Szary, niepozorny człowiek. Fragment książki „Braciszkowie niebożątka"

Data: 2019-12-04 09:00:24 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

W mieście, gdzie słowa i myśli stają się ciałem, grupa bohaterów mimo woli stanie przeciw siłom dążącym do otwarcia Katedry – tajemniczego monolitu, źródła wszystkich cudów i koszmarów, o którym wiadomo przede wszystkim, że nie wolno go otwierać. Niemal na każdym kroku czytelnik zaskakiwany jest kolejnym elementem świata przedstawionego, który pozornie działa znajomo, ale posiada zęby i kłapiące paszcze, czychające w każdej chwili na bohaterów. Świat przedstawiony to miejsce, gdzie na jednej ulicy spotyka się upadły bóg, diabeł, czarodziej manipulujący prawdopodobieństwem, antropomorficzna personifikacja snów i marzeń czytelników gazet, koszmary senne i wiele, wiele innych.

Urban fantasy? Jak najbardziej. Steampunk? Oczywiście. Dystopia? Owszem. „Braciszkowie niebożątka" to bardzo mocne wejście polskiego autora na grunt raczej rzadko w polskiej fantastyce odwiedzany.

- recenzja książki „Braciszkowie niebożątka"

Do lektury powieści Braciszkowie niebożątka zaprasza Wydawnictwo Dolnośląskie. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy Wam premierowy fragment tej książki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Szary, niepozorny człowiek

Szynk „Król Minos” znany był z trzech rzeczy. Po pierwsze, z labiryntowej struktury. Najpierw mieścił się w piwnicy, do której schodzono po sześciu wytartych kamiennych schodkach. Właściciel miał jednak ambicje i na jednej marnej suterenie nie poprzestał. Wykupił wnet piwniczkę obok, a potem następną i kolejną. Gdzie wykupić nie mógł, tam, nie bacząc na miejskie regulacje, rył krecio w ziemi, łącząc kolejne pomieszczenia. Aż w końcu powstał labirynt korytarzy i tuneli, w którym tylko wtajemniczeni kelnerzy i sam posesjonat umieli bezbłędnie się połapać.

Właścicielowi na chrzcie dano Maurycy. Nikt już jednak tak na niego nie wołał. Od byczej postury i temperamentu zwano go Minotaurem. Trzymał on wielką jak bochen chleba łapę na handlu towarem i informacją. Nawet jeśli sam czegoś nie mógł zorganizować, to na pewno znał kogoś, kto mógł. I to właśnie Minotaur był drugim powodem sławy „Króla Minosa”.

Trzecim natomiast był fakt, iż w tym szynku, jak w żadnym innym, łatwo było dostać w mordę. Czy to dlatego, że labirynt przejść źle wpływał na psyche gości, czy że sam Minotaur skory był do bitki, czy że klientela do najbardziej wyszukanej nie należała – tego nie wiedział nikt. Plac Świętego Wita, pod którym większość szynku się znajdowała i gdzie uchodziły szyby wentylacyjne, stanowił więc swego rodzaju barometr miejskiej eksperiencji. Gdy spod bruku dochodziły wrzaski, złorzeczenia i jęki, prowincjusze bledli i żegnali się nabożnie, a doświadczony mieszczuch wzruszał tylko ramionami.

W czasie jednej z owych karczemnych awantur do piwnicy, po sześciu wytartych kamiennych schodkach, schodził szary, niepozorny człowiek. Miał na sobie szary, dwurzędowy garnitur, na głowie szary kapelusz, szare miał buty, a w odzianej w szarą rękawiczkę dłoni szarą trzymał walizę. Jedyny kontrapunkt dla tej całej szarości stanowił purpurowy cyklamen, który przysiadł jak motyl na butonierce.

Twarz mężczyzny była wspomnieniem w dymie papierosowym o czwartej nad ranem. Zdawało ci się, że pamiętasz, myślałeś, że rozpoznałeś, ale jednak nie. Nie poznajesz. To ktoś inny, ktoś, kogo nie znasz. Prawdę powiedziawszy, niepozorny człowiek całą swoją postacią sprawiał wrażenie, jakby go tam nie było. Zazwyczaj mijało kilka chwil, zanim zauważano jego przyjście lub odejście. Mężczyzna nie narzekał. W jego fachu była to akurat nadzwyczaj przydatna cecha.

Po sześciu wytartych kamiennych schodach niepozorny mężczyzna schodził nieśpiesznie. Zatrzymał się przed uchylonymi drzwiami do „Króla Minosa” i wcisnął kapelusz głębiej na głowę. Otworzył wierzeje pewnym ruchem i wkroczył w zgiełk szynku buchający smrodem kiepskiego piwa, taniego tytoniu i stęchłego potu. Bijatyka wkroczyła w fazę, kiedy nie wiadomo było już, o co poszło, i trudno było ocenić kto, z kim oraz przeciw komu. Ogólnie rzecz biorąc, większości uczestników zaczynało powoli świtać, że może lepiej jednak wrócić do picia. Prowodyrzy i najbardziej krewcy bojownicy albo już leżeli nieprzytomni na podłodze, albo opadli z sił na tyle, by zacząć zastanawiać się nad sensem całej tej awantury. A że powody, jak zwykle, były błahe, kolejni klienci wzruszali ramionami, stawiali poprzewracane krzesła i wracali do znacznie bardziej ważkiej czynności, czyli chlania na umór.

– W mojej powieści miasto jest przesiąknięte wiarą w coś. Czasem w byle co, czasem na śmierć, czasem tylko na tak długo, jak to coś przynosi zysk

- przeczytajcie wywiad z Tomaszem Gnatem, autorem powieści „Braciszkowie niebożątka"

Niepozorny człowiek, zręcznie wymijając ostatnich walczących, podszedł do kontuaru. Minotaur wystawiał właśnie na półki co lepsze trunki, schowane na wypadek wszelkich obiektów latających. Szary mężczyzna położył na szynkwasie walizę i cierpliwie czekał. Szynkarz, skończywszy swoje zajęcie, wrócił do trybu spoczynku charakterystycznego dla wszystkich barmanów – przecierania szklanki brudną ścierką. Minęło dopiero kilka chwil, gdy zmarszczywszy brwi, zauważył walizę leżącą na poplamionym blacie. Podszedł i dźgnął ją palcem.

– Piwo poproszę, mój dobry człowieku.

Minotaur wzdrygnął się. Wiele w życiu doświadczył, z gadającymi walizami włącznie, ale żeby go która dobrym człowiekiem nazwała, usłyszał po raz pierwszy. Uniósł wzrok i wtedy dopiero dostrzegł właściciela walizy, który powtórzył prośbę.

– Piwo poproszę. – Niepozorny człowiek poparł swoje życzenie kilkoma groszami popchniętymi po blacie w stronę barmana.

W obliczu dość niejasnej sytuacji Minotaur skupił się na tym, co rozumiał świetnie. Mogły go walizy przezywać, mogli ludzie pojawiać się znikąd, ale pieniądz to pieniądz. Barman zgarnął grosze i napełnił kufel trunkiem spienionym jak woda w szambie. Chyba nadal nie do końca pewny swego, postawił go na blacie dokładnie w pół drogi między walizą a mężczyzną. Niepozorny człowiek, by wspomóc procesy poznawcze barmana, przysunął kufel bliżej siebie. Minotaur odetchnął z ulgą. To jednak nie był jeden z tych dni.

– Podobno wie pan, gdzie znajdę ludzi, którzy nie mają nic przeciwko bardzo ciężkiej pracy? – zapytał niepozorny człowiek.

Minotaur zmarszczył brwi i spojrzał na rozmówcę, jakby zobaczył go po raz pierwszy. Ocenił szary garnitur, oszacował szary kapelusz, otaksował walizę. Przerzucił brudną ścierkę przez ramię i złożył ręce na piersi.

– Może wiem, może nie wiem – mruknął pod nosem.

Niepozorny mężczyzna położył na blacie kilka banknotów. Minotaur zgarnął je, przeliczył szybko i schował do kieszeni zaplamionego fartucha. Nachylił się nad rozmówcą z krzywym uśmiechem.

– Za papierki to mogę powiedzieć tyle, że owszem, wiem.

Szary człowiek wzruszył tylko ramionami i sięgnął do walizy. Wyciągnął niewielkie, bogato zdobione puzderko i przesunął je w stronę barmana. Minotaur podniósł je ostrożnie i otworzył. W środku, za szybką, mała postać zwróciła w jego stronę pełną smutku twarz. Krzywy uśmiech momentalnie zniknął z twarzy szynkarza.

– Stabilna?

– Oczywiście.

Minotaur rzucił szybko podejrzliwym okiem po sali. Pewien, że nikt spotkaniu uważniej się nie przygląda, schował puzderko pod barem.

– A jak bardzo ciężka ta robota ma być?

– Chcę znaleźć kogoś, kto nie chce być znaleziony.

– Całego czy w częściach?

– Wolałbym całego, ale po prawdzie, to głównie interesują mnie informacje, które delikwent posiada. Środki, metody i konsekwencje pozostawiam w gestii wykonawcy, byle bym dowiedział się, czego chcę.

– A sam delikwent kto?

– Nikt znaczący, uciekinier od Cichych Sióstr, ulicznik. Że jest nadal w mieście, to wiem na pewno.

– Od Cichych Sióstr, powiadasz pan… – Minotaur podrapał się po głowie. – No to może być ciężej. Na szczęście znam kogoś idealnego do takiej roboty. Młody jest, ale zdolny i nawet z Czyniącym powinien sobie dać radę.

– To świetnie. Gdzie go mogę znaleźć?

– Przyjdź pan jutro, pod wieczór.

Niepozorny człowiek bez słowa wstał, uniósł kapelusz na pożegnanie, dźwignął walizę i opuścił szynk. Minotaur tymczasem przywołał gestem obdartego chłopca, który siedział na zydlu obok wejścia. Rzucił mu monetę groszową.

– Znajdziesz mi Wilczka i powiesz, że jest robota. Ma tu być jutro pod wieczór. I żeby się nie pokazywał z resztą tych swoich kundli, bo gości wystraszy. Rozumiesz? No, to leć.

Chłopiec pokiwał głową i wybiegł z szynku. Minotaur tymczasem wrócił do przecierania szklanki. Po chwili zauważył stojący na blacie pełen kufel piwa. Zmarszczył brwi i popatrzył wokół skonfundowany. A to skąd się tu wzięło? W końcu wzruszył ramionami i wychylił szklanicę jednym haustem. Proweniencja może nieznana, ale trunek marnować szkoda.

W naszym serwisie możecie już przeczytać kolejny fragment książki Braciszkowie niebożątka. Powieść Tomasza Gnata kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Braciszkowie niebożątka
Tomasz Gnat0
Okładka książki - Braciszkowie niebożątka

W mieście, gdzie słowa i myśli stają się ciałem, grupa bohaterów mimo woli stanie przeciw siłom dążącym do otwarcia Katedry - tajemniczego monolitu, źródła...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Autor
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje