Wszystkie stworzenia duże i małe... w książce!

Data: 2015-03-19 09:12:48 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Wszystkie stworzenia duże i małe... w książce!

Pamiętacie kultową serię Wszystkie stworzenia duże i małe? Pełne ciepłego humoru i wzruszające opowieści Jamesa Herriota urzekły miliony czytelników na całym świecie. Zapracowany weterynarz James Herriot, jego przełożony Siegfried  i wieczny student Tristan powracają! 12 marca ukazał się tom pierwszy bestsellerowego cyklu - Jeśli tylko potrafiłyby mówić

 

Bohaterem książki jest sam James Herriot, młody weterynarz, który w poszukiwaniu pierwszej pracy trafia do wioski Darrowby w górach Yorkshire. Nie wie, że czeka go ciężka harówka, rozlatujący się samochód, trudne porody krów, koni i owiec, sprytnych kotów i psiaków, a ponadto gburowaci górale, którzy nie uznają czegoś takiego jak zapłata. Do tego ekscentryczny szef Siegfried Farnon i jego brat, student weterynarii Tristan. Czy weterynarze znajdą wspólny język i zostaną przyjaciółmi, a James Herriot zdobędzie doświadczenie i zyska renomę? O tym dowiemy się w kolejnych tomach cyklu.

 

Herriot potrafi śmiać się z siebie, a jego zauroczenie urodą krainy, w której pracuje, jest zaraźliwe. - czytamy w "The Daily Telegraph". Książki Jamesa Herriota kilkakrotnie przenoszono na ekran. Realizowany przez kilkanaście lat serial BBC z Christopherem Timotym i Carol Drinkwater w rolach głównych to jeden z najpopularniejszych seriali w historii brytyjskiej telewizji. Warto zgłębić fenomen tego cyklu. Warto wziąć udział w naszym wyzwaniu czytelniczym poświęconym książkom Jamesa Herriota. A już dziś publikujemy fragment pierwszego tomu cyklu - Jeśli tylko potrafiłyby mówić.

 

 Zastanawiając się nad czekającym mnie zabiegiem, zdjąłem płaszcz i nagle z zamyślenia wyrwał mnie wybuch śmiechu farmera:

— O Boże, co to ma znaczyć, do jasnej Anielki!? Spojrzałem na swoją piżamę, błękitną z szerokim czerwonym pasem.

— To, panie Dixon — odparłem z największą godnością — mój nocny strój. Nie zawracałem sobie głowy przebieraniem się.

— Tha, rozumiem — w oczach farmera błyszczało rozbawienie — a ja przez chwilę myślałem, że przyjechał nie ten, kogo wzywałem. Wygląda pan zupełnie jak ten facet z Blackpool zeszłego roku. Miał takie samo ubranie, ale oprócz tego pasiasty cylinder i laskę. występował na scenie. Brał udział w konkursie tanecznym.

— Niestety, ja nie wystąpię teraz — odparłem z nikłym uśmieszkiem.

— Nie mam na to ochoty.

 

Rozebrałem się do połowy, dopiero teraz zauważywszy długie czerwone krechy, które dwie godziny temu zrobiło mi cielę swoimi ostrymi jak brzytwa zębami. Ilekroć przesuwałem po nich ręką, zdzierały mi małe pasemka skóry. Klacz zadrżała, kiedy włożyłem rękę do macicy. Nic, nic, potem ogon, kości miednicy, ciało źrebaka i tylne nogi umykające z mego zasięgu — przodowanie pośladkowe z podwinięciem nóżek tylnych, u krowy łatwe, jeżeli ktoś zna się na rzeczy, ale bardzo kłopotliwe u klaczy, z powodu niezwykłej długości tylnych kończyn źrebięcia.

 

Przez pół godziny zdyszany pociłem się i mordowałem, pomagając sobie linami i ostrym hakiem na końcu giętkiego pręta, nim udało mi się wyprostować prawą nóżkę. Z drugą poszło mi łatwiej, a klacz jakby zrozumiała, że teraz nie ma już żadnych przeszkód. Głęboko odetchnęła i źrebak, którego trzymałem wpół, wraz ze mną poleciał na słomę.

 

Z radością stwierdziłem, że malec rusza się energicznie, bo kiedy pracowałem wewnątrz, nie czułem ruchów i myślałem już, że jest martwy; był jednak żywy, i to nawet bardzo: potrząsał głową i chrapiąc, wyrzucał z nozdrzy wody płodowe, które wciągnął w czasie swego opóźnionego wychodzenia na świat.

 

Gdy skończyłem wycierać się ręcznikiem, odwróciłem się do farmera, który z niezwykłą powagą, jak lokaj, trzymał w obu rękach moją kolorową kurtkę od piżamy.

— Pan pozwoli, sir — powiedział uroczyście.

— Dziękuję, bardzo dziękuję — roześmiałem się. - Następnym razem ubiorę się przyzwoicie. 

 

Podczas gdy ładowałem swoje rzeczy do bagażnika, farmer rzucił ukradkiem jakąś paczkę na tylne siedzenie.

— Trochę tam masła dla pana doktora — mruknął. Kiedy zapuściłem motor, wsunął głowę przez okno.

— Zależało mi na tej klaczy i bardzo chciałem mieć od niej źrebaka. Dziękuję ci, chłopcze, bardzo dziękuję!

Machał mi ręką, kiedy odjeżdżałem, i na pożegnanie usłyszałem, jak wołał:

— Spisałeś się znakomicie!

 

Oparłem się wygodnie w fotelu i spod ciężkich powiek. Obserwowałem pustą drogę nawijającą się na koła w porannym brzasku. Słońce niedawno wstało - ciemnoszkarłatna kula wisiała nisko nad zamglonymi polami. poczułem wielkie zadowolenie, wewnętrzne ciepło, kiedy przypomniałem sobie źrebaka starającego się dźwignąć na kolana i te absurdalnie długie kończyny, nad którymi jeszcze nie panował. To cudowne, że ten klęczący jak żebrak malec w ogóle żył — zawsze z wielkim smutkiem odbierałem martwy płód.

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje