Swoją opowieść-dziennik Dom włóczęgi Mariusz Wilk pisze tak, jak się bierze kolejny oddech. Albo tak, jak się po czasie wraca na wytyczoną niegdyś ścieżkę. To, co zdawało się odruchowe, odkryte, rozpoznane, nieoczekiwanie nabiera nowych znaczeń.
W domu nad Oniego nastąpiły zmiany. Pojawił się ktoś, kto sprawił, że Wilk na nowo czyta alfabet natury, a własną biografię tłumaczy na nieznane mu wcześniej emocje. Zmiana perspektywy spojrzenia na przyrodę, literaturę, ludzkie losy daje fascynujący efekt odkrywania tego, co bliskie, a dotąd niedostrzeżone. Książka mieni się, jak i poprzednie, zmiennością planów narracyjnych i mikroopowieści. Tym razem Wilcza włóczęga wiedzie tropą wyznaczaną przez zdziwienie dostrzeżone w oczach Martuszy. Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po Dom włóczęgi - najnowszą odsłonę serii Dziennik północny, książkę, która dzisiaj ma swoją premierę. Zapraszamy też do lektury premierowego fragmentu Dziennika północnego:
I
Od dłuższego czasu marzy mi się kontrefekt miasta. Dlaczego konterfekt, a nie pejzaż, podobizna lub medalion? Bo wyraz „konterfekt” ma dwa znaczenia. Z jednej strony to przestarzałe pojęcie, synonim portretu (wizerunku, obrazu), a z drugiej to coś podrobionego, sfałszowanego.
Leżąc nad Jeziorem Onieżskim, Pietrozawodsk ciągle się przegląda w jego wodach – jak w zwierciadle – i w zależności od rozmiaru fali czy kąta padania promieni słonecznych widzi własne oblicze w rozmaitych łamańcach, blikach, fokusach i maskach. (…)
Łażąc co rano po bulwarze Onieżskim, podziwiam tę grę odbić, grymasów, wykrzywień i zwidów. I myślę sobie, że aby opowiadać o stolicy Karelii (przełamując realność w słowach), trzeba oscylować między prawdą i przywidzeniem. Parafrazując Kandinskiego – należy przekształcać materialną płaszczyznę tekstu w iluzoryczną przestrzeń miasta.