Są ponoć rzeczy, o których nie śniło się filozofom, ale wyśnili je literaci: słowiański papież, który odmienił świat, wynalazki pozwalające ludziom ziścić marzenia, podróże kosmiczne, ale też: totalitarne mechanizmy zniewolenia i kontroli umysłów, inżynieria genetyczna, farmakologia modyfikująca naturę ludzką, klonowanie ludzi w celu pozyskiwania narządów… Brzmi jak opis świata XXI wieku? Cóż… w istocie są to wizje wyobrażone lata temu w klasycznych dziełach literackich.

Michael S. Rose w publikacji Niebezpieczne książki zabiera czytelnika w oszałamiającą podróż, podczas której poddaje wnikliwej analizie Nowy wspaniały świat, Rok 1984, Nie opuszczaj mnie, Syndrom Tanatosa i inne klasyki literatury światowej. Chce nam uprzytomnić „na konkretnych przykładach, jak wielki wpływ wywiera taka literacka twórczość, między innymi jako żywa przestroga i pouczająca lekcja, jak możemy czerpać naukę z przeszłości, aby wpływać na obecne decyzje i planować przyszłość, jednocześnie zachowując człowieczeństwo w dehumanizującym świecie.
Do lektury zaprasza Wydawnictwo Promic. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment publikacji Niebezpieczne książki:
451° Fahrenheita (1953 r.) RAY BRADBURY
Wybitna literatura uczy nas poprzez przyglądanie się temu, kim jesteśmy. Literatura dystopijna ostrzega nas przed tym, kim możemy się stać. W powieści 451° Fahrenheita Raya Bradbury’ego rozpoznajemy siebie – widzimy, kim byliśmy i czym się staliśmy w ciągu ostatnich siedmiu dekad. Nie posłuchaliśmy ostrzeżenia Bradbury’ego, a raczej wypełniliśmy jego przepowiednię. Pisarz ten nie tylko trafnie przewidział w 1953 roku wszechobecność charakterystycznych dla XXI wieku technologii, które sprzyjają odrywaniu nas od rzeczywistości i wzajemnemu wyobcowaniu iPody i słuchawki douszne, „czas spędzany przed ekranem” czy binge-watching. Przewidział także niefortunne skutki postępowych trendów edukacyjnych i dominacji kultury rozrywkowej, która oddala od nas wyższe cele i wartości moralne. Dystopia Bradbury’ego to świeckie społeczeństwo, które zrywa z kulturową i historyczną przeszłością, lekceważy mądrość wieków i kryminalizuje posiadanie książek – jakichkolwiek książek – ponieważ mogą one skłaniać czytelników do kwestionowania status quo, a w rezultacie stanowią zagrożenie dla stabilności politycznej zakamuflowanej tyranii sprawującej rządy.
Tytuł 451° Fahrenheita nawiązuje do temperatury, w jakiej zaczyna się palić papier. Kultowy już chwyt literacki zastosowany w powieści polega na ukazaniu zawodu strażaka, który już nie gasi pożarów, tylko je wznieca. Urzędowi podpalacze, który działalność jest usankcjonowana przez państwo, wypełniają obowiązek ochrony społeczeństwa nie przed niszczycielskimi płomieniami ognia, ale przed niebezpiecznym wpływem książek i zawartych w nich potencjalnie groźnych idei. Guy Montag należy do oddziału takiej właśnie straży pożarnej. Bradbury wybiera go na swojego tragicznego głównego bohatera – postać, jaką odnajdujemy we wszystkich prawdziwie dystopijnych powieściach. Jest to ktoś, kto zaczyna kwestionować status quo, następnie staje się buntownikiem, a w końcu jest ścigany jako zbrodniarz.
Jednak to na przykładzie żony Montaga, Mildred, Bradbury ukazuje choroby trapiące jego wyobrażone społeczeństwo. Wykorzystuje tę bohaterkę i jej interakcje z Montagiem, aby przedstawić typową obywatelkę owego świata przyszłości, oderwaną od rzeczywistości i wyobcowaną, na pozór wesołą, ale w istocie pogrążoną w depresji. Mildred spędza większość czasu zanurzona w eskapistycznej wirtualnej rzeczywistości, oglądając telewizję na gigantycznych płaskich monitorach, które zajmują niemal w całości trzy ściany jej salonu. Bohaterowie jej ulubionych „programów” do tego stopnia stali się jej rodziną, że nazywa ich telewizyjnymi ciotkami i wujkami. Uważa nawet, że sama stała się postacią w tych programach – kimś w rodzaju hollywoodzkiej siostrzenicy.
Kiedy Mildred nie uczestniczyła w życiu swoich telewizyjnych ciotek i wujków, nosiła coś, co dziś nazwalibyśmy słuchawkami dousznymi podobnymi do AirPods, i to nawet podczas rozmowy z mężem: „A w uszach muszle – maleńkie, mocno wciśnięte radyjka, emitujące nieprzerwany strumień elektronicznego szumu, muzyki, rozmów, muzyki, rozmów, wyrzucanych na brzeg jej bezsennego umysłu”.
Oczywiście, jeśli nieustannie sączy się muzyka ze streamingu i stale przesyłane są do jej słuchawek cudze rozmowy, Mildred nie jest w stanie nawiązać sensownego dialogu. W rzeczywistości nie ma o czym rozmawiać z mężem. Nie jest w stanie nawet opowiedzieć o swoich programach telewizyjnych. Naciskana przez Montaga, by wyjaśniła, co dzieje się w odcinku odtwarzanym właśnie w tle, udziela tylko wykrętnej, niejasnej odpowiedzi. Najwyraźniej pozostaje nieświadoma jakiejkolwiek fabuły i perypetii poszczególnych bohaterów, jest zanurzona w pustce, nicości telewizji, która służy jej za źródło ulotnej przyjemności odwracającej uwagę od prawdziwego życia. Mildred mówi Montagowi beztrosko: „Naprawdę super. A wyobraź sobie, co będzie, jak się dorobimy czwartego ekranu”.
Mildred jest uzależniona od stylu życia polegającego na ciągłym rozpraszaniu uwagi. Ten nałóg obejmuje kończenie każdego dnia zażyciem tabletek nasennych, które wysyłają ją do krainy kolorowych snów. Pewnej nocy, powróciwszy do domu po spaleniu domu starszego mężczyzny, Montag znajduje Mildred w takim stanie, jak zwykle – leży „rozwalona na łóżku, bez przykrycia, zimna niczym ciało ułożone na płycie grobowca, z nieruchomymi oczyma wlepionymi w sufit, jakby je trzymały niewidzialne stalowe druty”. Przy tej okazji odkrywa, że na podłodze leży buteleczka, „tego ranka zawierająca trzydzieści tabletek nasennych”, otwarta i pusta. Montag dzwoni na pogotowie ratunkowe, które wysyła dwóch „operatorów” z urządzeniem służącym do oczyszczenia zawartości żołądka i przepompowania krwi i surowicy. Operatorzy wykonują swoją pracę, stojąc nad Mildred i nonszalancko paląc.
Niczym hydraulicy pracujący nad udrożnieniem rur, szybko kończą swoje rutynowe zabiegi, usuwając „płynną melancholii” z organizmu Mildred. Kiedy Montag pyta, dlaczego szpital nie przysłał lekarza, jeden z operatorów wyjaśnia: „Każdej nocy mamy dziewięć czy dziesięć takich incydentów. Jak się tego namnożyło, parę lat temu, zamówiliśmy te maszyny. [...] Do ich obsługi nie potrzeba lekarza. Wystarczy dwóch zręcznych chłopaków i w pół godziny jest po sprawie”. Rano Montag budzi Mildred, która robi tosty i narzeka, że jest bardzo głodna, ale nie pamięta o tabletkach nasennych, pomocnikach ani „czyszczeniu”, które jej zafundowano. Najwyraźniej przypadek Mildred nie jest niczym wyjątkowym.
„Nikt nikogo nie zna – ubolewa Montag. – Obcy przychodzą i zadają ci gwałt. Wyrywają serce. Wypompowują krew. Na Boga, kim byli ci ludzie? Nigdy dotąd ich nie widziałem, nigdy, w całym swoim życiu!”.
Clarisse McClellan jest prawdziwą gwiazdą tej dystopijnej opowieści, pomimo faktu, że zaginęła i została uznana za zmarłą w pierwszej części powieści – prawdopodobnie potrącił ją śmiertelnie jakiś zbyt szybko jadący kierowca. Clarisse to siedemnastoletnia sąsiadka Montaga, która niedawno zamieszkała obok. Kiedy spotyka ją na swoim podwórku, robiącą na drutach sweter lub strząsającą kasztany z drzewa, dziewczyna ze szczerą radością zagaduje go, zadając mu pytania o to, czym się zajmuje jako strażak. Tym sposobem tak naprawdę skłania go do zastanowienia się nad swoim bezrefleksyjnym życiem. Podczas gdy ludzie tacy jak Mildred zatracają się w codzienności, chłonąc programy telewizyjne i szprycując się tabletkami nasennymi, Clarisse autentycznie interesuje się otaczającym ją światem, zarówno przyrodą, jak i innymi ludźmi. „Nie przepadam za ścianowizją ani za wyścigami w parku rozrywki, więc mam dużo czasu na zwariowane myśli” – wyznaje z radością. A potem opowiada, o ile lepiej jest być pieszym niż kierowcą, jak ona i jej rodzina uwielbiają siedzieć w domu, rozmawiać, śmiać się i cieszyć się swoim towarzystwem. Clarisse jest nie tylko młoda, piękna i promienna, ale zdaje się jedyną obywatelką w całym tym społeczeństwie, która wciąż wie, co to znaczy być człowiekiem, która ceni relacje międzyludzkie i wierzy w wartość życia społecznego. Ironia polega na tym, że Clarisse McClellan zostaje wysłana do psychiatry za to, co jej szkoła uważa za „antyspołeczne”. Psychiatra natomiast, jak sama relacjonuje, „ciągle mnie pyta, dlaczego chodzę po lesie, przyglądam się ptakom i zbieram motyle”. Urzędnicy szkolni zastanawiają się, jak może po prostu chodzić i myśleć o świecie.
Niebezpieczne książki kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
Błąd podczas pobierania komentarzy. Spróbuj ponownie.