników przeprowadzonego przez ,,Le Monde" i Fnac plebiscytu, w którym francuscy czytelnicy wybrali pięćdziesiąt najważniejszych, ich zdaniem, dzieł literackich XX wieku. Obecnie postanowił stworzyć własny wykaz. I tak otrzymaliśmy listę jego stu ulubionych książek, które trzeba przeczytać na papierze, zanim będzie za późno. Listę, która złożyła się na Pierwszy bilans po apokalipsie.
Czytelnicy znający twórczość Beigbedera z pewnością się domyślają, że tak niespokojny duch jak on nie mógł nam zaserwować przykładnego, tradycyjnego katalogu szacownych klasyków. Kryteria, jakimi się posłużył przy porządkowaniu swojego spisu, obejmującego książki powstałe w XX i na początku XXI wieku, mogą wzbudzić ironiczne uśmieszki - jeśli nie wręcz dreszcz grozy - u literackich ortodoksów. Żeby nie psuć czytelnikom przyjemności, możemy jedynie zdradzić, że pierwszym warunkiem był... wygląd autora. W efekcie otrzymaliśmy frapujący miszmasz, w którym niemal pomnikowi pisarze w rodzaju Hemingwaya, Fitzgeralda, Apollinaire'a czy Gide'a sąsiadują z twórcami, o których wielu z nas być może nigdy nawet nie słyszało. Dowcipną i erudycyjną książkę Beigbedera można potraktować jako nieco zwariowany przewodnik po zaskakującym i przebogatym świecie. Warto po Pierwszy bilans po apokalipsie sięgnąć. A przy okazji chcemy zaprosić Was do udziału w specjalnym konkursie. Zabierzcie głos w specjalnej dyskusji na naszym forum. Zaprezentujcie własne propozycje książek, które trzeba przeczytać na papierze, zanim będzie za późno. Koniecznie uzasadnijcie swój wybór, możecie także komentować inne propozycje. Najbardziej interesujące propozycje nagrodzimy. Jako inspirację możecie potraktować lekturę książki Beigbedera Pierwszy bilans po apokalipsie. Dziś publikujemy jej pierwszy fragment, poświęcony tegorocznemu nobliście!
„Un pedigree” Patricka Modiano (2005)
„Zapisuję te strony tak, jak pisze się sprawozdanie lub curriculum vitae, w celu dokumentowania i prawdopodobnie zakończenia życia, które nie było moim”. Od chwili wydania książki La Place de l’Etoile (Plac Gwiazdy) w 1968 roku Patrick Modiano potrzebował czterdziestu lat, żeby wykończyć swój impresjonistyczny obraz. Każda powieść była jak nowy element puzzli, jeszcze jedna niewyraźna barwna plama. A teraz nagle cofamy się o trzy kroki i wyłania się pejzaż — w całym swoim splendorze. Każda książka tego na pozór rozkojarzonego pisarza stanowiła dodatkowe piętro kruchej steli pamięci: Paryż to miasto ocalałych.
Już w 1997 roku powieść Dora Bruder dotykała rzeczywistości, odtwarzając życie deportowanej dziewczynki. Ale dopiero w roku 2005 Modiano zdobył się na napisanie autobiografii. Po raz pierwszy opowiedział o sobie tak otwarcie. Wysoki, elegancki jąkała staje w blasku jupiterów niczym jego matka oświetlona reflektorem punktowym na scenie brukselskiego music-hallu. Un pedigree (Rodowód) przyprawia o dreszcz jak fi lm "Podejrzani", gdy śledczy orientuje się, że rozsiane na ścianie wskazówki kreślą doskonały portret jego rozmówcy. Kim jesteśmy? Naszymi rodzicami. Skąd się wzięliśmy? Ze śmierci. I co gorsza, do niej wracamy.
Przez długi czas sądziłem, że Patrick Modiano pisze ciągle takie same książki; a tak naprawdę to jest wciąż jedna i ta sama książka. Buduje domek z kart, a potem na niego dmucha. Gdyby czytelnicy chcieli być lojalni wobec jego marzenia, musieliby układać te powieści jedną na drugiej, żeby wznieść z nich miniaturową katedrę. Modiano to Proust lakoniczny. Jego książki opowiadają tę samą historię co W poszukiwaniu…: w jaki sposób nieobecność matki kształtuje pisarza. Nade wszystko lubię ów bezbrzeżnie smutny paragraf, który jednakże wywoływał salwy śmiechu wśród publiczności wszędzie tam, gdzie Edouard Baer czytał go na scenie: „Była to ładna dziewczyna o zimnym sercu. Narzeczony kupił jej psa rasy chow-chow, ale ona nie zajmowała się nim i podrzucała go rożnym ludziom, tak jak później będzie robiła ze mną. Chow-chow popełnił samobójstwo, skacząc z okna”. (…)
Patrick Modiano, życie
„Urodziłem się trzydziestego lipca 1945 roku w Boulogne--Billancourt, przy alei Marguerite pod numerem 11, z ojca Żyda i matki Flamandki, którzy poznali się w Paryżu w czasie okupacji”. Odkryty przez Raymonda Queneau (jak Boris Vian), Patrick Modiano został autorem dwudziestu sześciu powieści i opowiadań, kilku książek ilustrowanych, wywiadu z Emmanuelem Berlem i tekstu na cześć Francoise Dorleac. Jest mężem Dominique, która nosi to samo nazwisko co on i tworzy biżuterię, a także ojcem dwóch pięknych brunetek: Marie i Ziny. Przez długi czas żył z tymi trzema kobietami we własnym mieszkaniu. Można powiedzieć, że nieźle sobie poradził. Odkąd skończył dwadzieścia lat, nie trafi ł już do żadnego pensjonatu ani jakiegokolwiek biura. Tak się w życiu urządził, że nigdy nikomu nie musiał być posłuszny. Jest jednym z największych pisarzy francuskich. Życie Patricka Modiano zaczyna się źle, ale dobrze kończy, jak filmy Franka Capry. Czytając Un pedigree, zaczynamy kumać, dlaczego jego autor odmawia wstąpienia do Akademii Francuskiej; ma zbyt dużo złych wspomnień, związanych z bulwarem Conti.
Weźcie udział w specjalnej dyskusji na naszym forum!