Nel to kochająca córka i siostra, czuła przyjaciółka, świetna uczennica, gwiazda szkolnego kółka teatralnego i przewodnicząca szkolnego samorządu, o której jej najlepsza przyjaciółka mówi: szlachetna i dobroduszna.
Wraz z początkiem nowego roku szkolnego w jej poukładane życie wkrada się chaos. Poznaje chłopaka, który wydaje się być jej przeciwieństwem. Są jak dzień i noc, a mimo to... zakochują się w sobie.
To dopiero początek, ponieważ rodzina zabrania dziewczynie kontaktów z ukochanym. Pojawiają się tajemnice, których nikt nie chce jej wyjaśnić. Nel nie wie, komu może zaufać, kto jaką rolę odgrywa w tym dramacie. Odkrywa, że pozornie czarny charakter ma też jasne strony osobowości. Jaką podejmie decyzję? Aby się o tym przekonać, trzeba sięgnąć po powieść Anny Szafrańskiej Widmo grzechu. Książkę poleca Wydawnictwo Lucky, a w naszym serwisie możecie przeczytać jej premierowy fragment:
Olga prowadziła mnie w stronę ławek stojących pod budynkiem.
– Dobra, teraz coś weselszego! – jej oczy zamigotały w podnieceniu. Przeczuwałam najgorsze… – Opowiedz, jaki jest ten nowy uczeń!
Jęknęłam zrezygnowana. Był środek dnia, a mnie już bolała głowa.
Nie zwracając najmniejszej uwagi na moje zniechęcenie, Olga pchnęła mnie na suchy kawałek ławki. Sama wcisnęła się tuż obok i utkwiła we mnie płonący wzrok. Wpatrywała się jak w obraz, czekając na moment, w którym miałam przemówić.
– Słyszałam, że jest obrzydliwie przystojny. Ponoć żaden facet w naszej szkole się do niego nie umywa!
Czekała cierpliwie, aż powiem coś jeszcze, jednak gdy minęło kilka sekund, a ja nadal milczałam, zdenerwowała się.
– No mów coś, do diabła!
– Ale tu nie ma czego opisywać! – Wzruszyłam ramionami. – Uczeń jak każdy inny.
– Tak, jasne – wysapała sarkastycznie. – Masz mi powiedzieć wszystko albo w tej chwili idę do sekretarki dyrektora i tak się przymilę, że w ciągu pięciu minut będę miała w ręce jego akta osobowe!
Przewróciłam oczami.
Kto jak kto, ale Olga słynęła ze spełniania swoich gróźb.
– Więc… – zaczęłam, wziąwszy głęboki oddech. – Nazywa się Kraszewski. Imienia nie znam. Ogólnie to nie wygląda na dziewiętnaście lat… może mieć nawet więcej niż dwadzieścia. Jest niesamowicie wysoki, ma szerokie i umięśnione bary. Kiedy stałam obok niego, sięgałam mu tylko do piersi, wyobrażasz sobie ten wzrost? To było takie dziwne. Czułam się mała i bezbronna. Jego twarz… jest perfekcyjna, wręcz idealna! Ma kwadratową, męską szczękę, wystające kości policzkowe i prosty, taki… arystokratyczny nos. Czoło ma szerokie i pojawiają się na nim zmarszczki, gdy jest czymś poirytowany, a jego oczy… nigdy nie widziałam takiej głębi. Są tak czarne, hipnotyzujące. Jego włosy są… dziwne. Gdy siedział w cieniu, przypominały mahoń, ale kiedy stanął w słońcu, były jak mieszanka blondu z kasztanem. On przypomina żywy posąg! Szkoda tylko, że jego zachowanie psuje mu wizerunek. Prawie cały czas rzucał jakimiś głupimi docinkami. I uwierz mi, dawno nikt tak bardzo mnie nie wkurzył. „W życiu nie widziałem takiej bandy idiotów” – sparodiowałam jego znudzony głos. – Poważnie! Wygląda jakby był wiecznie znudzony i jakby wszystko go irytowało. Jego arogancja, pycha i totalny brak taktu… Lepiej żeby Kraszewski nie stawał na mojej drodze, bo jeszcze uduszę gnoja!
Sapnęłam sfrustrowana.
Boże. To ja to wszystko powiedziałam?! Czy to wyszło z moich ust?! Zerknęłam kątem oka na Olgę.
– No co? – warknęłam, krzyżując ramiona.
– Nie, no nic.
– Olga, bądź ze mną szczera. Akurat dzisiaj nie mam ochoty użerać się z twoją wszystkowiedzącą miną.
– Och, nieważne. – Machnęła ręką, jakby odpędzała natarczywą muchę. – Po prostu uważam, że się zauroczyłaś.
Posłałam jej spojrzenie mówiące: świrze, nie zbliżaj się do mnie.
– Udaję, że tego nie słyszałam – wysapałam kilka sekund później. W głowie mi się nie mieściło, że moja przyjaciółka mogła wpaść na coś równie głupiego. Ten gość obudził długo skrywane agresywne „ja”, a ona chce wmówić mi młodzieńczą fascynację?
– Właściwie sama to powiedziałaś. Ja tylko odpowiednio interpretuję twoje słowa.
– Ale co ja takiego powiedziałam?! Olga, do diabła ciężkiego, przestań mi wmawiać…
– Hola, niczego nie wmawiam. Słowa: idealny, perfekcyjny, wspaniały, są zarezerwowane dla facetów, którzy robią na nas niesamowite wrażenie. Dziewczyno, czy pamiętasz może jakikolwiek przypadek, w którym mówiłabym tak o facecie, widząc go tylko raz, i to tylko przez kilku minut?
– Olga, przecież…
– Nie skończyłam – dodała ostro. – Chwilę temu opisywałaś tego Kraszewskiego z rozmarzeniem w oczach i co jakiś czas przygryzałaś dolną wargę! Nelka, znam cię już kilka ładnych lat, więc nie powiesz mi chyba, że ten gest mam zbagatelizować! Przygryzasz wargę tylko, gdy się denerwujesz, zawstydzasz, jesteś rozmarzona… – wyliczała na palcach, a w jej głosie wyczułam irytację. – Wszystkie te trzy rzeczy zdarzają się wyjątkowo rzadko, więc nie ma mowy, byś teraz mnie zwodziła!
– Pogadamy, jak spotkasz pana Słodkiego-Dupka-Kraszewskiego, a później mi powiesz, czy nadal podtrzymujesz swoją teorię.
– Czekaj, czekaj… Możesz powtórzyć, jak go nazwałaś?
– Słodki-Dupek-Kraszewski – wyrecytowałam, przewracając oczami. Olga zwijała się ze śmiechu na kawałku suchej ławki.
– Ty chyba żartujesz… Już kocham tego chłopaka.
– Oj, na twoim miejscu ostrożnie dobierałabym słowa.
– No tak, on jest twój.
Warknęłam głośno, wstając z ławki.
– Mów, co chcesz. Idę coś zjeść. Tobie też radzę się pośpieszyć, zanim twoja pożywna sałatka z genetycznie modyfikowanych warzyw zupełnie zwiędnie.
– Lepiej uważaj, żeby tłuszcz z pizzy nie stanął ci w gardle – odgryzła się, dołączając do mnie.
Dojrzale pokazałam jej język, chwytając za klamkę.
– Gotowa, żeby wejść? – spytała swobodnie Olga, biorąc mnie pod rękę.
– Mam gdzieś, co będzie się działo – warknęłam.
Byłam już zmęczona.
– Poprawna odpowiedź, moja królewno. A teraz padnijcie na kolana, niewierni! Wasza księżniczka nadchodzi!
Parsknęłam pokonana. Olga potrafiła w mig rozwiać mój paskudny nastrój.