Nie łam serc, bo zostaniesz seryjnym nieboszczykiem! Basia Kotula, dyrektor w międzynarodowej korporacji, wraz ze swoim ukochanym, podkomisarzem Rafałem Martusiem, przybywa do pensjonatu na Suwalszczyźnie. Podejrzewa, że umrze tam z nudów, bo policjant ma zamiar głównie łowić ryby. Zamiast niej umiera jednak inny gość pensjonatu…
Na miejscu pojawia się piękna pani prokurator Agata Całus w przeszłości związana z podkomisarzem. Wszczyna śledztwo, do którego wciąga swojego byłego partnera. Prowokuje to Basię Kotulę do działania. Rozpoczyna się rywalizacja obu pań o to, która pierwsza schwyta mordercę. A także o to, która na dobre zdobędzie serce podkomisarza… Czy efekt przyniosą tradycyjne działania w wykonaniu pani prokurator, czy raczej te niekonwencjonalne, prowadzone przez Basię Kotulę?
Nie ma wątpliwości: każdy z mieszkańców pensjonatu ma coś na sumieniu i coś ukrywa. I wciąż nie wiadomo, ile razy można zabić jednego denata…
Pełna humoru (czarnego humoru) historia przypomina kryminały Joanny Chmielewskiej i brytyjskie komedie obyczajowe (albo powieści napisane trochę w stylu Leonory Carrington), gdzie granica pomiędzy powagą a żartem jest niebezpiecznie płynna
- możecie przeczytać w naszej recenzji książki Podejrzany jak diabli.
Książka Jacka Getnera Podejrzany jak diabli ukazała się nakładem Wydawnictwa Lira. Ostatnio na łamach naszego seriwsu mogliście przeczytać pierwszy i drugi fragment powieści, tymczasem już teraz zachęcamy do przeczytania ostatniej jego części:
Ktoś zapukał do pokoju. Było w tym pukaniu coś tak dziwnego, że Basia spojrzała zaniepokojona na drzwi. Z jednej strony rytmiczne stukanie brzmiało natarczywie, z drugiej jakoś tak lirycznie, jakby zapowiadało miłość. Delikatnie i czule. Choć jednocześnie stanowczo i władczo.
— Proszę — odpowiedziała wbrew sobie.
Drzwi otworzyły się i ukazała się w nich burza blond loków opadających na ramiona eleganckiej marynarki, która wraz ze spodniami stanowiła komplet. Owa burza blond loków weszła do środka i stanęła, patrząc na Martusia wzrokiem tyleż groźnym, co czułym. Policjant otworzył usta z wrażenia, jakby zobaczył kolejnego trupa lub przynajmniej kogoś, kto nim być powinien.
— Martuś — powiedziała burza blond loków.
— Całus — odpowiedział jej zdumiony podkomisarz i twarz mu stężała.
— Martuś — powiedziała ponownie blondynka, tym razem wypowiadając nazwisko policjanta jakby z pewną groźbą.
— Całus — powtórzył głucho podkomisarz, a słowo to nie wróżyło nic dobrego dla nowo przybyłej.
Kotula patrzyła na tych dwoje i sama nie wiedziała, czemu w jej uszach zaczęła brzmieć muzyka Ennio Morricone ze spaghetti westernów, uwielbianych przez jej byłego narzeczonego Bazylego Jacaka. Najbardziej utkwił jej w głowie fragment z pojedynku trzech rewolwerowców stojących w trójkącie i zastanawiających się, kto do kogo strzeli. I Basia miała wrażenie, że teraz jest jednym z tych rewolwerowców, choć wprawdzie pozbawionym broni palnej. Ona naturalnie celowałaby w Całus. Oczywiście nie z zazdrości, ale miała wrażenie, że tamta sama sięga po broń ukrytą gdzieś pod marynarką. Co gorsza, Martuś też wyglądał, jakby chciał kogoś zabić. Kotula przypominała sobie intensywnie proces jego pakowania, zastanawiając się, czy aby na pewno nie zabrał ze sobą służbowego pistoletu. Z jednej strony bowiem czuła, że tych dwoje może zaraz do siebie strzelić, lecz z drugiej nie była pewna, czy nie zastrzelą jej samej jako oczywistej przeszkody na drodze do wskrzeszenia dawnej miłości, o której Basia wiedziała od jednego z kolegów Rafała. Napięcie rosło z każdą sekundą, a muzyka w głowie Kotuli grała coraz głośniej. Zagłuszyła już całkiem szum deszczu i wichury, która szalała na zewnątrz.
Basia, nie mając pod ręką żadnego rewolweru, chwyciła mocniej laptop, żeby (w razie potrzeby) cisnąć nim w intruzkę. Jednak zamiast krwawej jatki, oblicza policjanta i prokurator rozjaśniły się nagle w uśmiechu, jak na widok dawno niewidzianego znajomego.
— Rafał — powiedziała burza blond loków.
— Agata.
Ich ramiona rozwarły się i jakby zapominając o całym bożym świecie, przywitali się serdecznie. Być może nawet trwaliby przytuleni dużo dłużej, gdyby nagle w tę sielankę nie wdarł się głos Kotuli:
— To ja może zaniosę już swoją walizkę do samochodu.
— A co, znalazłaś hotel? — zapytał niemile zdziwiony Rafał.
— Tak — skłamała gładko Basia.
— To twoja dziewczyna czy żona? — zapytała burza blond loków. Nie poczekała jednak na odpowiedź, tylko wyciągnęła rękę do Kotuli, mówiąc: — Prokurator Agata Całus. Bardzo mi miło.
— Barbara Kotula, mnie również miło — odpowiedziała chłodno. — A jeśli chodzi o pani pytanie, to jesteśmy parą od niedawna.
— Ale skoro przywiózł panią w to miejsce, to znaczy, że jest pani dla niego ważna. — Basia nie wiedziała, co sądzić o bezpośredniości swojej poprzedniczki, dlatego tylko uważnie ją zlustrowała — Na pewno jest pani ważna, bo nikogo tu nie zabierał.
— Cieszę się — stwierdziła wciąż chłodno Kotula, a w jej głowie kłębiło się mnóstwo podejrzeń. Właściwie już była pewna, że Martuś zabrał ją w to miejsce i zaplanował morderstwo faceta spod szóstki. Wszystko po to, żeby przyjechała prokurator Całus i żeby on ją mógł jej pokazać. A potem jeszcze odzyskać tę burzę blond loków, która poczułaby się zazdrosna o Basię. — To co, mogę zanieść walizkę?
— Jestem przekonana, że Rafał zrobi to potem sam — powiedziała z uśmiechem prokurator Całus. — Za godzinę was wypuszczę, bo wy chyba przyjechaliście już po wszystkim i nie ma sensu, żebyście tu siedzieli. Ale na tę godzinę muszę porwać Rafała. Dwóch moich najlepszych śledczych pojechało akurat na urlop. Bardzo przydałaby mi się jego pomoc. Oczywiście jeśli pani nie ma nic przeciwko.
— Ależ skąd. Mogę poczekać, dla mnie to żadna różnica. — Kotula oświadczyła tak naturalnie, że Martuś, na swoją zgubę, uwierzył w jej słowa.
Książkę Podejrzany jak diabli kupić można poniżej: