Tę wojnę przetrwają tylko wilki...

Data: 2016-11-22 07:28:10 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Tę wojnę przetrwają tylko wilki...

En esta guerra no hay fronteras – w tej wojnie nie ma granic. 



Jako jedyny ocalały świadek wydarzeń na Marsie Kera Puławska ukrywa się na Ziemi, ścigana zarówno przez korporacje, jak i rządy. Tymczasem do Błękitnego Globu zbliża się flota pragnącego pomścić tragedię Czerwonej Planety Bractwa, a jego bojownicy przenikają na planetę w zalewie uchodźców. Jednak ani korporacje, ani rządy pogrążone we wzajemnej rywalizacji nie zauważają zagrożenia – a gra toczy się o wyższą stawkę niż kiedykolwiek przedtem. 

 

Tę wojnę przetrwają tylko wilki. 

 

Drageus Publishing House zaprasza do lektury powieści Wilk - drugiego tomu cyklu Kroniki Czerwonej Kompanii. Warto sięgnąć po tę książkę. Dziś macie okazję przeczytać jej premierowe fragmenty: 

 

Mamuki przedzierały się przez zamieć. Niesione wichrem płatki śniegu osiadały na gęstej, białej sierści zwierząt. Grube, silne zwoje mięśni napinały się i rozluźniały pod skórą.

Stado poszukiwało drogi pośród huraganu bieli. Drobne, potrójne oczka osadzone w samym środku głów wyławiały szczegóły otoczenia. Łapy wpijały się w śnieżny puch, zalegający wokół grubym kobiercem, utrzymywały potężne cielska w ruchu, opierając się sile wiatru.

Oczka przewodników dostrzegły blade światła daleko przed stadem. Wiedząc, że tamtędy nie przejdą, mamuki skręciły na północ, poszukując nowego szlaku prowadzącego ku mniej mroźnym terenom.

Jacks obserwował stado z daleka, poprzez wiatr i zamieć. Stojąc na chłostanej bielą płycie lądowiska, ściskając kołnierz kurtki w desperackiej próbie ogrzania się, patrzył, jak potężne, owłosione cielska zwierząt zmieniają kurs i niczym wielkie garby na horyzoncie bieli nikną w furii śniegu. Był zafascynowany. Mars urodził mamuki, tak samo jak i inne zwierzęta, w niecałe sto lat terraformacji. Na Ziemi ewolucja takiego gatunku zajęłaby pewnie setki, tysiące, albo nawet miliony lat. Czerwona Planeta nigdy nie przestawała zadziwiać.

Zrujnowana Czerwona Planeta.

Większa część powierzchni po konflikcie sprzed ponad roku uległa dewastacji. Ocalała tylko garść korporacyjnych posterunków i baz, między innymi ta na północnej czapie polarnej. 

Reflektory oświetlały lądowisko zimnym blaskiem.

Jacks zobaczył lampy ciężarówki, zanim usłyszał silnik. Pojazd wyjechał z mroku, zbliżał się z warkotem. Mężczyzna dał znać stojącym obok żołnierzom. Ci skinęli głowami, zbliżyli się do zwalniającej ciężarówki. Maski zakrywały świecące, holograficzne nakładki, wzmacniające przekaz ze skanerów w pełnej zakłóceń zamieci. Na ramionach białych kombinezonów czernią wyróżniał się symbol korporacji Van Graff.

Ciężarówka zwolniła i zatrzymała się blisko uziemionego transportera. Silnik zgasł.

Jacks chrząknął, oczyszczając gardło z flegmy. Będzie katar jak nic. Ruszył za swoimi ludźmi.

Z pojazdu wysiadło kilku mężczyzn i udało się na tyły. Ściągnęli z falującej od wiatru paki kontener, ułożyli go delikatnie na wózku i popchnęli ku ładowni transportera. Potem, gdy ładunek przejęli żołnierze korporacji, cofnęli się i sprowadzili na ziemię trzech mężczyzn odzianych za lekko, jak na taką pogodę, z czarnymi workami na głowach, z rękami skutymi za plecami. Jeden z konwojentów podszedł do Jacksa.

– Oni też jadą – oznajmił.

– Mam informacje tylko o artefakcie, nie wiem, czy będzie dla nich miejsce – odparł zirytowany Jacks. Jego rozmówca uśmiechnął się.

– Przydadzą ci się. Mają informacje o przywódcy. Człowieku o tysiącu twarzy.

– Wilku?

Mężczyzna uśmiechnął się lekko, w jego oczach błysnęło coś jakby entuzjazm. Jacks pokiwał głową.

– Dobra, ładować ich! – rozkazał swoim ludziom.

Turbiny transportera błysnęły, maszyna zadrżała.

W ładowni było o wiele cieplej. Pilot specjalnie trzymał silniki na lekkim rozruchu, by samemu nie zamarznąć w stalowej skorupie. Pojazd uniósł się i przeszedł do lotu, walcząc ze śniegiem i wiatrem.

Ludzie Jacksa zmusili jeńców do klęknięcia na twardej posadzce ładowni. Dowódca wyciągnął z kabury pistolet, odbezpieczył. 

– Mój plan lotu przewiduje na pokładzie tylko mnie, ładunek i moich ludzi, ale żadnego z was! – krzyknął. – Pierwszy, który zaśpiewa cokolwiek o Wilku, może zostać, pozostali polecą w dół! – Dał znak jednemu z ludzi. Żołnierz chwycił pierwszego jeńca, odciągnął go pod ścianę. Jacks zbliżył się, przystawił lufę pistoletu do czarnego płótna. Widział, jak mężczyzna oddycha – materiał to nadymał się, to wiotczał. 

– Powiedz mi o Wilku! Dlaczego nie znamy jego twarzy?!

Jeniec milczał.

Jacks odczekał jeszcze chwilę. Ładownię wypełniał szum turbin. W końcu stracił cierpliwość, uniósł broń i grzmotnął jeńca rękojeścią w głowę. Gdy nieprzytomne ciało osunęło się na posadzkę, dowódca dał swoim znak, by chwycili drugiego. 

– Opowiadaj o Wilku!

Znów milczenie i urywany oddech.

– Duża lojalność, jak na marsjańskiego szczura!

– A może on po prostu zastanawia się, po co pytać teraz, skoro potem będzie więcej czasu? – odezwał się ktoś za Jacksem. To był niepowtarzalny głos, taki, który raz usłyszany zapada w pamięć na zawsze. Mówił trzeci jeniec.

Jacks zbliżył się do niego, uniósł dłoń, chwycił materiał i ściągnął worek z głowy mężczyzny.

Ujrzał przystojne niegdyś oblicze, zeszpecone bliznami ciągnącymi się od gardła w górę, aż do szczęki, jasne oczy, skrywające jakąś pragnącą się wyrwać furię, ciemne włosy.

– Nikogo nie obchodziło, kim naprawdę jestem, dopóki nie zacząłem zmieniać twarzy – rzekł mężczyzna. 

– Kim jesteś? – zapytał go Jacks, choć już się domyślał.

– To nie ma znaczenia. Znaczenie ma nasz plan – odparł jeniec.

Transportowiec drżał coraz silniej, jakby wzmacniały się turbulencje. Zamieć jednak wcale się nie wzmagała. Piloci zaczęli sprawdzać systemy. Zwiększały się zakłócenia. 

Jacks wskazał lufą pistoletu na blizny jeńca.

– Zarobiłeś je na Marsie? – zapytał.

– Nie, ale to było niezwykle bolesne. 

– Duży z ciebie chłopak, co?

– Jak dla ciebie.

– Sir, mamy jakieś dziwne zakłócenia lotu – zameldował pilot. Mężczyzna zignorował go.

 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje