Tu nie chodzi o zaufanie. Fragment książki „Niepokorne"

Data: 2025-02-13 14:06:02 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 14 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Aneta co roku przygotowuje noworoczny obiad dla kilkunastu osób. Jednak tym razem czuje, że obowiązki zawodowe i rodzinne ją przerastają. Zostawia dzieci z mężem i jedzie do siostry.

Milena wyjeżdża na sylwestra do rodziców, gdzie kilka dni wcześniej zawiozła syna. W końcu ma odwagę odejść od impulsywnego partnera, który ją tłamsi i jej nie szanuje. Ma dość toksycznego związku.

Justyna sama utrzymuje rodzinę - młodszą siostrę i rodziców alkoholików. Gdy brakuje pieniędzy nawet na najpotrzebniejsze rzeczy, zdesperowana dziewczyna posuwa się do kradzieży.

Losy Anety, Mileny i Justyny splatają się ze sobą, kiedy wszystkie trzy wsiadają do tego samego przedziału. Nieplanowany postój pociągu jest szansą, żeby bliżej się poznać. Co wyniknie z tego spotkania?

Niepokorne Sylwia Markiewicz grafika promująca książkę

Niepokorne Sylwii Markiewicz to opowieść o kobietach, które chcą podążać za swoimi marzeniami wbrew oczekiwaniom innych. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Pascal.

Czy kobiety, uwikłane w rodzinne życie pełne patriarchalnych, czasem – przemocowych układów potrafią mówić „nie"? Jak bardzo ważna jest asertywność? Między innymi o tym opowiada najnowsza powieść Sylwii Markiewicz Niepokorne.

„Niepokorne" to powieść o siostrzeństwie, o odnajdywaniu siebie w świecie, który wymaga od kobiet zbyt wiele i nie daje w zamian niczego poza kolejnymi oczekiwaniami – pisze Danuta Awolusi w naszej redakcyjnej recenzji książki Sylwii Markiewicz.

– Czy nasze życie należy do nas? Czy to splot wydarzeń, otoczenie, najbliżsi, powodują, że nasze życie wygląda właśnie tak, a nie inaczej? W pewnym momencie musimy przystanąć i zastanowić się nad tym, czy to, co robimy, jest dla nas dobre, czy tego chcemy i czy nie jest tak, że tylko zaspokajamy potrzeby innych, a nie swoje? Asertywność nie jest może zbyt doceniana w dzisiejszym świecie, ale jest bardzo potrzebna, by stawiać granice, by nie pozwolić innym zawłaszczyć naszego szczęścia. Zmianę zaczynamy od nas samych, by móc zmienić otoczenie – mówi w naszym wywiadzie Sylwia Markiewicz

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach opublikowaliśmy premierowy fragment książki Niepokorne. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Rozdział III

30 grudnia, dzień wcześniej

Milena

Zdjęła beżowe botki. Obcas zbyt wysoki, jak na całodzienne chodzenie, ale dziś była wyjątkowa okazja w pracy. Milena starannie odwiesiła płaszczyk na materiałowy wieszak w przedpokoju. Telewizor grał w salonie, ale swoje pierwsze kroki skierowała do pokoju na wprost wejścia. Popchnęła białe drzwi, pusto. Kilka zabawek w rogu. Na stole leżał niedokończony rysunek. Za to łóżko dokładnie pościelone, wszystkie poduszki z Zygzak McQueen na swoim miejscu.

Zatęskniła za synem, mimo że minęło raptem parę dni, gdy zawiozła go do rodziców, do Włocławka. Mieszkali na obrzeżach miasta, w domu, w którym się wychowała. Milena chciała, żeby mały poczuł magię sylwestrowej nocy i czynnie uczestniczył w przygotowaniach.  Dziadkowie zawsze bardzo się starali, by wnuk dobrze zapamiętał te wizyty. Kilka domów dalej mieszkał kuzyn w tym samym wieku, lubili się i gdy tylko tam był, razem spędzali wiele czasu albo u niego w domu, albo u nich. Dogadywali się świetnie, wymyślając przeróżne zabawy i psoty, a wspólne zainteresowania nie pozwalały im się nudzić. Tym bardziej atrakcji w sylwestra im nie zabraknie. Dziadek już planował, jak rozświet­lić chłopakom niebo, by zapamiętali tę noc na długo.

Mimo że tęskniła, wiedziała, że tam mu dobrze, dziadkowie go dopilnują, zadbają o niego. Mama była krawcową, ciągle coś szyła dla różnych firm, a ojciec od lat miał warsztat obróbki drewna. Antoś bardzo chętnie uczestniczył w całym procesie produkcji, z fascynacją obserwował powstające elementy. Rodzice byli czujni, zachowywali ostrożność, pilnowali pięciolatka. Swoją pracę organizowali tak, że gdy wnuk ich odwiedzał, wolny czas zaraz się znajdował.

I tak przed końcem roku zaproponowali, aby mały przyjechał do nich kilka dni wcześniej. Ona z Konradem mieli dojechać wprost na rodzinny noworoczny obiad. W sylwestra chcieli mieć chwilę tylko dla siebie. Może to dobry pomysł: ostatnio mało czasu spędzali tylko we dwoje, oddalili się od siebie. Mieszkali razem, ale jakby oddzielnie, bo coraz mniej rzeczy robili wspólnie.

Przymknęła drzwi pokoju syna i po kilku krokach już zaglądała do salonu, gdzie na kanapie przed telewizorem siedział Konrad. Jedna butelka po piwie pusta, druga – do połowy opróżniona. Ciszę zagłuszał program motoryzacyjny.

– O wreszcie! A co ty się tak odstrzeliłaś? – Zerknął przez ramię na Milenę.

Gdy rano wychodziła do pracy, on spał, nie widzieli się, nie rozmawiali ze sobą, często teraz tak bywało. Na początku ich znajomości dostawała śniadanie do łóżka, gdy po nocnej zmianie budził ją pocałunkami i czułością. Tego już nie było, nawet zastanawiała się, czy to jej się przypadkiem nie przyśniło, bo pamiętała to jak przez mgłę, jak jakieś urojenie. Stanęła z boku kanapy, myśląc, co odpowiedzieć, by go nie zdenerwować.

Konrad wyczekiwał, mierząc jej postać: drobną, zaokrągloną tam, gdzie trzeba, spełniającą wszystkie jego oczekiwania dotyczące reprezentantek płci przeciwnej. Zawsze była elegancko ubrana, bo podobno w biurze tak trzeba, ale dziś trochę przesadziła. Uwagę przykuwała lekko przezroczysta bluzka, zauważył pod nią koronkowy stanik mimo falban zwisających przy dekolcie, zbyt dużym, jak na jego gust. Spódnica przed kolano, i to sporo, opięta, może i dobra dla nastolatki, a przecież ona była już poważną kobietą i matką. Temu zestawieniu przydałoby się nieco stonowania.

Milena poprawiła ciemne włosy, nerwowo odrzuciła na plecy długie kosmyki.

– Mieliśmy uroczyste podsumowanie roku w pracy. Nagrody za wyniki, wyróżnienia poszczególnych działów, poczęstunek, trochę rozmów, żartów, było miło, a jutro mam wolne.

– Co to za praca w tych biurach?! Tam wszyscy tylko patrzą, by romansować, faceci ślinią się na widok koleżanek. Ja już wiem, jak to wygląda.

– Nieprawda, to stereotypy wygłaszane przez tych, którzy nigdy nie pracowali w biurze. Znamy się dobrze i wszyscy jesteśmy na stopie koleżeńskiej, każdy ma rodzinę, żonę, męża...

– A co to wam przeszkadza? Ci, którzy chcą, i tak będą się decydować na skoki w bok dla urozmaicenia. Po co się tak stroisz, komu chcesz się podobać? – Nie przekona go tym pustym gadaniem, on swoje wiedział. Na temat jej pracy już dawno wyrobił sobie opinię. Mimo że próbował ją przekonać do zmiany, na razie opornie mu to szło. Była zauroczona tym światem jak młoda gąska i nic do niej nie docierało.

– Dla siebie się ubieram, by nie wypadać blado przy koleżankach. Mam ciebie i nikt więcej mnie nie interesuje. – Czuła, że powinna zacząć go uspokajać i zapewniać o swojej wierności, by uniknąć bezpodstawnego wybuchu zazdrości.

– No, spróbowałabyś pomyśleć inaczej. Już ja bym go znalazł i mu przetłumaczył, tobie zresztą też. Uważaj, żeby ci takie rzeczy nie przechodziły przez myśl. – Konrad upił dwa łyki, kończąc rozmowę. Przypominał jej o tym przy każdej okazji, niech wie, że on zdrady nie uznawał, a taka, co przyprawi mu rogi, popamięta go na długo.

– Jutro posprzątam, upiekę ciasto i może pójdziemy na spacer do miasta, spędzimy razem trochę czasu. Co ty na to? Nie muszę się za wiele szykować, bo przecież nie idziemy na przyjęcie, tylko do Daniela. A właśnie, podał dokładną godzinę, o której mamy się u niego pojawić? – zmieniła szybko temat, widząc, że poziom zdenerwowania u partnera znacznie się podwyższył.

– Jednak nie pojadę z tobą w Nowy Rok na obiad do twoich rodziców – zakomunikował luźno.

– Jak to? – Aż przysiadła na rogu kanapy zaskoczona.

– No tak, zmieniłem zdanie. Jadę do mojej mamy
na sylwestra, i na następny dzień też zostanę. –
Konrad wziął pilota do ręki i naciskał guzik, przes­-
kakując z kanału na kanał, aż uznał, że znalazł coś interesującego.

– Ale umawialiśmy się, że…

– Daniel wczoraj dał znać, że nastąpiła zmiana planów i odwołuje imprezę. Trudno, a do twoich rodziców nie zamierzam jechać, bo umrę z nudów. Jadę do mamy, a przy okazji odwiedzę kuzynów, pojadę do szwagra coś wypić. – Twarz mu pojaśniała. Nikt go nie będzie kontrolował, zaglądał mu do kieliszka, odpocznie trochę od Mileny i prawionych mu przez nią morałów.

– Przecież możemy to jakoś pogodzić. Sylwester u twoich rodziców, obiad w Nowy Rok u moich, przynajmniej będziemy razem. – Próbowała ratować ich wspólne chwile, bo to wyjątkowy czas, a spędzanie go oddzielnie źle wróżyło ich związkowi, oj, bardzo źle.

– Nie, po co dzieciaka ciągnąć taki kawał drogi, lepiej sam pojadę. Nie ma co robić zamieszania – skwitował.

Milena wstała zdenerwowana. By nie dać się ponieść emocjom, postanowiła wziąć się do robienia obiadu. Wyciągnęła garnek, mięso z lodówki, na moment zamarła w bezruchu. Potem wytarła ręce, poszła się przebrać w coś wygodniejszego.

– To może chociaż jutro razem wybierzmy się na spacer, wspólny obiad na mieście, szampana możemy kupić.

– Po co? Przecież wyjeżdżamy na sylwestra. Poza tym jutro idę na siłownię, bo przez kolejne dwa dni nie będę mógł. No wiesz, jak się pracuje w służbach mundurowych, to trzeba dbać o kondycję, by byle chłystek mi nie podskoczył – mówiąc to, wypiął odruchowo pierś niczym kogut w kurniku.

Po tych niedorzecznych tłumaczeniach Milena poszła do sypialni i już po chwili w wygodnym dresie zabrała się do szykowania pożywnego obiadu. Był na tym punkcie bardzo przeczulony. O ile o porządek nie dbał nigdy, o tyle, gdyby któregoś dnia nie otrzymał obiadu, oczywiście treściwego, czyli mięsnego, potrafił jej zrobić awanturę, i to taką, jakby go morzyła głodem.

Konrad bardzo dbał o tężyznę fizyczną, odpowiednią dietę, pożywne posiłki. Był niezwykle dumny ze swojej pracy. Chciał być wojskowym, ale zrezygnował ze szkoły już po roku, tak przynajmniej utrzymywał. Ale kiedyś, podczas luźnej rozmowy z jego dobrym kolegą Milena dowiedziała się, że wyrzucili go za nieodpowiednie zachowanie. Pracę strażnika miejskiego traktował bardzo poważnie i chwalił się nią. Czuł się ważny, mogąc pilnować porządku. Zawsze lubił wszystko kontrolować i podporządkowywać sobie. Odniosła wrażenie, że wlepianie mandatów i upominanie ludzi sprawiają mu dużą frajdę. Żadnych skrupułów u niego z tego tytułu nie widziała.

– Masz jakiś prezent? Twoja mama zaraz po nowym roku ma imieniny – zapytała, przypomniawszy sobie, że powinien coś jej podarować. W zeszłym roku, gdy pojechali do niej oboje, dużo wcześniej szukała odpowiedniej rzeczy dla wymagającej kobiety. Odwróciła się do milczącego Konrada, czekając na odpowiedź. Lecz ten, nadal przyklejony do kanapy, ćwiczył palec na pilocie.

– O, widzisz, kupiłabyś jakiś prezent dla mojej mamy. Bo ja nie mam pojęcia co, a tobie łatwiej, bo przecież wiesz, co może się przydać kobiecie. – Dobrze, że mu przypomniała, czasem to jej gadanie na coś się przydawało. Jego mama zasługiwała na upominek, wspierała go, a drzwi jego rodzinnego domu zawsze stały dla niego otworem. To bardzo przyjemne uczucie, już nieraz korzystał z tego bezpiecznego azylu.

– Dobrze, spróbuję jutro coś znaleźć. A może razem pojedziemy do miasta, na obiad, do kina? Ostatnio mało czasu spędzamy razem.

– Jutro?

– Tak, oboje mamy wolne i nie ma Antosia – kusiła.

– Nie chce mi się, będę zmęczony po siłowni.

Milenie zabrakło argumentów, tłukła więc co sił mięso na desce, a kotlety rozpłaszczały się niczym żaby na autostradzie. Przypomniał jej się jeszcze jeden temat, który chciała poruszyć. Nigdy nie było okazji, a jak nie teraz, to kiedy?

Przestała na chwilę walić w mięso, odwróciła się w stronę salonu.

– Dowiedziałam się, że w styczniu będę miała trzydniowe szkolenie we Wrocławiu. Antosia zawiozę do rodziców, nie będziesz się musiał nim zajmować – oznajmiła.

Konrad odstawił pustą butelkę na stół i odwrócił się do Mileny, posyłając jej kocie spojrzenie.

– Szkolenie? Już byłaś kiedyś.

– Tak, ale są organizowane co jakiś czas. Pracownicy ze wszystkich filii przyjeżdżają wtedy w jedno miejsce. Często jest w Warszawie, ale tym razem na Dolnym Śląsku.

– Przesadzasz. Nie sądzisz? Jesteś matką i powinnaś się zajmować dzieckiem, a nie zostawiać je na kilka dni. Teraz kilka dni u rodziców, w styczniu znowu. Po co ci dziecko, skoro się w ogóle nim nie zajmujesz? Te szkolenia to ściema. Spęd ludzi żądnych seksu i tyle. Niczego was tam nie uczą, to tylko pralnia pieniędzy. Firma napędza sobie koszty, by odliczyć je od podatków, by zachachmęcić w rozliczeniach z urzędem skarbowym.

– Każdy odpowiada za siebie. Ja wiem, po co tam jadę, a jeżeli sugerujesz coś takiego, to mnie to obraża. Nie ufasz mi? – Doskonale znała jego zdanie na ten temat, już kiedyś to przerabiali, ale nie zamierzała rezygnować z wyjazdu.

– Tu nie chodzi o zaufanie. Napijesz się trochę i się zapomnisz! – Konrad podskoczył na kanapie, podnosząc głos.

– Jestem dorosła, umiem się kontrolować.

– Jasne, a niby skąd wziął się na świecie Antoś? Z tego, że umiałaś się kontrolować. – Zaśmiał się szyderczo.

To był cios poniżej pasa. Oczy się jej zaszkliły, poczuła ucisk w gardle. Stała jak słup soli, bojąc się, że za chwilę wybuchnie, przymknęła oczy.

– Super, to sylwestra mamy obgadanego. – Konrad wstał z kanapy, przeciągnął się i podszedł do podłużnej torby naszykowanej na fotelu.

– To może ja pójdę do Sandry, bo zaprosiła mnie, ale odmówiłam. Myślałam, że razem gdzieś się wybierzemy. – Odważyła się mu to zakomunikować, skoro on zrezygnował z ich wspólnego wieczoru jako pierwszy. A ona, głupia, od razu odrzuciła propozycję koleżanki i okazało się, że teraz ma siedzieć sama w sylwestra.

– Do tej puszczalskiej?

– Nie mów tak, to moja przyjaciółka.

– Ona ma co chwilę innego faceta, nie zauważyłaś? Nie powinnaś się z nią zadawać. I co? Syna znowu zostawisz u rodziców? Co z ciebie za matka, zastanów się nad sobą. – Konrad skierował się do przedpokoju, gdzie jeszcze raz przejrzał się w lustrze.

Podziwiał swoje odbicie, przeczesał ręką krótkiego jeżyka, poklepał się po torsie z zadowoleniem. Obcisła koszulka podkreślała efekty jego ciężkiej pracy na siłowni. Miał już wkładać kurtkę, gdy jego wzrok spoczął na stojącej tyłem Milenie. Obierała ziemniaki. Podszedł po cichu, objął ją w pasie, zadrżała zaskoczona.

– Po siłowni przydałby mi się masaż, moje mięśnie będą ci wdzięczne. Mam szansę na miłe zakończenie dnia? – Miękki ton otulał ją niczym atłas. Konrad pocałował ją delikatnie w szyję, a wtem złapał agresywnie za pośladki i klepnął ją w pupę na odchodne, mówiąc stanowczo:

– No, poczekaj na mnie i naszykuj się na wieczór. – Wyprostowany i zadowolony z siebie wyszedł, pozostawiwszy skamieniałą Milenę.

W zamku zazgrzytał klucz. Upłynęło kilka minut, nim zdołała dokończyć obieranie ziemniaków. Umyła ręce, wytarła je w brązową szmatkę. Postanowiła odszukać zimne ognie, zawiezie synkowi, gdy pojedzie na obiad do rodziców. Znalazła nawet lampki z zeszłego roku, które migały jak maleńkie kolorofony, pulsowały tęczowymi barwami. Nie zakładała ich na choinkę, ale w sylwestra przyozdabiała nimi pokoik syna, by jeszcze w styczniu cieszył się ich widokiem. Poplątały się. Milena usiadła na dywanie, by cierpliwie je rozplątać. Łzy kapały, to nie tak miało być, nie tak, kiwała się w przód i w tył, pozwalając sobie na kojący szloch.

Powieść Niepokorne kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Niepokorne
Sylwia Markiewicz5
Okładka książki - Niepokorne

Dlaczego trzy kobiety w sylwestra rzucają wszystko i uciekają od bliskich? Aneta co roku przygotowuje noworoczny obiad dla kilkunastu osób. Jednak tym...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kyle
T.M. Piro
Kyle
Raj utracony
John Milton
Raj utracony
Arcana
Anna Szumacher
Arcana
Niepokorne
Sylwia Markiewicz
Niepokorne
Virion. Legenda Miecza. Ona
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda Miecza. Ona
Elfie, mamy problem!
Marcin Pałasz
Elfie, mamy problem!
Czas bezprawia
Rafał A. Ziemkiewicz ;
Czas bezprawia
Pokaż wszystkie recenzje