Dwie kobiety. Dwie bolesne utraty. Dwie ścieżki poszukiwania prawdy i jedna rozpacz rozpisana na dwie role.
Se-o zamknęła się w domu z ojcem, by uciec od świata, który ją skrzywdził. Tymczasem jej dom płonie. Po tym już nic nie będzie takie samo. Ki-Jeong jest nauczycielką, ale nie czuje się dobrze w tym, co robi. Pewnego dnia otrzyma wiadomość, która nią wstrząśnie. Losy obu kobiet połączą się w zaskakujący sposób.
Powieści Pyun Hye-young są surową krytyką rzeczywistości. Ukazują świat z dala od świateł neonów i nowinek technologicznych. Dotykają najbardziej osobistych spraw człowieka, znękanego przez codzienność i cierpiącego w wyniku doznanych krzywd
– pisała w recenzji książki „Prawo linii” Adrianna Michalewska.
Do lektury nowej powieści Pyun Hye-young Prawo linii zaprasza Wydawnictwo Kwiaty Orientu. Ostatnio na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy rozdział powieści, tymczasem już dziś zachęcamy do lektury kolejnego rozdziału:
Se-o miała siedem lat, kiedy straciła matkę. W tamtym dniu ze szkoły odebrała ją babcia.
Se-o uważnie się przypatrywała, co ludzie robią podczas uroczystości pożegnalnej w szpitalu. Przyglądanie się i zapamiętywanie wszystkiego było jedynym, co mogła robić,
ponieważ matki, która zawsze stała u jej boku, już nie było. Jej babcia leżała bez sił, a tata siedział, patrząc pusto w przestrzeń.
Se-o nadal mogła przywołać z pamięci trawiasty zapach kwiatów otaczających zdjęcie matki na pogrzebie; dym z kadzideł, który – jeśli mocno wytężyła wzrok – spiralnie unosił się do góry; ich kłującą w nos woń; ostry aromat zupy wołowej podawanej w sali pożegnań szpitala; a także smak ciastek ryżowych nadziewanych miodem, które pękały, kiedy je przegryzała.
Tata zawsze miał jej coś do powiedzenia, choć tamtego dnia milczał; wpiął jej jedynie we włosy białą wstążkę. Od czasu do czasu, kiedy zaczynała się niecierpliwić, przytulał ją. Nawet wtedy jego usta milczały. Nie spojrzał jej w oczy i nie powiedział niczego pocieszającego. Wszyscy dorośli głaskali Se-o po włosach. Za każdym razem, gdy widziała, że ktoś podnosi dużą, spoconą dłoń, kuliła się. Niektórzy z dorosłych nalegali nawet, żeby wziąć ją na ręce.
Kiedyś łaskotało ją to, ale nie w dniu pogrzebu, być może przez zapach kadzideł. Ich niesłabnąca woń piekła ją w nos i powodowała, że skręcało ją w brzuchu. W rezultacie czuła się tak, jakby płakała, mimo że wcale nie uroniła łez.
Jej tata ubrany był w czarny garnitur i wstawał szybko za każdym razem, gdy kolejni ubrani na czarno ludzie przychodzili, by złożyć kondolencje. Kiedy odchodzili, tata siadał znowu w otępieniu. Raz po raz udawał się tam, gdzie goście spożywali pikantną zupę wołową, i pił proponowany mu alkohol. Niektórzy żałobnicy zostali do późnej nocy; podzielili się na grupki, żeby pograć w karty. Śmiali się, pili i głośno rozmawiali. Tata Se-o wyglądał na wyczerpanego. Skulił się obok nich i zasnął.
W końcu tata zaprowadził ją do pomieszczenia, w którym leżała jej matka. Ubrana w ciężkie, żółtawe ubranie była nieruchoma. Sztywny, wyglądający na niepraktyczny materiał, z którego zrobiony był ubiór do pochówku, oraz surowa, jakby zagniewana twarz matki tak przeraziły Se-o, że się rozpłakała. Nawet wtedy mama leżała bez ruchu. Krewni otoczyli jej ciało. Tata znów na moment przytulił córkę, po czym splótł jej dłoń z dłonią kuzynki i wysłał obie dziewczynki do innego pokoju.
Usłyszała, jak ciężkie drzwi zamykają się za nimi. Dopiero znacznie później dowiedziała się, że po przyodzianiu ciała w ciężkie konopne ubranie zostało do wykonania jeszcze kilka obrządków.
Kuzynka nie odeszła z Se-o daleko. Dziewczynka była od niej starsza jedynie o trzy lub cztery lata, dlatego może za bardzo się bała opuścić długi, pusty korytarz. Siedziały obok siebie i słuchały, jak ojciec Se-o oraz ich krewni płaczą w pomieszczeniu, z którego dopiero wyszły. Kuzynka pociągnęła nosem i zasłoniła uszy Se-o swoimi dłońmi. Na korytarzu zrobiło się cicho jak w dniu, kiedy pada śnieg. Cisza mieszała się z odgłosem powstrzymywania łez. Na początku Se-o sądziła, że dźwięk dobiegał od ludzi zgromadzonych w pokoju, ale tak naprawdę wydawała go kuzynka.
– Co zrobiliście z mamą? – zadała to pytanie dużo później. Jej ojciec dalej opłukiwał namydlone talerze i udawał, że jej nie słyszy.
– Co zrobiliście z mamą? – spytała ponownie i dopiero wtedy ojciec zakręcił kran, zdjął gumowe rękawiczki, ukląkł i delikatnie ujął jej drobne ramiona.
Podniósł wzrok i spoglądał na nią w ciszy, głaszcząc po włosach.
Zaczął mówić: „Mama…”, ale nie dokończył. Jego gardło nie zacisnęło się przez łkanie. Nie powiedział jej, patrząc ze smutkiem: „…już nigdy nie wróci do domu”. Nie powiedział: „… śpi pod ziemią”. Spojrzał na nią jedynie i serdecznie przytulił.
Z powodu owej delikatnej ciszy nigdy więcej nie zadała tego pytania. Ojciec trzymał jej dłonie na ramionach jeszcze przez chwilę, po czym puścił ją i wstał. Odwrócił się plecami, założył z powrotem gumowe rękawiczki, puścił wodę tak mocno, jak tylko się dało, i z hałasem dokończył mycie naczyń.
Doświadczenia te pozwoliły Se-o sądzić, że wie, czym jest śmierć. Śmierć to noszenie niewygodnych ubrań, leżenie na twardym łożu i słuchanie płaczu bliskich osób. Mówienie o śmierci oznaczało spoglądanie na siebie nawzajem w grobowej ciszy oraz ukrywanie płaczu przy odgłosie odkręconej wody.
Ktoś przeszedł obok Se-o, kiedy ta stała, patrząc w pustkę. Otrząsnęła się z myśli o śmierci. Przed sobą widziała sanitariuszy ładujących kogoś na noszach do karetki. Se-o zastanawiała się, czy ta osoba to jej ojciec. Jeżeli to był jej ojciec, chciała zobaczyć, w co jest ubrany. „Proszę, niech nie ma na sobie niczego ciężkiego i niewygodnego”, pomyślała.
Zanim zbliżyła się do noszy, ktoś chwycił ją za ramię.
– Wszystko w porządku?
Po pytaniu Se-o poznała, że nic nie jest w porządku. Twarz wyglądała znajomo. Chyba należała do jednego z sąsiadów, ale nie mogła sobie przypomnieć do którego. Mógł to być też ktoś nieznajomy. Ktoś z policji albo z ekipy ratunkowej. Osoba ta chwyciła Se-o za prawą rękę, chcąc ją powstrzymać przed pójściem do domu. Nie było jednak potrzeby, Se-o stała bowiem w miejscu.
Zanim drzwi karetki się zamknęły, koc zatrzepotał i Se-o przez chwilę widziała osobę na noszach. To nie był on. Ta myśl jednak nie przyniosła jej ulgi.
Prawo linii kupicie w popularnych księgarniach internetowych: