Hello! Witamy w piekle!
Powieść Adama Kopackiego Witamy w piekle to obyczajowy portret współczesnych trzydziestolatków. Kasia, Julka, Michał i Jarek poznają się w pracy, rozmawiają o własnych problemach, trudnych relacjach i planach na przyszłość.
Surowy ojciec, zagubiona matka, rodzice decydujący o życiu dzieci albo z niego znikający - to bolączki głównych bohaterów, którzy muszą odnaleźć się w korporacyjnym świecie, gdzie rządzi wyścig szczurów, a na mobbing wszyscy przymykają oko.
Sprawy komplikują się na pełnej ognia imprezie firmowej, kiedy całej czwórce kumulują się problemy rodzinne. Czy uda im się wyjść cało z opresji i uporać z własnymi demonami?
Adam Kopacki w znakomitej, do szpiku kości wrocławskiej powieści mówi o tym, że nikt z nas nie jest idealny. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Dlaczemu. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Witamy w piekle. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
– Gdzie to się wkłada? – zapytał Michał i zamachał kapsułką z kawą.
– Daj to – powiedziała Kasia i podeszła do ekspresu. Zrobiła to automatycznie. W końcu jako kobieta powinna wyręczać mężczyzn w tak prozaicznych czynnościach. – Wy też chcecie?
Julka i Jarek przytaknęli jednocześnie.
– Robi się! Nie wierzę, że będę mogła wykorzystać moje doświadczenie w pracy! Gdybym wiedziała o tym wcześniej, wynegocjowałabym większe pieniądze!
Kiedy każdy trzymał już swoją filiżankę, Kasia zaczęła sprzątać. W tym momencie nadszedł Łukasz Rożek i przywitał ich głośno:
– Welcome to Hello!
Kasia podskoczyła i wypuściła z rąk puste kapsułki, które upadły na podłogę. Jarek pomógł jej z bałaganem. Zdziwił się, kiedy koleżanka zareagowała tak nerwowo. Wyglądała jak spłoszona łania.
– Welcome to Hello! – powtórzył nieznajomy i dał znak, aby odpowiedzieli mu tak samo.
Wyrecytowali firmową formułkę.
– Cześć! Jestem Łukasz. A wy… – urwał w połowie zdania i zmienił język na angielski, kiedy zobaczył Julkę: – Oh, I’m so sorry! I didn’t mean to speak Polish! I was just asking which teams you are going to join.
– Ja będę w finansach, w księdze głównej – odpowiedziała nienaganną polszczyzną.
– Mówisz po polsku? – Zdziwił się.
– A dlaczego miałabym nie mówić?
Otworzył usta, jednak nie wyprodukował żadnych słów. Szukał kłamstwa, którym nie uraziłby czarnoskórej dziewczyny.
– Yyy… bo wiesz, jesteśmy w końcu w amerykańskiej firmie i tu się mówi po angielsku.
– Nawet jeśli dookoła są sami Polacy? – ironizowała.
Wiedziała, że Łukasz się zakłopotał. Nie on jedyny błędnie założył, że Julka pochodzi spoza Polski. Wszystko przez kolor skóry i czarne świderki, które sterczały na jej głowie. Były nieposkromione i Julka miała problem, żeby nad nimi zapanować. Kiedyś walczyła z włosami i próbowała je ujarzmić, ale nic nie działało. W końcu się poddała i pozwoliła, aby żyły własnym życiem.
– Może oprowadzę was po biurze? – Łukasz zmienił temat. – Dużo macie jeszcze czasu?
– Piętnaście minut – wyjaśniła Kasia.
– To chodźcie, pokażę wam najlepsze miejsca na tym piętrze.
– Tu jest całkiem nieźle – stwierdził Michał i rozejrzał się po kąciku kawowym, gdzie stały ekspres i ekskluzywna kanapa.
Łukasz zniżył głos i wyjaśnił:
– Tak, tak, ale ta kawa jest tylko dla góry. Wiecie, dla zarządu, HR-u i BHP. Ale ja wam pokażę równie ciekawe miejsca. Chodźcie za mną!
– No, to chodźmy. Zobaczymy, co jest dostępne dla tych, którzy do góry nie dosięgają. – Kasia znowu pokazała na siebie, jakby jej nowi znajomi nie widzieli, że jest niska.
Łukasz gestem ręki zalecił, żeby podążyli za nim.
– To koedukacyjna łazienka – powiedział i otworzył drzwi do dużego, białego pomieszczenia. – W Hello dbamy o to, aby każdy czuł się komfortowo, niezależnie od gender. Zdjęliśmy z drzwi kółeczka, trójkąty i inne kwadraty, żeby pozbyć się krzywdzących ograniczeń.
Pokiwali głowami i poszli dalej za Łukaszem, który kontynuował:
– Tutaj jest pokój gier, ale, jak widzicie, świeci się czerwona lampka, co oznacza, że jacyś pracownicy właśnie toczą pojedynek w piłkarzyki i nie należy im przeszkadzać. Na każdą grę są zapisy i nie wolno przychodzić bez kolejki.
Nagle Julka wskazała na biblioteczkę i wypaliła:
– A tutaj co jest?
– To kącik czytelniczy. Są tu najlepsze książki dla ludzi, którzy chcą osiągnąć sukces – wyjaśnił. – Można wypożyczyć tylko dwa egzemplarze w tygodniu. Ja przeczytałem już wszystkie!
Zmarszczyła brwi, przez co jej rzęsy zbliżyły się do siebie i przypominały pawi ogon.
– Wszystkie?
– Tak! Najbardziej spodobał mi się poradnik „Urodzony, by zwyciężać”. Miałem wrażenie, że ktoś opisał moje życie.
– A co z tą? – zapytała, ignorując wypowiedź, która wydała jej się nadęta. – „Dlaczego kobiety kochają drani? ”.
– Co?! Jest tutaj ta książka? Wszędzie jej szukałem, ale ponoć nie ma jej nawet w hurtowniach!
Podbiegł do regału i przejechał palcem po grzbietach z tytułami. Czytał je pod nosem, jednak nigdzie nie widział tego, na którym najbardziej mu zależało.
Julka zakryła usta dłońmi i udała zawstydzoną.
– Chyba coś mi się przewidziało. Przepraszam!
Łukasz się speszył. Poprawił koszulę, przyklepał grzywkę, wyciągnął jedną z wielu książek o tym, jak zostać menadżerem w siedem dni i powiedział:
– To znaczy, chodziło mi o ten poradnik. To jego szukałem. – Unikał wzroku Julki. Czuł, że się z niego podśmiechuje, a tego bardzo nie lubił. Zależało mu, żeby wypaść jak najlepiej przed nowymi, więc wyprostował się i zarządził: – Chodźmy dalej.
Co chwilę wymieniał nazwy zespołów, które mijali, i tłumaczył, za co odpowiadają. W kuchni, gdzie pracownicy ustawili się w kolejce i czekali, aż zwolni się miejsce w mikrofalówce, wyliczał i pokazywał na palcach:
– Warzywne wtorki, owocowe czwartki, słodkie piątki. Dla każdego coś się znajdzie! Musicie pamiętać, żeby podpisywać wasze pojemniki z jedzeniem i zawsze po sobie sprzątać.
Kiedy skończył, wskazał ręką, że mogą wyjść z pomieszczenia. Jarek otworzył drzwi i przepuścił wszystkich przed sobą.
– Chcecie zobaczyć coś naprawdę szałowego? I nie mówię tutaj o siłowni z sauną, która znajduje się na dachu budynku. Jeśli będziecie chcieli tam pójść, to mogę was zabrać innym razem – zaoferował Łukasz i spojrzał na Michała. Doszedł do wniosku, że mężczyzna omija siłownie szerokim łukiem i jemu w pierwszej kolejności przydałby się trening.
– To co szałowego nam pokażesz? – zapytała z grzeczności Kasia. Dokładnie tak, jak została wychowana. Od dziecka słyszała, że powinna podtrzymywać konwersację i okazywać zainteresowanie w obecności mężczyzny.
Julka, która inaczej podchodziła do relacji damsko-męskich, włączyła się do rozmowy. Łukasz ją irytował, więc chciała mu dać do zrozumienia, że czas, aby ich opuścił.
– Może jest tutaj jeszcze wypożyczalnia filmów? Ale tylko dla prawdziwych facetów, którzy dochodzą w siedem sekund – zawiesiła głos – do sukcesu!
Łukasz milczał. Starał się zrozumieć, co się właśnie stało. Jego mózg nie przyjmował do wiadomości, że ktoś mógłby robić sobie z niego żarty, a już na pewno nie kobieta. I to taka jak Julka. Codziennie umacniał swoją pozycję w Hello i chciał, aby wszyscy traktowali go z należytym szacunkiem. Był przekonany, że w ciągu kilku lat zostanie szefem całego centrum, więc musiał dbać o reputację już teraz. Zignorował przytyki wrócił do tematu:
– Na pewno jesteście na to gotowi? Tylko pamiętajcie, że to tajemnica. Nie każdemu o tym mówię, ale myślę, że mogę na was liczyć. Spędziliśmy ze sobą dosłownie kilka minut, a już was polubiłem!
„Czyżby? ”. Julka chciała zapytać, ale sobie darowała. Nie ufała Łukaszowi. Czuła, że pod korporacyjnym płaszczykiem ładnych słów kryje się obślizgły mężczyzna, który doskonale wie, co i kiedy powiedzieć, żeby połechtać czyjeś ego i wykorzystać to później, a ona nie cierpiała takich cwaniaków. Lubiła podobnych do siebie, czyli otwartych i prostolinijnych ludzi. Wzdrygnęła się, kiedy Łukasz ich pospieszył.
– Tędy! Widzicie tę wnękę za rogiem? To właśnie tam!
Szli gęsiego. Milczeli i na nikogo nie patrzyli. Inni pracownicy Hello wyglądali zza ściany monitorów z zaciekawieniem. Nowi mieli wrażenie, że wyruszyli na tajną wyprawę. Dlatego tak bardzo się zdziwili, kiedy zobaczyli, że Łukasz przyprowadził ich do pomieszczenia, w którym znajduje się kserokopiarka.
– Voilà! – powiedział.
Jarek zmrużył oczy i zapytał:
– Ale o co chodzi?
– Jak to o co? To nasz największy skarb. Każdy ma swoje indywidualne hasło, które wpisuje, jeśli chce wydrukować coś do pracy, jednak ja odkryłem, jakim hasłem posługuje się zarządca budynku i dzięki temu można drukować prywatne dokumenty do woli. Nikt nas z tego nie rozlicza!
Znajomi spojrzeli po sobie. Nie rozumieli, co jest w tym nadzwyczajnego. Nie wiedzieli, że Łukasz chciał w ten sposób wkupić się w ich łaski. Był osobą, która znała wszystkich i dużo o każdym wiedziała. Sprytnie wykorzystywał mniejsze lub większe tajemnice firmowe, żeby przypodobać się innym.
– To jak, chcecie to hasło? – Nie doczekał się reakcji, więc sam sobie odpowiedział: – To proste! Wystarczy wpisać „hello”, czyli 43556. Zapamiętacie?
– Myślę, że tak – odparł Jarek. W życiu nie pomyślałby, że darmowa drukarka może być tak ważnym benefitem. Rozumiał MultiSport czy dofinansowanie do studiów, ale coś takiego nie mieściło mu się w głowie.
Michał, który wiedział, że na pewno nie zakoleguje się z Łukaszem, zmienił temat, żeby uciec od męczącego przewodnika:
– Która godzina?
– Ojej! Już po trzynastej! Musimy wracać! – zarządziła Kasia. – Andrzej powiedział, żebyśmy pilnowali czasu!
– To do zobaczenia, nowi przyjaciele! Ja pracuję w obsłudze klienta, gdybyście mnie szukali. To najlepszy zespół w całej firmie! Wszystko dzięki naszej wspaniałej przełożonej! Ilona Płucka potrafi zmotywować jak nikt inny! – Łukasz powiedział to głośno w nadziei, że wiadomość rozejdzie się po firmie i menadżerka dowie się, że robi jej dobry PR.
– Ilona Płucka? – powtórzył Michał.
– Tak, dokładnie ta Ilona. A co?
– Nic, nic. Wygląda na to, że będziemy w jednym zespole.
Łukasz uśmiechnął się szeroko, jednak w wyrazie jego twarzy nie było niczego przyjemnego. Spojrzał na czwórkę nowych pracowników i powiedział:
– Naprawdę cieszę się, że trafiliście do Hello. Może wybierzemy się kiedyś na wspólny lunch?
– Może… – ucięła Julka, chociaż w głowie miała inną odpowiedź. Taką, za którą wyleciałaby z pracy jeszcze pierwszego dnia.
+++
– Welcome to Hello!
– Welcome to Hello! – odpowiedzieli pracownicy. Nawet Michał, który zdziwił się, że udało mu się trafić w rytm.
– Jestem Gosia i specjalizuję się w kwestiach BHP. Wiem, wiem, co sobie myślicie. Praca przy biurku, z komputerem. Co złego może się stać?
Trzasnęła ręką o ścianę, kiedy zauważyła, że zebrani zaczęli odpływać gdzieś myślami. Zawsze tak się działo. Nikogo nie interesowały tematy związane z bezpieczeństwem w pracy. Nikogo poza Gosią, która była oddana sprawie.
– Dużo złego może się stać, jeśli będziecie nieostrożni! zagroziła. – Praca biurowa jest tak samo niebezpieczna jak każda inna! Pamiętajcie, że wszystko zależy od was! Najwięcej wypadków bierze się z roztargnienia pracowników! Dlatego przygotowałam dla was materiały, jak uniknąć niebezpieczeństwa.
Włączyła prezentację i zaczęła wywód na temat zagrożeń w pracy biurowej. Po dziesięciu minutach nawet najbardziej ambitni pracownicy mieli problem, żeby powstrzymać opadające powieki. Gosia prezentowała właśnie slajd, z którego wylewały się wykresy i dane statystyczne, kiedy drzwi otworzył Andrzej. Podszedł do niej, wręczył kopertę i wyszeptał:
– Trzymaj, dasz im to na koniec, żeby trochę się rozkręcili.
– Słucham? Uważasz, że moje szkolenie jest nudne? Przecież tu chodzi o ludzkie życie! Może ty też powinieneś usiąść i trochę posłuchać? Chyba już zapomniałeś, jak ważne jest BHP!
– Po prostu zapomniałem o tym podczas mojej części – skłamał.
Wiedział, że jego koleżanka chce dobrze, ale za bardzo trzymała się firmowych reguł. Lubiła, kiedy wszystko się zgadzało i działało lepiej niż w szwajcarskim zegarku. Andrzej też starał się działać zgodnie z kodeksem pracy, jednak od czasu do czasu pozwalał sobie na luz, którego Gosia nigdy w życiu nie zaznała. Często zastanawiał się, czy po godzinach też chodzi taka spięta. Miał wrażenie, że nawet w nocy jej ciało jest w ciągłym stanie gotowości. Spojrzał na nią i zapytał łagodnym głosem:
– To jak, Gosia? Dasz im to? Proszę?
Przytaknęła, chociaż uważała, że do jej obowiązków należą poważniejsze zadania niż to, które jej właśnie zlecono. Wróciła do wykładu, kiedy Andrzej opuścił salę.
– Jak już mówiłam, trzeba uważać na krzesła, wystające szuflady i wykładziny. Przed użyciem kserokopiarki zawsze upewnijcie się, że nie grozi wam porażenie prądem. W kuchni uważajcie na nagrzaną mikrofalówkę. – Wzięła oddech i przeczyściła gardło, żeby powiedzieć trochę głośniej: – Przede wszystkim zwracajcie uwagę na gorącą kawę, jeśli nie chcecie się poparzyć. Powtarzam: gorąca kawa może spowodować poparzenia!
Julka postawiła łokieć na blacie, a następnie podparła głowę ręką. Wiedziała co nieco o poparzeniach. Co prawda uszkodziła sobie nie gardło, a nos, kiedy w jej okolicy pojawił się szemrany towar. Mefedron wyżarł jej błonę śluzową, ale w ogóle tego nie żałowała. Zaliczyła jedną z lepszych imprez ostatnich lat. Pełną zabawy i endorfin. Zupełne przeciwieństwo jej domowego życia i obecnego szkolenia. Chciała powiedzieć, że największym zagrożeniem w pracy biurowej jest Gosia i jej piszczący głos, ale zachowała tę myśl dla siebie.
Gosia stuknęła w klawiaturę i projektor wyświetlił nowy slajd.
– A teraz najważniejsze. Co robić, żeby uniknąć zagrożenia? Musicie pamiętać, żeby delikatnie otwierać drzwi. Należy powstrzymywać się od biegania po schodach. Zamykajcie szuflady biurek. Dbajcie o ład, bo tylko dzięki temu będziecie bezpieczni – akcentowała każdą radę z taką samą siłą.
Według niej wszystkie zalecenia były tak samo ważne. Kiedy skończyła, przeczytała listę jeszcze raz.
„Co za piekło… Ona nienawidzi ludzi” – pomyślała Julka. „Kto normalny by się czymś takim przejmował?”.
– Coś jeszcze trzeba wyjaśnić? – zapytała Gosia.
– Dostaniemy tę prezentację?
– Oczywiście! Dostaniecie również ponad dwadzieścia artykułów, które trzeba przeczytać, zanim przystąpicie do egzaminu z BHP. Jeśli nie ma więcej pytań, to możecie już iść. To było ostatnie szkolenie na dziś.
Pracownicy zaczęli podnosić się z krzeseł. Powoli i niezgrabnie. Mieli wrażenie, że ich skostniałe ciała zapomniały, co to ruch.
– A, właśnie! – krzyknęła nagle Gosia, przez co dwie osoby usiadły z powrotem. – Andrzej poprosił mnie, żebym dała wam zaproszenia.
„Nareszcie coś interesującego!” – pomyślała Julka i zapytała:
– Zaproszenia?
– Tak, w Hello co roku jest duża impreza. Przygotujcie się na najważniejsze wydarzenie waszego życia. Impreza odbędzie się w trzeci piątek listopada, ale szykujemy się do niej już teraz. Chcemy, aby nasi pracownicy dostali odpowiednie wynagrodzenie za ich ciężką pracę. – Rozdarła kopertę i wyciągnęła z niej prostokątne kartoniki w kolorze magmy. – W tym roku będzie naprawdę gorąco. W imieniu firmy zapraszam was na „Hot in Hello”! Położę zaproszenia na stole przy drzwiach. Niech każdy weźmie jedno i zarezerwuje sobie termin w kalendarzu. Do zobaczenia i pamiętajcie o wszystkich niebezpieczeństwach, które na was czyhają!
– Ja chyba nie pójdę – powiedział Michał, kiedy Gosia wyszła z salki. – Jest dopiero styczeń i nawet nie wiem, co ja będę robił w listopadzie.
– Ja też sobie daruję – odezwała się Kasia. – Imprezy nie są dla mnie. Zdecydowanie wolę wieczory z moim chłopakiem.
– To ja też nie idę. – Jarek dopasował się do reszty.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że kłamią. Michał liczył na to, że w listopadzie będzie już kierownikiem, co wiązało się z dużą ilością pracy, więc na zabawę nie wystarczy mu czasu. Kasię przechodziły dreszcze na samą myśl o wieczorach z chłopakiem. Tyle razy miała ochotę wziąć tabletki nasenne, wszystko przespać, obudzić się bez żadnych wspomnień, ale to nie wchodziło w grę, bo jej partner lubił widzieć strach w jej oczach. Jarek z chęcią poszedłby na imprezę. Brakowało mu kontaktu z ludźmi, ale wolał spędzać czas w swoim pokoju, gdzie nikt na niego nie patrzył, jakby był wynikiem nieudanego eksperymentu.
Julka tylko wzruszyła ramionami. Nigdy nie odmawiała darmowej imprezy, ale w tym momencie myślała o czymś innym. Chciała jak najszybciej opuścić firmę i zapomnieć o nudnym wykładzie z BHP. Zaproponowała:
– To może skoczymy teraz gdzieś razem? Zrobimy sobie spotkanie integracyjne w kameralnym gronie?
– W sumie czemu nie – odpowiedział Jarek, któremu rozbłysły oczy na samą myśl, że spędzi czas z prawdziwymi ludźmi. – Puścili nas dwie godziny wcześniej.
– Tylko ja o siedemnastej będę musiała iść do domu. Kasia wiedziała, że jej chłopak nie ucieszy się, jeśli wróci później. Lubił kontrolować każdy jej ruch, wiedzieć co, gdzie i z kim robi.
– To może „Ambasada”? – zasugerowała Julka. – Oni chyba zawsze są otwarci.
– „Ambasada”? A co to? – zapytała Kasia.
– Zobaczysz! – Pchnęła ją delikatnie do przodu. – Spadajmy stąd, bo zaraz wyskoczy na nas jakaś szuflada i będzie po nas.
Wybuchli śmiechem i powoli zaczęli wychodzić. Julka odczekała chwilę. Kiedy została sama, chwyciła cztery zaproszenia i schowała je do torebki. Pomyślała, że mogą się do czegoś przydać. Kto wie, może jej nowi znajomi zmienią zdanie i będą chcieli pójść na imprezę?
Uśmiechnęła się sama do siebie. Wiedziała, że wtedy pokaże im, co to znaczy gorąca zabawa.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Witamy w piekle. Powieść Adama Kopackiego kupicie w popularnych księgarniach internetowych: