Nie przegapcie żadnej części sagi Diany Gabaldon na podstawie której powstał serial "Outlander", emitowany obecnie na antenie telewizji AXN! W bestsellerowych książkach Gabaldon ożywa fascynująca opowieść o podróżniczce w czasie Claire Randall i osiemnastowiecznym Szkocie Jamiem Fraserze.
Jest rok 1945. Claire Randall, pielęgniarka pracująca w czasie wojny w szpitalu polowym, wraca z frontu i spędza z mężem wakacje w Szkocji. W czasie spaceru natrafiają na kamienny krąg. Claire dotyka głazu i… zostaje przeniesiona do roku 1743. Nagle zjawia się w świecie pełnym niebezpieczeństw. Dostaje się w sam środek intryg właścicieli ziemskich i knowań szpiegów, które zagrażają jej życiu i mogą złamać serce…
Otwierająca cykl powieść Obca ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Świat Książki. Przeczytajcie jej fragment:
Na miejsce dojechaliśmy po dziewiątej, a na brzegu jeziora oczekiwał nas zamówiony przewodnik z małym skiffem.
(…)
Dzień był piękny; kipiąca zieleń brzegów odbijała się w gładkim lustrze jeziora. Nasz towarzysz mimo surowego wyglądu okazał się rozmowny, a ponadto dysponował sporą wiedzą. Pokazywał nam wysepki, zamki i ruiny wokół długiego, wąskiego jeziora.
– Tam dalej jest zamek Urquhart. – Skinął ku gładkiej skalnej ścianie, prawie zupełnie ukrytej za drzewami. – A raczej to, co z niego zostało. Odkąd przeklęły go wiedźmy z Doliny, spadały na niego same nieszczęścia.
Opowiedział nam historię Mary Grant, córki pana na zamku Urquhart, oraz jej kochanka Donalda Donna, poety i syna MacDonalda z Bohuntin. Ojciec dziewczyny zabronił im się spotykać ze względu na podejrzenia, iż MacDonald „zwija” każdą sztukę bydła, na którą się natknie (stara i szacowna szkocka profesja, jak zapewnił nas przewodnik), ale młodzi i tak się widywali. Ojciec dziewczyny zorientował się, co się święci. Donald został zwabiony na spotkanie i pojmany. Skazano go na śmierć; błagał, by ścięto go jak dżentelmena, a nie wieszano jak przestępcę. Prośbę uwzględniono i nieszczęsny złożył głowę na katowskim pniu, powtarzając: „Diabeł porwie pana Granta, a Donald Donn nie będzie wisieć”. I nie zawisł, a legenda głosi, że kiedy jego głowa potoczyła się po ziemi, przemówiła w te słowa: „Mary, podnieś mnie”.
Wzdrygnęłam się, a Frank objął mnie ramieniem.
– Została po nim jedna strofa – powiedział cicho. – Wiersz Donalda Donna. Brzmi tak:
Jutro stanę na wzgórzu, pozbawiony głowy.
Czy któryś z was zapłacze nad mą smutną panną,
Łagodnooką Mary o kędziorach płowych?
Wzięłam go za rękę i uścisnęłam lekko. W miarę jak rozwijały się przede mną kolejne historie zdrady, morderstwa i gwałtu, stało się jasne, że jezioro zyskało sobie sławę budzącą grozę w całej okolicy.
– A potwór? – spytałam i wyjrzałam przez burtę w mroczne głębiny.
W takiej okolicy przerażające monstrum wydawało się całkiem na miejscu. Nasz przewodnik wzruszył ramionami i splunął w wodę.
– Bajdy, nic innego. Tak, ludzie opowiadają o czymś starym i złym, co niegdyś siedziało w tych głębinach. Składano mu ofiary: bydlątka, a czasem nawet małe dzieci, puszczane na wodę w łozinowych koszykach. – Znowu splunął. – I mówią, że to jezioro nie ma dna, tylko dziurę na samym środku, głębszą niż wszystko inne w całej Szkocji. Chociaż, z drugiej strony – zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się jeszcze bardziej – parę lat temu była tu rodzina z Lancashire. Wpadli z krzykiem na posterunek policji w Invermoriston: widzieli, jak potwór wyłazi z wody i kryje się w paprociach. Podobno był straszny, porośnięty rudą szczeciną, miał okropne rogi i żarł coś, a z pyska kapała mu krew. – Uniósł dłoń, by powstrzymać mój okrzyk przerażenia. – Konstabl, którego tam wysłali, wrócił i powiedział: wszystko się zgadza oprócz tej krwi. Bardzo dokładny opis – zrobił pauzę dla lepszego efektu – ładnej krówki, pasącej się w krzakach!
(…)
Zrobiło się bardzo późno, kiedy wreszcie dotarliśmy do domu pani Baird. Stanęliśmy na schodkach – Frank szukał klucza – i zaśmiewaliśmy się, wspominając wydarzenia dnia.
Dopiero kiedy przebieraliśmy się do snu, przypomniałam sobie o miniaturowym kręgu kamieni na Craigh na Dun. Frank natychmiast otrząsnął się ze zmęczenia.
– Naprawdę? I trafisz tam? Fantastycznie! – Rozpromienił się i zaczął grzebać w walizce.
– Czego szukasz?
– Budzika.
– Po co? – spytałam ze zdumieniem.
– Chcę wstać na czas, żeby je zobaczyć.
– Kogo?
– Czarownice.
– Czarownice? Kto ci naopowiadał takich rzeczy?
– Pastor – oznajmił Frank, najwyraźniej rozkoszując się absurdem sytuacji. – Jego gospodyni jest jedną z wiedźm.
Pomyślałam o dystyngowanej pani Graham i parsknęłam pogardliwie.
– Nie bądź śmieszny!
– No, może niezupełnie czarownice. W Szkocji żyły sobie spokojnie od wieków. Zaczęto je palić na stosach dopiero w osiemnastym wieku, ale tak naprawdę można je nazwać spadkobierczyniami druidów. Nie chcę powiedzieć, że to prawdziwy sabat... no wiesz, że oddają cześć szatanowi. Ale pastor powiedział, że istnieje tu grupa, która nadal odprawia pradawne rytuały podczas starych świąt słońca. On sam nie może sobie pozwolić na zbyt otwarte zainteresowanie, ale jest zanadto ciekawy świata, żeby zupełnie zignorować takie wydarzenie. Nie wiedział, gdzie są odprawiane te ceremoniały, ale skoro w pobliżu znajduje się kamienny krąg, to właśnie tam muszą się odbywać spotkania – zatarł radośnie ręce. – Co za szczęście!