Pisarka Susan Meachen sfingowała swoją śmierć, a po dwóch latach ujawniła prawdę. Okazało się, że był to pomysł marketingowy, który miał na celu zwiększyć sprzedaż jej książek. Wiadomość oburzyła czytelników i wywołała lawinę komentarzy.
47-letnia pisarka Susan Meachen dotąd uważana była za zmarłą. Informacje o jej śmierci — które rzekomo podane zostały przez jej córkę w mediach społecznościowych -okazały się jednak nieprawdą, gdy autorka przez media społecznościowe poinformowała, że wraca do pisania.
Pisarka podała się za zmarłą, czyli jak opracować biznesplan zza grobu
W 2020 na profilu autorki romansów pojawiła się wiadomość, że Susan Meachen, w efekcie zastraszania, popełniła samobójstwo. Sprawę potwierdziła osoba podająca się za jej córkę. Dwa lata później, 5 stycznia 2023, na tym samym profilu ktoś zamieścił wpis, że Meachen jednak żyje i niebawem powróci, a jej samobójstwo było kłamstwem, podtrzymywanym przez rodzinę. Zaglądając obecnie na konto autorki widać, że wszystkie kontrowersyjne wpisy zostały usunięte, a sama pisarka zamilkła.
Meachen nie jest formalnie związana z żadnym wydawnictwem, a swoje powieści wydawała dotąd jako selfpublisherka. W rozmowie z „The New York Times” autorka wyznała, że zmaga się z chorobę afektywną dwubiegunową. Jej mąż w rozmowie z dziennikarzami wyznał, że w 2020 roku — po krytycznych recenzjach, jakie otrzymała Susan — pisarka faktycznie próbowała się zabić, jednak kobietę udało się uratować. To mąż pisarki miał skłonić ją do sfingowania własnej śmierci, by tym samym zakończyć falę negatywnych komentarzy, które przyczyniały się do pogorszenia stanu żony.
Czytelnicy bojkotują książki pisarki, która sfingowała własną śmierć
Do sprawy odniosła się jedynie jej redaktorka Kasey Hill, która zapewniła w rozmowie z BBC, że autorka nie otrzymała żadnych funduszy na pokrycie kosztów pogrzebu. Jednocześnie w mediach pojawiają się wzmianki na temat zbiórki na pogrzeb, którą mieli rozpocząć przyjaciele pisarki. Nie wiadomo, jak dokładnie rozdysponowane miały zostać pieniądze, a sprawą zająć ma się FBI.
Podobno Susan Meachen zadeklarowała oddanie się w ręce policji z powodu choroby psychicznej i problemów z uzależnieniem, jednak ciągu ostatnich dwóch lat wciąż działała w sieci pod pseudonimem TN Steel. Internauci wciąż pozostawiają komentarze na profilu autorki:
Każdy, kto wpłacił datek na fundusz na jej pogrzeb, może złożyć przeciwko niej pozew.
Wiele osób uważa, że pisarka powinna odpowiedzieć za to przed sądem. Inni sugerują, że teraz powinno zbojkotować się książki autorki.
Nigdy nawet nie słyszałem o tej autorce, dopóki nie zobaczyłem artykułu w aplikacji Smart News. Powinna się wstydzić za to, co zrobiła. Myślę, że każdy powinien zbojkotować jej książki.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz, gdy osoba pisząca podaje się za zmarłą — podobnie zachował się Ken Kesey, autor Lotu nad kukułczym gniazdem, który chciał wydostać się dzięki temu z więzienia. Jednak cała afera z Meachen szokuje podwójnie, bo chodzi nie tylko o nieetyczne działanie, ale też wykorzystanie motywu samobójstwa. W czasie, gdy depresja staje się jedną z najczęstszych chorób na świecie, a jej konsekwencją często jest odebranie sobie życia, udawanie własnej śmierci to zachowanie, które przeraża i zasmuca.